9 listopada 2013

Chapter 2: Prevarication

"Tajemnica na pewno potęguje zauroczenie i bywa intrygująca."-Rose Byrne

Codzienna rutyna.Zmęczona wstałam z łóżka i udałam się do łazienki.
Spojrzałam w lustro,to co tam zobaczyłam przeraziło mnie.W ogóle nie przypominałam tej dawnej Lilly,byłam wrakiem człowieka.Tak bardzo chcę zerwać z nałogiem,wciąż się staram.
Motywują mnie do tego słowa mojego dawnego przyjaciela"Lilly masz jeszcze szansę z tego wyjść,dasz radę wierzę w ciebie.Na mnie jest za późno,ale ty wciąż jesteś młoda i miejmy nadzieję,że w porę zrozumiesz swój błąd.Nie pozwól narkotykom przejąć nad tobą kontroli,zerwij z tym,dasz radę". Gdyby on tylko wiedział,że dla mnie to nie jest wcale takie proste.Miałam doły pod oczami,sine żyły oraz wystające kości,nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam.Głośno westchnęłam i weszłam pod prysznic,chciałam mieć chwilę dla siebie.Ustawiłam wodę na letnią i rozkoszowałam się przyjemnie ciepłą cieczą spływającą po moim ciele.Nalałam trochę żelu malinowego na rękę i zaczęłam się namydlać,następnie spłukałam z siebie pianę  i wyszłam z kabiny prysznicowej.

Owinęłam swoje ciało w ręcznik i ruszyłam w kierunku swojego pokoju,omal co nie dostałam zawału.
-Boże Kate! Co ty tu robisz!?Przestraszyłaś mnie!-wydarłam się na jasnowłosą dziewczynę,która siedziała na środku łóżka.Kate była moją najlepszą przyjaciółką,lubiła czasem niespodziewanie wpadać.Zawsze,gdy miałam jakiś problem ona mi pomagała,była moim wsparciem.
-Odwróć się,muszę się ubrać-zażądałam,nie chciałam,by ktokolwiek widział mnie nagą,a już tym bardziej moja przyjaciółka mimo,że mamy te same narządy.Posłusznie zrobiła to o co prosiłam.Odwróciła się,a ja w tym czasie założyłam na siebie bieliznę,wyjęłam z szafy jakąś spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z rękawami trzy czwarte.Kate wiedziała o moim problemie.To ona zawsze wspierała mnie i pomagała mi to częściowo ograniczyć,jednak nigdy do końca.A te bluzki,z długimi rękawami są dla bezpieczeństwa,tak gdybym w razie czego spotkała jakiegoś mojego znajomego,bo przecież nie chciałabym,żeby zaraz zaczął zadawać mi miliony różnych pytanań na temat moich blizn po igłach.
Założyłam przygotowane już ubrania,jeszcze na chwilę wróciłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż,by ukryć moje zmęczenie.Gdy byłam już w pełni gotowa wróciłam do Kate
-Co powiesz na małe zakupy?-zachichotałam radośnie.Zakupy to moje ulubione zajęcia zaraz po umawianiu się z przystojnymi chłopakami.Wciąż nie mogłam zapomnieć o napotkanym przeze mnie tajemniczym nieznajomym,o jego ustach i czekoladowych oczach.Chciałabym go jeszcze spotkać.
-Hallo! Lilly słuchasz mnie?!-z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Kate,szybko pokiwałam głową i razem zeszłyśmy na dół.
Wszyscy już wstali,jedni oglądali telewizję,a drudzy palili na balkonie.Nagle poczułam jak silna para rąk oplata mnie w talii i przyciąga do siebie.
-Cześć piękna,jak spałaś?-wymruczał mi do ucha,ten zapach i głos mógł należeć jedynie do Nicka.
-Dziękuję,nawet w porządku-oparłam obojętnie,chłopak pocałował mnie w czoło-Widzę,że jesteście ubrane,dokąd to się panienki wybierają?-zachichotał i mocniej mnie do siebie docisnął.
- Nick my idziemy tylko na zakupy-jęknęłam niezadowolona jego nadopiekuńczością.Chłopak pokiwał głową i puścił mnie,przysięgam on czasem jest jak mój ojciec,którego akurat teraz nie mam.Moi rodzice zginęli w jakiś pierdolonym wypadku,który na pewno nie był przypadkiem.
Rok po śmierci rodziców mój brat został zamordowany,nie wiem...Ja naprawdę nie wiem kto chciał mi zniszczyć życie,ale on usiłuje robić to dalej,te wszystkie wypadki,które mi się przydarzają nie są napewno zwykłym pechem.Na przykład jakim cudem dom mógł się sam podpalić? W ostatniej chwili uciekłam stamtąd zanim całkiem nie spłonął.
Poczułam,że moje oczy zaszkliły się,dlatego szybko odwróciłam wzrok.Wzięłam moją skórzaną kurtkę,złapałam za rękę Kate i jak najszybciej opuściłyśmy mieszkanie,naprawdę chciałam,żeby w moim życiu przydarzyła mi się jedna miła rzecz...czy to tak wiele?
Jedyną szczęśliwą rzeczą jaka mi się przydarzyła to spotkanie "cud chłopaka",ale i tak nie do końca,jestem pewna,że spotkaliśmy się raz i więcej to nie nastąpi,to przykre,ale prawdziwe.Razem z Kate udałyśmy się do centrum handlowego,ona nakupiła mnóstwo rzeczy,ja natomiast ani jednej.Straciłam cały humor,gdy przypomniałam sobie o śmierci moich rodziców.Przez cały ten czas,który spędziłam z Kate nosiłam fałszywy uśmieszek,jednak ona i tak wiedziała,że mnie coś dręczy, nie miałam zamiaru jej mówić co,to mój problem,nie jej.Pod koniec dnia pożegnałam się z nią.Gdy Kate wróciła do domu,ja udałam się do pobliskiej kawiarenki.Zamówiłam sobie latte na wynos i ponownie zaczęłam spacerować po mieście.Kręciłam się bez celu,dopóki nie zauważyłam grupki chłopaków grających w kosza,usiadłam na ławce i popijając moją kawę obserwowałam grę.
Przostojny szatyn zdjął swoją koszulkę ukazując mięśnie i swój idealnie wyrzeźbiony brzuch,odruchowo przygryzłam wargę na jego widok.Był gorący oraz seksowny,aż takiego chciałoby się mieć w łóżku.
-Kurwa Lilly ogarnij się! Nawet go nie znasz! -moja podświadomość zaczęła krzyczeć,jednak ja nie miałam zamiaru jej słuchać,nadal wpatrywałam się w szatyna.Ten chłopak grał naprawdę dobrze,nawet nie dał dojść innym do piłki,sam wrzucił jakiegoś paredziesiąt koszy,ciekawe czy udałoby mi się z nim wygrać.W końcu ja też nieźle gram,chłopaki ,z którymi teraz pomieszkuję nauczyli mnie całkiem przydatnych zagrań.Nagle usłyszałam głos
-Justin przestań!-zaśmiał się murzyn.
-Daj nam też pograć ,nie jesteś tu sam!-dodał chichocząc i żartobliwie trącając jego ramię,a więc przystojniak ma na imię Justin.Znudzony chłopak pokiwał głową, zszedł z boiska i dosiadł się do mnie.Czułam na sobie jego wzrok
-A jednak na siebie uważałaś księżniczko-odezwał się zadowolony spoglądając na mnie.
Cholera to był on?! O boże..ja całowałam jego?! Kurwa jestem taka szczęśliwa!No ,bo proszę was on jest cholernie seksowny,a te jego usta po prostu boskie.Uśmiechnęłam się słodko i zerknęłam w oczy,chcąc upewnić się,że to na pewno on.
-Tak owszem uważałam-zachichotałam uroczo-Naprawdę nieźle grasz-mruknęłam spoglądając na niego z pod swoich długich rzęs,przystojny brunet jedynie zachichotał
-Lata praktyki skarbie,oczywiście wolę to niż chlanie pod sklepem cały dzień czy też ćpanie i pieprzenie się z byle kim.Sport to zdrowie księżniczko nie zapominaj o tym-uśmiechnął się ukazując swoje piękne,śnieżnobiałe zęby,które mogły,aż oślepić swoim blaskiem.Przeciągnął swoje mięśnie,napinając je,o boże nie rób tak..czuję jakby wrzała wewnętrznie.
Szkoda jednak,że nie wiedział,że jestem ćpunką,jednak nie mam zamiaru go w tym uświadamiać,bo jestem pewna,że od razu zerwał by ze mną jakikolwiek kontakt.
Zrobię tak podam mu o sobie tylko to,co jest warte uwagi,czyli tak by myślał,że jestem normalną,niewinną nastolatką,wiem,że źle robię.Westchnęłam w duchu,zdjęłam kurtkę i pobiegłam na boisko
-Cześć chłopaki mogę zagrać?-zapytałam z uśmiechem,kolesie wyglądali na nie co zdezorientowanych,ale ostatecznie dali mi piłkę.
Zaczęłam z nimi grać,byli cieniasami,wrzuciłam kolejnego kosza i zachichotałam,nawet się nie zmęczyłam,podczas gdy oni wyglądali jak mokre kury.
Mieli nie ciekawe miny,czyżby byli źli,że przegrali z dziewczyną?Ohh tak sądzę.Nagle usłyszałam krzyk Justina-A mówiłem,że jesteście beznadziejni!!-zaśmiał się głośno,widziałam w jaki sposób on na nich patrzył,czyli jak na idiotów.
Zaczęłam powoli podążać w stronę teraz już pustej ławki,brunet gdzieś zniknął,lecz nie powinnam się tym interesować.
Założyłam kurtkę i zaczęłam podążać do domu.Po drodze spotkałam Nicka-Hej młoda co ty tu robisz?Miałaś być na zakupach-zapytał podejrzanie,wyglądał na nie co zdezorientowanego
-Cześć stary-zachichotałam słodko-A wiesz..byłam już na zakupach,potem poszłam do kawiarni wypiłam latte,a potem ograłam jakiś kolesi w kosza,banał-powiedziałam z uśmiechem-A ty? Dokąd zmierzasz?-zapytałam ciekawa.
Nie żebym była podejrzliwa,choć byłam prawie pewna gdzie idzie,pytałam z czystej ciekawości,bo być może się mylę-Muszę coś załatwić,a ty już dobrze wiesz co mała-szepnął blisko mojej twarzy
-Widzimy się w domu-dodał musnał delikatnie mój policzek blisko moich ust i odszedł.Dobra...to było dziwne.Poszłam do budki z zimnymi napojami i deserami,zamówiłam sobie loda włoskiego.
Siadłam na ławce i zaczęłam go powoli lizać,rozkoszując się odrobiną chłodu.Zaczęłam błądzić oczami po okolicy,zatrzymałam się na Justinie i małej,słodkiej dziewczynce,oh zapewnie to jego siostra.
Oni tak słodko wyglądają,chłopak co chwilę wycierał buzię dziewczynki,bo się upaprała lodem.

Justin's POV:
Znowu dzisiaj spotkałem piękność z pod mostu.Ona była taka idealna.
Chciałbym ją bliżej poznać,nie mogłem przestać o niej myśleć.Dziewczyna była naprawdę świetna,no i całkiem dobra w kosza.
Po odebraniu Jazzy z przedszkola poszliśmy do budki z lodami,by kupić małej chłodny deser.
Dziewczynka błagała o to przez całą drogę powrotną z przedszkola,więc zdecydowałem się jej zrobić tą przyjemność.
-Jazzy upaprałaś się-powiedziałem rozbawiony kolejny raz wycierając chusteczką jej małą,słodką twarz.
-Jak było w przedszkolu skarbie?-zapytałem ciekawy.Jazzy od niedawna zaczęła chodzić,więc chcę wiedzieć jak jej tam jest.Wiem,że dzieci zawsze mówią prawdę,więc Jazzy nie okłamie mnie.
-Super!-pisnęła radośnie-Mam nowego kolegę-pochwaliła się ,uśmiechając się szeroko-Nowego kolegę!?Jestem zazdrosny!-wrzasnąłem żartobliwie piorunując ją wzrokiem
-Chcesz mnie zastąpić prawda?-spytałem wydymając dolną wargę i udając minę zbitego szczeniaka.
Kątem oka zauważyłem dziewczynę z pod mostu siedzącą na pobliskiej ławce.Wow,ona jest naprawdę cudowna i piękna.
-Justin! Przecież wiesz,że cię kocham najbardziej na świecie!-pisnęła swoim dziecięcym głosikiem i musnęła twój policzek
-Aww-zagruchałem-No chodź tu maleńka-zachichotałem i podniosłem drobniutkie ciało dziewczynki sadzając ją sobie na kolanach.
Widziałem,że blond piękność powoli zbierała się do domu,postanowiłem ją jakoś zatrzymać-Hej!Niebieskooka może usiądziesz z nami?!-zawołałem radośnie gestem wskazując by dosiadła się do nas.
Dziewczyna zastanawiała się przez krótką chwilę,a następnie powoli podeszła do nas,siadając koło mnie.-To naprawdę fajne,że nazywasz mnie niebieskooką,ale mam na imię Lilly-zachichotała
-A z tego co słyszałam ty jesteś Justin-uśmiechnęła się do mnie promiennie.Ohh tak ta dziewczyna była idealna-Lilly-wyśpiewałem zachwycony-Piękne imię-dodałem
-To jest Jazzy,mój mały skarb,przywitaj się z Lilly maleńka-poprosiłem miło usmiechając się-Hej-powiedziała cichutko i schowała się w mój tors,wstydziła się.
Widziałem,jak kąciki ust dziewczyny wędrują do góry-Ah Jazzy miło mi cię poznać skarbie-zachichotała uroczo,kochałem słyszeć jej chichot,to słodkie.
Ręce dziewczyny jakoś dziwnie,niepokojąco drżały,Lilly od razu zauważyła,że spoglądam na jej dłonie,dlatego szybko schowała je pomiędzy uda.
Nie rozumiem o co chodzi,lecz nie chcę wnikać w szczegółyTakże niepokoiło mnie to,że niebieskooka ciągle obciągała rękawy swojej bluzki,tak jakby chciała coś ukryć.
Między nami panowała niezręczna cisza-Więc..-zacząłem z delikatnym uśmiechem-Może opowiesz nam coś o sobie Lilly?-zapytałem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie tymi swoimi idealnymi oczami,zanim nie westchnęła,a na jej twarzy wkroczył delikatny uśmiech
-Nie jestem nikim interesującym.Jestem normalną nastolatką lubiącą się bawić,w wolnym czasie chodzę do klubów i na imprezy.
Mieszkam z pięcioma chłopakami i jedną dziewczyną,która mnie niecierpi,ale mam to gdzieś-zachichotałam-Robię co chcę,jestem niezależna.
Na codzień pracuję jako DJ-ka w klubach,lubię grać w koszykówkę,tańczyć oraz jeździć na descę,to chyba wszystko-odparła z uroczym uśmiechem
-I ty mówisz,że nie jesteś interesująca?Wydajesz się naprawdę fajna-mruknąłem spoglądając na nią.Nareszcie spotkałem jakąś normalną osobę,która nie ćpa,nie pali i nie pieprzy się z byle kim.
-Całkiem ciekawa z ciebie osoba-stwierdziłem,na co ona zareagowała cichym chichotem-Co tylko pomożę ci spać w nocy kochasiu-ohh nazwała mnie kochasiem?To słodkie i urocze-A ty opowiesz mi coś o sobie?-zapytała
-Jestem normalny.
Pracuję na codzień w warsztacie mojego wujka,pomagam mamie w utrzymaniu domu,gram w kosza,lubię się bawić,chodzić na imprezy i mam najwspanialszą siostrę na świecie-ostatnie słowa powiedziałem dumnie,a na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech
-Ona jest naprawdę rozkoszna-odparła Lilly-A może pogralibyśmy kiedyś w kosza?No wiesz..chciałabym zobaczyć czy uda mi się z tobą wygrać-zachichotała i spojrzała na mnie z pod swoich długich rzęs
-Nie licz na to skarbie-burnąłem szczęśliwy-Może i jesteś przepiękna,ale mistrza nie przebijesz-dodałem.Dziewczyna przekręciła teatralnie oczami-Założymy się?
Jeśli wygram przebiegniesz się w samej bieliźnie po ulicy,jeśli ty wygrasz ja to zrobię,a jeśli remis oboje-zachichotała słodko.O nie..muszę ją pokonać,co jak co,ale chciałbym zobaczyć ją w samej bieliźnie
-Umowa stoi-stwierdziłem zadowolony-Co powiesz na jutro o 12?-zaproponowałem.Dziewczyna przez chwilę zastanowiła się po czym kiwnęła głową-Może być-oboje wstaliśmy z ławki
-A więc do jutra o 12,szykuj się na porażkę skarbie-zaśmiałem się-Tylko włóż jakąś seksowną bieliznę-puściłem jej oczką,a z moich ust wydobył się cichy chichot
-Nie licz na to,a więc do zobaczenia jutro-mruknęła seksownie i odeszła kręcąc biodrami...cholera czułem jak w moich spodniach zaczyna się robić ciasno.
Zadowolony wziąłem Jazzy na ręce i poszedłem do domu.Pomogłem mamie i siadając razem do stołu zaczęliśmy rozmawiać,było naprawdę dobrze.
Nasza rodzina jest bardzo zżyta,ojciec nas zostawił,gdy byłem jeszcze dzieckiem.Najwyraźniej ojcostwo go przerosło,jesteśmy w okropnej sytuacji,ale dajemy radę,biorę nadgodziny u wujka by jakoś więcej zarobić.
Po skończonym posiłku posprzątałem razem z mamą,zabrałem Jazzy pobawiłem się z nią jeszcze przez chwilę,następnie położyłem ją spać.Rozebrałem się i biorąc szybki prysznic poszedłem do łóżka.
Cały czas myślałem o cudownej Lilly.Wiedziałem,że ta dziewczyna coś ukrywała przede mną,a ja mam za zadanie się dowiedzieć co,bo inaczej nie spocznę,póki nie znajdę odpowiedzi na moje pytanie.Ona jest intrygująca i pociągająca.
Tak bardzo pragnę by była moja,nawet nie zauważyłem kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.


No to mamy drugi rozdział.I jak? Podoba wam się? Już wkrótce pojawi się trzeci;)

3 komentarze: