"Tak wiele rzeczy musi się wydarzyć, aby doszło do spotkania dwojga ludzi."-Paul
Zapraszam was do mojej,szarej rzeczywistości.Rzeczywistości,która zrujnowała mi życie. Nazywam się Lilly Collins, pytacie "Kim jest ta dziewczyna?". Jestem zwykłą siedemnastolatką, która zmarnowała sobie życie, zażywając to świństwo potocznie zwane również narkotykami. Nastolatka, która została zniszczona, jej ciało, dusza, mózg, serce. Wszystko. Mam dwa oblicza, na zewnątrz jestem niewinną dziewczyną,która nie wie co to strach, ból, lęk przed jutrem, zaś wewnątrz ukryła się osoba, która boi się, jest zagubiona, potrzebuję pomocy. Osoba, która pragnie od tego wszystkiego uciec sięgając po kolejną dawkę używek. Narkotyki miały mi pomóc zapomnieć, a uzależniły mnie. Pamiętam tą datę, dzień, w którym wszystko się zaczęło.Dzień, kiedy pierwszy raz poczułam chęć spróbowania dopalaczy, to na zawsze zostanie wyryte w mojej pamięci. Dragi wyniszczają mój organizm centymetr po centymetrze, a ja nic nie mogę na to poradzić, mogę jedynie modlić się do Boga oraz prosić, by skrócił moje życie, a wraz z tym moje cierpienie.
Moja egzystencja jest jednym, wielkim bałaganem. Mieszkam z pięcioma chłopakami Nickiem, Maxem, Marco, Joshem oraz Jackiem. To właśnie ci mężczyźni pokazali mi nowy, lepszy świat, cóż przynajmniej miałam takie przekonanie, jednak prawda okazała się zupełnie inna. Oprócz chłopaków mieszka z nami , także jedna dziewczyna o imieniu Kelsey. Ta kobieta mnie nienawidzi, nie wiem w jaki sposób sobie na to zasłużyłam, od pierwszego dnia, kiedy się pojawiłam na każdym kroku próbowała mnie upokorzyć, jednak chłopcy zawsze stawali w mojej obronie. Mój świat, moje życie to jedna wielka pomyłka. Dowodem na to jest, iż każdej nocy wszyscy gromadzimy się w salonie, siadamy w kółku, a następnie zażywamy środki odurzające w formie cieczy w strzykawce. Mimo,iż wiedziałam, że to jest złe ciągle to robiłam, to był nałóg, nie mogłam się zatrzymać, nie potrafiłam. Wpadłam w stan, w którym człowiek, bierze bo musi, bo ma taką potrzebę.
Zawsze po spożyciu tego świństwa w moim umyśle panował spokój, zero problemów, chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Byłam nieświadoma swoich poczynań. Zarówno nie pamiętałam także, gdy szłam do łóżka z jednym z pięciu moich lokatorów. Nie czułam nic, ani przyjemności, ani bólu.Mój umysł po zetknięciu się z substancjami odurzającymi nie kontaktował ze światem zewnętrznym. Seks powinnien być przyjemny i namiętny, a w moim przypadku jest po prostu błędem, pomyłką. Zawsze podczas stosunku ja leżę na miękkiej pościeli,natomiast mój partner wykonuje kolejne pchnięcia w mój kobiecy narząd. Ciche pormuki zadowolenia, jęki mężczyzny, tylko te dźwięki odbijają się o moje uszy podczas współżycia, ja nie czerpię z tego korzyści. Moje ciało nigdy nie doznało tego błogiego uczucia, jakim jest orgazm, po prostu żaden mężczyzna nie potrafił zaspokoić mnie oraz moich potrzeb. Po seksie postanowiłam wziąć relaksującą kąpiel, odkręciłam zawór z wodą i już po chwili gorąca ciecz wypełniała porcelanową wannę po brzegi. Powolnie zanurzyłam swoje ciało w wodzie,odchyliłam czaszkę oraz zamknęłam oczy. Czułam się taka odprężona, ale po mojej głowie wciąż krążyły tak znane mi myśli, starałam się je ignorować, choć to nie łatwe. Napełniłam swoją dłoń żelem brzoskwiniowym, po czym zaczęłam rozcierać go na mojej, gładkiej skórze. Bezwartościowość, ból, rozpacz, to tak znane mi uczucia. Czułam, iż jestem nikim, jestem niepotrzebna, nie mam po co żyć. Westchnęłam w duchu, a następnie dokładnie wyszorowałam swoje ciało, chciałam zmyć z siebie ten brud, ten wstręt, który mi towarzyszył. Po kąpieli założyłam na siebie czyste ubrania, które przygotowałam wcześniej. Zestaw składał się z jasnych, wytartych rurek, zwyczajnej koszulki oraz ciepłej bluzy, moje włosy upięłam w luźnego koka, dzięki czemu moje kości policzkowe były widoczne. Nie żegnając moich współlokatorów wsunęłam na nogi czerwone trampki, a następnie opuściłam mieszkanie. Pragnęłam odpocząć od tego świata.Świata,który mnie przytłaczał, to wszystko wywierało na mnie zbyt dużą presję. Miałam dość życia, ale tak zwyczajnie nie potrafiłam go zakończyć, muszę walczyć. Gdy tylko wyszłam na dwór moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru. Mrok otulał miasto, wyludnione ulice były zupełnie ciemne, oświetlone słabym blaskiem nielicznych latarni oraz świateł padających z okien domów. Teraz nie dbałam o siebie.Zależy mi tylko na tym, by w tej chwili pozostać sama, by móc spokojnie przemyśleć wszystko, rozpatrzeć negatywne i pozytywne strony mojego życia. Mrok gęstniał i spowijał ulicę, długo spacerowałam po pustym mieście, po dłuższym czasie chodzenia bez celu powędrowałam pod most. On był moim miejscem do przemyśleń na temat życia, mnie, moich błędów, problemów. Wszystkiego. Podniosłam puszkę z farbą i zaczęłam tworzyć kolejny malunek, poprzez graffiti wyrażałam co czuję. Tworzyłam spokojnie moje, następne dzieła.Ciche kroki, szepty, głosy, to były dźwięki, które zakłóciły moje rozmyślania, a może to tylko wymysł mojej, chorej wyobraźni? Przeżyłam naprawdę wiele w swoim życiu, akurat w moim przypadku były to same traumatyczne wydarzenia.Moja psychika jest niezrównoważona, niespełna rozumu, chora, słyszę głosy oraz dźwięki , które w rzeczywistości nie mają miejsca. Jednak przeraźliwe odgłosy nie cichły, a nawet nasilały się. Nie mogłam się poruszyć, sparaliżował mnie strach, kiedy ni stąd ni zowąd zjawiła się przede mną wysoka postać w kapturze. Zaciskając mocno wargi, przełknęłam nerwowo ślinę oraz odruchowo cofnęłam się o krok, wstrzymując oddech. Na widok tajemniczego nieznajomego bicie mojego serca gwałtownie przyśpieszyło, a nogi stały się jak z waty,zaczęło kręcić mi się w głowie, nie mogłam utrzymać równowagi, a wszystko było spowodowane strachem ogarniającym moje ciało. Z każdym kolejnym ruchem nieznajomy przybliżał się, zaprzestałam cofania,kiedy moje plecy dotknęły zimnej ściany mostu, jestem w pułapce. Do głowy zaczęły napływać mi tysiące myśli. "On mnie pobije, zgwałci, a co najgorsze zabije" pomyślałam i gwałtownie nabrałam powietrza. Chłopak przyległ swoją dobrze zbudowaną sylwetką do mojego drobnego ciała, nie mogłam wiele dostrzec w ciemnościach, lecz jedyne co ujrzałam to jego oczy, no właśnie te oczy były najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek było mi dane zobaczyć. Jednak jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce, mimo jego nieziemskich tęczówek on wciąż może być dla mnie niebezpieczny, boję się,że dzisiaj nie wrócę do domu. Boję się,że moje ciało zamiast leżeć w przytulnym łóżku, będzie gniło na zimnym betonie pod mostem. Nie chcę umierać, pomimo, że moje życie nie należy do najpiękniejszych ja chcę żyć, chcę pokazać, że jestem silna i dam radę zerwać z nałogiem.
-Co taka piękna dziewczyna jak ty znajduje się w takim okropnym miejscu jak to?-zapytał cicho swoim seksownym, ochrypłym głosem lekko dmuchając na moją twarz, bałam się mu odpowiedzieć, przełknęłam głośno ślinę i niepewnie spojrzałam w jego brązowe tęczówki.
-Chciałam od wszystkiego odpocząć-szepnęłam przerażona, natychmiast spuściłam wzrok na czubki swoich butów, chłopak zapewne wyczuł mój strach, bo cicho zachichotał. Przerażenie sparaliżowało mnie od czubka głowy, aż po stopy, nie wiedziałam co zrobi tajemniczy nieznajomy. Moje serce biło w zawrotnym tempie, jestem zdana na siebie, tylko na siebie. Nawet, gdyby mnie bił, gwałcił to i tak nikt, by nie usłyszał mojego płaczu, ani krzyku, nikt nie przyszedłby mi z pomocą.
-To niebezpieczne miejsce kotku-mruknął delikatnie się uśmiechając, a tym samym pokazując szereg swoich idealnych zębów-Uważaj na siebie księżniczko-szepnął, po czym delikatnie musnął moje wargi, nasze usta zaczęły poruszać się w zsynchronizowanym rytmie. Zatraciłam się w tym idealnym pocałunku, nieznajomy chłopak przejechał swoim ciepłym językiem po mojej dolnej wardze, tym samym prosząc o dostęp, oczywiście natychmiast go uzyskał, nasze języki ruszały się w namiętnym tańcu. Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie, brązowooki powoli oderwał swoje gorące wargi od moich ust, ostatni raz spojrzał w moje oczy, a następnie znikł w ciemności. Stałam osłupiała, wciąż oparta o lodowatą ścianę, lekko dotknęłam swoich warg, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. W mojej głowie zaczęło pojawiać się mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Kim był ten chłopak? Co go skłoniło do pocałunku? Zadowolona oraz pogrążona w swoich własnych myślach powoli ruszyłam w kierunku mojej kamienicy. Tajemniczy nieznajomy zaprzątał moje myśli, jego usta były inne, takie miękkie oraz delikatne, nie jak tych wszystkich mężczyzn, których było mi dane całować. Po około paru godzinach wróciłam szczęśliwa do mieszkania, ostrożnie położyłam moją trzęsącą się dłoń na klamce i nacisnęłam ją, miałam nadzieję,że wszyscy śpią,jednak przeliczyłam się, gdyż jak tylko przekroczyłam próg pomieszczenia w moich uszach rozbrzmiał rozgniewany głos jednego z moich lokatorów, a mianowicie Nicka
-Lily! Martwiłem się o ciebie! Gdzie ty do jasnej cholery byłaś!?-wrzasnął na mnie, a ja odruchowo się skuliłam, jednak nie zważałam na jego krzyki, ani także nie raczyłam mu odpowiedzieć. Nick jest dla mnie jak ojciec, którego tak mi brakuję, martwi się o mnie, opiekuję, bywa zazdrosny, kocha mnie.Wszyscy moi współlokatorzy są teraz moją, nową rodziną. Zdjęłam buty oraz jak najszybciej udałam się do swojego pokoju.Zsunęłam z siebie wszystkie ubrania, pozostając w samej bieliźnie położyłam się do łóżka, nakryłam się kołdrą, a mój wzrok wlepiłam w sufit. Z twarzy nie znikał mi uśmiech, wciąż myślałam o nieznajomym mi chłopaku, o jego miękkich, czarujących ustach, nawet nie zauważyłam kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
Justin's POV
Długo błądziłem po okolicy myśląc nad sensem swojego życia. Nasze problemy finansowe w rodzinie są coraz gorsze. Staram się jak tylko mogę, zostaję po nadgodzinach, w pełni oddaję się pracy. To nie wystarczy, wciąż mamy zbyt mało pieniędzy, aby się utrzymać, być może będę musiał poszukać drugiej roboty. Sam staram się zarabiać na rodzinę, zarabiam na siebie, moją mamę oraz najukochańszą siostrę na świecie Jazzy. Człowiek,który brał udział w moim poczęciu tak po prostu zniknął, zostawił nas, przerosło go ojcostwo. Nigdy mu tego nie wybaczę. W moim życiu są dwie kobety, które kocham całym sercem. Moja mama, to właśnie ona samotnie mnie wychowywała, nosiła mnie przez dziewięć miesięcy w brzuchu, razem ze mną cierpiała,gdy dotykały mnie jakieś nieprzyjemności, to ona nauczyła mnie jak kochać oraz być kochanym, gdyby nie ta kobieta nie byłoby mnie tutaj. Moja siostrzyczka Jazmyn jest dla mnie całym światem, gdy patrzę na jej uśmiechniętą buzię, oczy płynące radością, rozbrykane ciało, aż sam mam ochotę się uśmiechnąć. Chcę,aby moja rodzina miała w końcu normalne,beztroskie życie. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi.Jak pomóc swojej rodzinie? Co zrobić,aby Jazmyn miała lepsze życie niż ja? Moje nogi naprowadziły mnie w stronę starego mostu, może on okaże się odpowiedzim miejscem do przemyśleń.
Ujrzałem tam coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Pod mostem zobaczyłem śliczną dziewczynę o jasnozłocistych włosach, była doprawdy piękna, wyglądała na taką niewinną, beztroską.Powoli zacząłem kierować się w stronę dziewczyny, na jej twarzy malował się strach, przywarłem swoim ciałem do ślicznotki i nachyliłem się nad nią. Patrzyłem w jej idealne niebieskie oczy, nawet nie zauważyłem kiedy moje usta naparły na jej miękkie wargi, to był impuls,po prostu jej błękitne tęczówki zahipnotyzowały mnie, byłem jak w transie.Niebieskooka powoli zaczęła oddawać pocałunek, kąciki moich ust delikatnie powędrowały do góry, nasze usta poruszały się w namiętnym rytmie, jednak musiałem to przerwać. Niechętnie oderwałem się o jej rozkosznych ust, odwróciłem się napięcie i rozpłynąłem się w gęstej mgle,która spowijała okolicę. Udałem się do warsztatu, przez całą drogę myślałem o niewinnej piękności. Ona była taka idealna, widać było tą jej beztroskość wymalowaną na twarzy, chciałbym czuć to uczucie, lecz niestety nigdy go nie doświadczę, może życie jest zbyt trudne. Westchnąłem w głębi duszy, dotarłem do pracy, mimo, iż była noc musiałem pracować. Pragnąłem zarobić jak najwięcej pieniędzy,pragnąłem, by naszej rodzinie było lżej, byśmy mieli normalne życie. Naprawiałem samochody, siedziałem dobre parę godzin w warsztacie, aż wreszcie zmęczony, na wpół przytomny skierowałem się do domu. Spojrzałem na zegarek, wskazówki pokazywały szóstą na ranem. Wziąłem jeszcze tylko szybki prysznic, a następnie położyłem się do łóżka,momentalnie zasnąłem.
Rano wstałem kompletnie niewyspany. Dzisiaj miałem czas tylko dla siebie, a więc umówiłem się na meczyk z chłopakami. Założyłem czyste spodnie oraz koszulkę, zbiegłem po schodach,a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech,gdy zobaczyłem moją rodzicielkę oraz siostrzyczkę. Pocałowałem mamę oraz Jazzy w policzek na powitanie, zjedliśmy razem śniadanie, a po skończeniu posiłku pomogłem posprzątać. Była godzina dziewiąta, więc to czas,by odprowadzić Jazmyn do przedszkola, ubrałem moją małą księżniczkę, wziąłem jej plecaczek i wyszliśmy. Jak zwykle, gdy tam dotarliśmy nie chciała się ze mną rozstawać, jednak udało mi się ją przekonać, by pozwoliła mi odejść nową lalką. Tak Jazmyn kocha lalki oraz różne, dziewczęce pierdoły. Zaśmiałem się w duchu i pobiegłem na umówiony mecz koszykówki, szybko dotarłem na miejsce. Od razu przejąłem piłkę i zacząłem grać.
-Witaj Bieber- przywitał mnie sarkastycznie Mike, gdy kolejny raz wrzuciłem do kosza, bądźmy szczerzy jestem w tym dobry. Grałem już w koszykówkę od wczesnego dzieciństwa, trenowałem dzień w dzień, z każdą chwilą stając się coraz lepszym.
Mam nadzieję,że się wam spodoba.Jeśli to czytacie zostawiajcie komentarze,będę wdzięczna.Dziękuję;)Pomysł na pierwszy rozdział oraz kolejne zawdzięczam Agaci;* Dziękuję kochana;)
pisz dalej :) ten Nick jest trochę nadopiekuńczy -.-
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawej ;)
OdpowiedzUsuń