9 listopada 2013

Chapter 3: Appointment

"Z kimkolwiek spotkasz się, zadaj sobie z góry pytanie: jakie są też jego zasady co do dobra i zła?
Jeżeli bowiem ma takie, a nie inne zasady co do rozkoszy i bólu, i co do rzeczy, które je tworzą,
co do sławy, hańby, śmierci, życia, nie wyda mi się ani dziwne, ani niespodziewane, jeżeli postąpi tak, a nie inaczej.
A będę pamiętał o tym, że on jest zmuszony postępować tak, a nie inaczej."-Marek Aureliusz

Nie wiem co będzie jak Justin dowie się,że jestem narkomanką.Na pewno
nie zechce mnie znać.Westchnęłam w duchu.Nie ważne i tak nikogo nie obchodzę.
Przez całą noc nie spałam.Świat w głowie wirował,a moje ręce trzęsły się
jak oszalałe,to pewnie przez głód narkotykowy,ale ja muszę wytrzymać.No dalej Lilly
dasz radę,wytrzymasz bądź silna,dla swoich rodziców,dla brata,dla samej siebie.
Cały czas spędziłam na rozmyślaniu nad swoim życiem.Spojrzałam na zegarek,
było w pół do piątej,moje powieki były cholernie ciężkie,nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam
do krainy snów.Jednak długo nie pospałam,gdyż obudził mnie Max,ten to cholera ma wyczucie
czasu.Powolnie zwlekłam się z łóżka,poszłam do swojej szafy i wybrałam krótkie spodenki,koszulę
z długimi rękawami oraz bralet pod spód,koszulę rozpięłam,by ukazywała mój idealnie płaski brzuch.
Zrobiłam delikatny makijaż,aby ukryć moje zmęczone,podpuchnięte oczy.Zeszłam na dół,zjadłam szybkie
śniadanie.Następnie żegnając się z chłopakami założyłam buty i wyszłam z domu.Wskazówki zegarka pokazywały 11:50,a więc
miałam dziesięć minut na dotarcie do umówionego miejsca.Cieszyłam się na to spotkanie.Powolnym krokiem poszłam w stronę boiska
do kosza,to było nie daleko.Gdy tam dotarłam Justin już na mnie czekał.Podeszłam do niego seksownym krokiem
i uśmiechnęłam się,chłopak,gdy mnie zobaczył rozpromieniał.
-Miło cię widzieć-stwierdził uśmiechnięty,podchodząc do mnie i muskając mój policzek.Czułam,że moje policzki robią
się ciepłe.Nie,nie rumień się!-Mnie ciebie też-zachichotałam-To co zaczynamy?-zapytałam zabierając chłopakowi piłkę
i z dalekiej odległości wrzucając ją idealnie do kosza.Szatyn cicho się zaśmiał-Możemy zacząć skarbie-odparł zadowolony
łapiąc piłkę i także trafiając.O matko nazwał mnie skarbem,słodko.Zabrałam mu piłkę,zasłoniłam własnym ciałem
i kozłowałam ją.Chciałam się trochę z nim podrażnić,próbował mi ją zabrać,lecz jakoś mu to nie szło.
Niechcący otarłam się o krocze chłopaka ,zachichotałam i zrobiłam wsad do kosza,oczywiście trafiłam.Zeskoczyłam z powrotem na ziemię
i zaśmiałam się-Jest 2:1.No i co kochasiu nadal myślisz,że jestem kiepska?-spytałam z zadziornym uśmieszkiem.Chłopak wyglądał
na zdziwionego,no w końcu zrobiłam wsad,a nie każdy to potrafi,większość,której to się udaje, to koszykarze.
-Jestem pozytywnie zaskoczony-odparł z szerokim uśmiechem i zaklaskał w dłonie.Wziął piłkę i trafił do kosza.No,no mamy remis.
Jednak szybko zdobyłam kolejny punkt ponownie trafiając,Justin szybko to nadrobił-Znów remis-odparłam rozbawiona,złapałam piłkę,
prześlizgnęłam się pod jego nogami i rzuciłam ją do obręczy-Może bawić się tak godzinami-stwierdził zabawnie poruszając brwiami
-Mi to nie przeszkadza-mruknęłam rozśmieszona.Im dłużej będziemy grać,tym więcej spędzę z nim czasu,mi jak najbardziej to
odpowiada.Zabrałam piłkę,stanęłam przed szatynem i zaczęłam kozłować ją kołysząc przy tym biodrami.Chłopakowi najwyraźniej się to podobało,
sądząc po jego wyrazie twarzy był naprawdę zadowolony,złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie,spojrzałam w jego oczy,a na jego
ustach pojawił się chytry uśmieszek-Twój chłopak nie będzie zły,że grasz ze mną?-zapytał zerkając w moje ,błękitne oczy
-Nie może być zły,bo go nawet nie mam-zachichotałam słabo i wyrwałam się ,trafiłam kolejny raz.Nasza gra była naprawdę długa-No Jus jest remis,20:20,wiesz co to oznacza?-uśmiechnęłam się słodko.
Justin spojrzał na mnie czekoladowymi oczami i uśmiechnął się zadziornie-Owszem wiem-zachichotał i zaczął powoli ściągać swoje ubrania,po chwili został w samych bokserkach.
Odruchowo przygryzłam wargę i skierowałam swój wzrok na jego seksowne ciało.Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos bruneta-Zrób zdjęcie księżniczko
będzie na dłużej-zaśmiał się.Poczułam jak robię się cała czerwona z zażenowania,spuściłam głowę i także się rozebrałam,zostałam w mojej czerwonej,seksownej,koronkowej bieliźnie.
Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę-Idziemy pokazać się światu!-krzyknęłam radośnie i zaczęłam tanecznym krokiem podążać w stronę ulicy.Justin podążał za mną,głośno się śmiejąc.
Biegliśmy przez ulicę półnadzy,a ja śpiewałam piosenkę LMFAO-I'm sexy and I know it,zmieniając jej słowa.
-We are sexy and We know it!-śpiewałam na całe gardło,brunet wybuchł głośnym śmiechem.Widziałam jak wiele dziewczyn patrzyło na niego tym
pożądliwym wzrokiem,jednak on reagował na to cichym chichotem.Tańczyłam po całej ulicy,kręcąc seksownie przy tym tyłkiem.Razem z Justinem
dobiegliśmy do plaży.Zmęczony chłopak opadł na miękki piasek i wlepił wzrok w piękne niebo.Natomiast ja biegłam,nie mogłam się zatrzymać.Potknęłam się o coś
i poleciałam na ciało Justina,moja klatka piersiowa była dociśnięta do jego torsu.Czułam jak zaczyna robić mi się gorąco w środku,dosłownie wrzałam wewnętrznie
-Przepraszam-szepnęłam cicho chichocząc i podniosłam się powoli.Jednak chłopak lekko się uśmiechnął-Nic się nie stało skarbie-odszepnął odgarniając koszmyk moich włosów
za ucho-Jesteś śliczna-mruknął z uśmiechem.Do moich policzków zaczęło napływać gorąco,zarumieniłam się.Zeszłam z ciała Justina i położyłam się obok niego,delikatnie przytulając się.
-Pięknie tu prawda?-spytał,a jego kąciki ust podniosły się do góry.-Tak,jest idealnie-szepnęłam zachwycona wpatrując się w zachód słońca.Nie wiedziałam jak to tłumaczyć,ale przy nim
zapominałam o tych wszystkich problemach,przy Justinie nie musiałam brać narkotyków,ani innych używek,teraz to on był moim narkotykiem.-Też tak sądzę-odparł szczęśliwy i oplótł swoją dłoń
w okół mojej talii.-Mieszkasz daleko stąd?-spytał po chwili.
-Właściwie to nie,mieszkam nie daleko,codziennie widzę to miejsce z okna,ale widok stamtąd nie dorównuje zobaczeniu tego z bliska-uśmiechnęłam się słodko.
Przy nim każda spędzona chwila była idealna.-Tak zdecydowanie-mruknął śmiejąc się cicho-Jeśli masz ochotę moglibyśmy wybrać się na kawę-dodał ,wyglądał jakby się denerwował,czy odrzucę jego propozycję czy też nie.
-Z chęcią-odparłam uśmiechnięta-Ale najpierw musimy wrócić po nasze ubrania-zachichotałam.Nie sądzę czy to byłby dobry pomysł,gdybyśmy udali się do kawiarni półnadzy.
Kąciki ust chłopaka wygięły się w chytrym uśmieszku-Mam je ze sobą,pomyślałem,że tak będzie lepiej-stwierdził rozbawiony pokazując mi ciuchy,to dziwne,ale wcześniej nie zauważyłam,że je miał.
-Ale musisz się postarać,by je odzyskać-dodał ukazując
swoje śnieżnobiałe zęby.Cicho zachichotałam-Tak chcesz się bawić,a więc co mam zrobić?-zapytałam ciekawa co też ten chłopak wymyślił.Naprawdę przyjemnie spędzało mi się z nim czas.
Przy Justinie,czułam w brzuchu przyjemne ciepło oraz motylki.Jestem prawie pewna,że czuję coś do niego więcej niż przyjaźń.
-Widzisz mój policzek?-spytał słodko odwracając go w moją stronę.Już wiedziałam o co mu chodzi,lecz ja mam inne zamiary.-Yhm-mruknęłam szczęśliwa.
Chłopak wyjaśnił,że wystarczy,bym go pocałowała.Na jego twarzy
widniał głupkowaty uśmiech.Bez zbędnych słów delikatnie wpiłam się w jego usta.Nie obchodziło mnie to,że znamy się od zaledwie paru dni,chciałam znów poczuć jego miękkie wargi na swoich.
Zaskoczony brunet oddał pocałunek,po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-I jak?Teraz oddasz mi ubrania?-szepnęłam uwodzicielsko ocierając ustami o płatek jego ucha,co wcale nie było zamierzone.-A chcesz,bym to zrobił?-odszepnął i zaczął delikatnie całować moją szczękę
-Bo wiesz teraz wyglądasz świetnie-dodał dmuchając na moją skórę
i ssąc ją delikatnie.Boże to było tak cholernie przyjemne,a ja nawet nie wiem na jakim my poziomie jesteśmy.Znajomi?Przyjaciele?Ktoś więcej? Nie wiem nic,jednak nie mam zamiaru mu kazać przerwać.
To uczucie jest wspaniałe.Zamknęłam oczy,jego usta były doskonałe,a czuć je na swojej skórze..
to po prostu marzenie.Poprosiłam go ładnie,by jednak mi je oddał-Twój wybór skarbie-wymruczał seksownie oddając mi odzież,także sam wstał i ubrał się.
Justin zawsze wymyśla dla mnie jakieś ksywki,a więc ja też powinnam,prawda?
-A więc nie jestem już księżniczką tylko skarbem?-spytałam rozbawiona,zakładając w tym czasie ubrania.
Chłopak jednak zaskoczył mnie swoją odpowiedzią,odparł,że księżniczki są skarbami.Aww to naprawdę słodkie.
Justin jest inny,on szanuję dziewczyny.
A tak przy okazji,ja naprawdę czuję się przy nim jak królewna.
-Też powinnam wymyślić dla ciebie jakiś przydomek,co powiesz na cud chłopak?-wybuchłam głośnym śmiechem,chłopak mi zawtórował
-Nie jestem cudem-odparł rozawbiony oblizując usta.Cholera Jus
nie rób tak,to czyni cię jeszcze bardziej seksowniejszym-Ale ksywka pan seksowny idealnie by cię opisywała-zaśmiałam się.
Nigdy nie owijałam w bawełnę,zawsze byłam prawdomówna,mówiłam prawdę nawet tą najbardziej bolesną.
-A więc myślisz,że jestem seksowny?-spytał szeptem,unosząc brew do góry
oraz podchodząc bliżej mnie.Był naprawdę blisko,tak,że jego ciało dotykało moje,delikatnie położył swoje dłonie na moje biodra i przycisnął mnie do siebie,czekając na moją odpowiedź
-Może-zachichotałam i oblizałam swoje suche wargi.Oh tak zdecydowanie był seksowny,a ponad to
gorący oraz idealny.Chłopak cicho zachichotał-To miłe,bo osobiście uważam,że jesteś seks bombą,taką gorącą księżniczką-stwierdził zadowolony.
Znowu zaczęłam się rumienić,ten chłopak już tak na mnie działa,moje mięśnie przyjemnie się zacisnęły,a motylki dosłownie
rozrywały mój brzuch-Idziemy?-spytał,a z jego twarzy wciąż nie schodził uśmiech-Oh błagam dość tych komplementów-uśmiechnęłam się słodko i zasłoniłam twarz włosami,by częściowo ukryć moje czerwone policzki
-A tak za nawiasem dziękuję-cmoknęłam jego policzek,zaczęliśmy iść w stronę kawiarni.
Całą drogę przegadaliśmy o wszystkim i o niczym.Doszliśmy do małej kawiarenki i weszliśmy do środka.Jej wystrój był naprawdę przytulny.Zajęliśmy wolny stolik-Na co masz ochotę?-zapytał mnie Justin.
Mam ochotę na niego,ale to by było dziwne,gdybym to powiedziała.Mogłabym wyjść na napaloną,chociaż w rzeczywistości
taka jestem,cholernie go pragnę,a znam go dopiero parę dni,to nie byłoby dobre.Musimy się bardziej poznać.-Mam ochotę na cappucino-odparłam z delikatnym uśmiechem.
Chłopak pokiwał głową wstając od stolika i poszedł zamówić.Nagle poczułam wibrację,w kieszeni moich spodenek.Powolnie wyjęłam swój telefon,spojrzałam na wyświetlacz,
to był Max,jęknęłam i odebrałam połączenie zieloną słuchawką-Hej Maxi!-powiedziałam udając radosną.To nie było mi na rękę,żeby teraz słuchać jego kazań,on nie jest moim ojcem.
-Cześć młoda,gdzie jesteś?!Martwimy się o ciebie!-powiedział z troską-Spokojnie Max,niedługo wrócę,daj mi trochę swobody!Wszystko jest w porządku!-zapewniałam go.
Chłopak westchnął-Skoro tak mówisz,uważaj na siebie mała,pa-rozłączył się.Dlaczego oni zawsze muszą mnie tak kontrolować?!Akurat Justin wrócił z naszymi zamówieniami.
-Twój napój madam-zachichotał stawiając przede mną wysoki kubek-Jesteś naprawdę fajną dziewczyną,super się spędza z tobą czas-wyznał zamaczając wargi w swojej kawie.
O jeju! To było słodkie!-Dziękuję,ja z tobą też-uśmiechnęłam się lekko.Westchnęłam w duchu,on nie znał mnie do końca i mam nadzieję,że nie pozna.Umoczyłam usta w moim gorącym napoju
-Justin opowiedz mi więcej o sobie.Ile miałeś dziewczyn?-zapytałam z czystej ciekawości.Jak to mówią ciekawość pierwszy stopień do piekła,lecz mi to już nie grozi.
I tak wyląduję w piekle,to pewne.-Tylko cztery-odparł pewnie uśmiechając się lekko,co odwzajemniłam umaczając swoje wargi w cappucino-A ty? Ilu miałaś chłopców?-spytał tym samym przerywając panującą w okół nas ciszę.
-Jeśli masz na myśli takie prawdziwe wziązki to dwóch,a jeśli mówisz o kolesiach,którzy zdradzali mnie za moimi plecami to pięciu-westchnęłam-Ale szczerze,to kto by ze mną wytrzymał-zachichotałam słabo.
Chłopak był lekko zaskoczony moją odpowiedzią-Jesteś świetna,każdy by z tobą chciał być-szepnął uśmiechając się delikatnie.Moje kąciki
ust od razu uniosły się-Powiedz to wszystkim moim byłym-zaśmiałam się cicho-Ale dziękuję,że tak uważasz-dodałam i lekko złapałam za dłoń chłopaka,byłam szczęśliwa,że jej nie zabrał ,a nawet splótł nasze palce co było naprawdę cudowne.
-Byli głupkami-wzruszył ramionami-Masz jakieś poważne plany na przyszłość?-zapytał,chcąc podtrzymać naszą rozmowę-Zawsze chciałam zostać tancerką,
od małego chodziłam na kursy tańca nowoczesnego.Chciałabym mieć męża,który by mnie kochał,dwójkę dzieci,psa i kota-uśmiechnęłam się uroczo
-A ty? Masz jakieś plany?-naprawdę interesowało mnie jego życie,był naprawdę cudownym chłopakiem,bardzo chciałam go poznać bliżej.
-Chciałbym,żeby moja mama była w końcu szczęśliwa,a Jazzy miała normalne życie.Nie wiem,co chcę robić.Łapię pracę,by jakoś się utrzymać-odparł poważny.
Było mi go żal,sam musiał zarabiać,a miał dopiero dziewiętnaście lat.-Przykro mi Justin-odparłam smutno,gdy nagle wpadłam na pomysł,a na moją twarz wkroczył uśmieszek.
-Umiesz tańczyć?-wyszczerzyłam się,na pewno komicznie
wyglądałam-Średnio-odpowiedział z delikatnym uśmiechem-No Justin,bo wiesz słyszałam o konkursie tańca,gdzie można połączyć dowolnie różne style.Nagrodą jest milion dolarów.
Co sądzisz o tym,gdybyśmy przystąpili do tego konkursu?-uśmiechnęłam się-Cała nagroda byłaby twoja,nareszcie mógłbyś mieć wolne od pracy,a wasza rodzina miałaby normalne jak ty to mówisz
życie,ja nie potrzebuję pieniędzy,bo mam nawet dobrą pracę,a więc sie utrzymuję-zachichotałam.Chłopak rozpromieniał trochę-Przemyślę to-odparł dopijając swój napój
-Jesteś DJ-ką z tego co pamiętam,naprawdę chciałbym to zobaczyć-stwierdził ciekawy oblizując usta.
-Jeśli chcesz możesz przyjść w ten czwartek-zachichotałam-Klub nazywa się Black Devin,wiesz gdzie to?-zapytałam uśmiechnięta,cieszyłam się,że chcę przyjść i zobaczyć jak pracuję,to miłe.
-Tak wiem-odparłem uśmiechając się szeroko-Nie mogę się doczekać-dodał zagryzając wargi.Widziałam,że za oknami,na dworze robiło się ciemno
-Powiedz jeśli będziesz chciała wracać,odprowadzę cię-mruknął miło patrząc w moje oczy.Trochę się przestraszyłam,bo czułam jakby on zaglądał swoim wzrokiem w głąb mojej duszy.-Nie musisz-odparłam z bladym uśmieszkiem
-Jestem dużą dziewczynką,poradzę sobie-mruknęłam zadowolona z dzisiejszego dnia.-Lubię dbać o księżniczki,więc przyjemnością będzie dla mnie odprowadzenie cię-zachichotał
wyjmując z kieszeni pieniądze i kładąc je na stole.Mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk,dostałam sms'a od Nicka o treści "Masz wracać w tej chwili do domu,robi się ciemno".
Przewróciłam oczami i schowałam telefon do kieszeni.Chłopak wyczuł moje zdenerwowanie-Coś nie tak?-zapytał zmartwiony podnosząc się do góry,westchnęłam.
-Nie,tylko jak zwykle chłopaki martwią się,wydzwaniają do mnie i każą mi wracać do domu,to męczące-jęknęłam niezadowolona.Chłopak podrapał się nerwowo po karku,najwyraźniej on też nie chciał tak szybko kończyć tego wieczoru
-Dobrze,a więc wracajmy-powiedział niezadowolony wskazując na drzwi-Panie przodem-uśmiechnął się szarmancko i otworzył mi drzwi.-Ja nie chcę wracać-mruknęłam smutno-
Niestety oni nie dadzą mi żyć,jeśli nie wrócę-przewróciłam oczami-Spotkamy się jutro?-zapytałam z uśmiechem.Naprawdę chciałam spędzać z nim każdą swoją wolną chwilę.-Jeśli masz na to ochotę-odparł zadowolony uśmiechając się szeroko.
Wyszliśmy z lokalu,od razu moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru.-Jest ci zimno?-spytał Justin,nawet nie czekając na moja odpowiedź zdjął z siebie bluzę i założył ją na moje
ciało.-Teraz tobie będzie zimno-zaprotestowałam.Jednak chłopak tylko zachichotał i powiedział,że jemu jest zawsze ciepło,gdyż pochodzi z Kanady.Szlismy w ciszy,którą przerwał Jus
-Więc koledzy nieźle cię kontrolują ,huh?-stwierdził niezadowolony zerkając na mnie.Wyglądał na zazdrosnego.Delikatnie objął mnie w talii i przycisnął do swojego gorącego ciała.
Westchnęłam-Niestety,a jak by się dowiedzieli,że spotykam się z jakimś
chłopakiem innym niż oni,zabiliby mnie-przekręciłam oczami-Szczerze mówiąc nie chcę mi się kończyć tego wieczoru,przyjemnie mi się spędza z tobą czas-wyznałam i cicho zachichotałam,chłopak zawtórował mi
-Raczej zabiliby mnie-burknął-Ja też wolałbym bys zostałą ze mną-dodał cicho uśmiechając się delikatnie-Na prawdę cię lubię Lilly-wyznał.
O Boże! On powiedział,że mnie lubi i w ogóle! Jestem taka szczęśliwa,dosłownie zaraz eksploduję.-Też cię lubię-stwierdziłam uśmiechając się,mogłabym nawet powiedzieć,że go lubię lubię.
Szliśmy śmiejąc się i wygłupiając.Justin niósł mnie na bardana,muszę przyznać,że jego plecy są cholernie wygodne.Ścisnął mocniej moje łydki i zaczął biec,czułam się jakbym jechała konno.
Nagle ujrzałam swoją kamienicę-To tutaj!-wskazałam na budynek.
Justin zatrzymał się,a ja mogłam swobodnie zeskoczyć z pleców szatyna.Nadszedł czas,aby się pożegnać-Dziękuję Justin za mile spędzony czas,świetnie się bawiłam-uśmiechnęłam się słodko
-Dziękuję,że sprawiłaś,że ten dzień stał się lepszy-mruknął seksownie,podeszłam bliżej niego-Uważaj na siebie księżniczko-uśmiechnął się,delikatnie stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku,powolnie poruszaliśmy ustami.
W moich brzuchu latało tysiące motylków,które rozsadzały mój brzuch.Oderwaliśmy się od siebie po chwili-Pa maleńka-ostatni raz Justin musnął moje usta,pomachał mi i poszedł w swoją stronę.Szczęśliwa
skierowałam się do kamienicy,zaczęłam wchodzić po schodach ,kiedy ktoś złapał mnie w pasie i szarpnął do tyłu.Gwałtownie się odwróciłam
-Słuchaj mała masz się z nim nie spotykać zrozumiano!?-syknął Nick blisko mojej twarzy
-Nie jesteś moim ojcem,nie będziesz mi mówić co mam robić!-krzyknęłam zła,nawet nie zauważyłam kiedy mój policzek zaczął palić od bólu,dotknęłam go delikatnie
-Jesteś chujem!-warknęłam drżącym głosem i szybko wbiegłam do mieszkania,
jak on mógł mnie uderzyć,nigdy nie podniósł na mnie ręki.
Jak huragan wbiegłam do swojego pokoju,zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się na podłogę po nich,zaczęłam niekontrolowanie płakać,żaden z chłopaków jeszcze nigdy mnie nie uderzył,boli jak cholera.
Podejrzewam,że będzie po tym ślad.W tej chwili potrzebowałam narkotyków,ale obiecałam sobie,obiecałam rodzicom,że rzucę to.Przy Justinie zapominałam o wszystkim,
jednak,gdy on odchodził wszystkie problemy,cała rzeczywistość wracała.
Bez wahania otworzyłam szufladę i wyjęłam moje tabletki,które dawały mi uczucie błogostanu,wzięłam dwie i od razu zrobiło mi się lepiej.
Uśmiechnęłam się,zaczęłam wymyślać różne fantazję erotyczne,które spełniłabym mając przy swoim boku Justina.Taki był efekt działania tabletek,gadałam bzdury,które po części były prawdą,nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen.




I w ten o to sposób mamy rozdział 3.Mam nadzieję,że się wam spodoba,bo wiecie
nie jestem pewna.Choroba robi swoję,mam gorączkę 40 stopni,więc nie oczekujcie ode mnie
Bóg wie czego:(.Liczę na to,że nie jest najgorzej.Zachęcam do komentowania;)

4 komentarze:

  1. początek mi się strasznie podoba :) i Justin taki aduigfigfajsguiagsiu a ta końcówka jak ten ch** mógł ją uderzyć ! widać ,że nie ma szacunku dla kobiet -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam że się spodoba a ty nie chciałaś wierzyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog!
    Wspaniałe opowiadanie ;)
    Zapraszam do mnie:

    just-believe6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń