10 listopada 2013

Chapter 4: Bad Situation

"Nieważne, jak zła jest sytuacja, zawsze istnieje możliwość, by stała się o tę odrobinę gorsza."-Terry Pratchett

Justin's POV:
Pożegnałem się z Lilly,po czym odwróciłem się i chcąc iść do domu, ruszyłem przed siebie.Nagle przede mną pojawił się wysoki chłopak.
-Odpieprz się od niej chyba,że chcesz skończyć w grobie-syknął po czym wbiegł do kamienicy blondynki. Zdziwiony wzruszyłem ramionami i ruszyłem do domu. Droga była przyjemna,przez cały czas myślałem o Lilly.Ona była jak marzenie,była ideałem. Po około dwudziestu minutach drogi dotarłem
do mieszkania-Mamo jestem w domu!-krzyknąłem wchodząc do kuchni.Niska brunetka gotowała zupę,a ja delikatnie cmoknąłem jej policzek,z mojej twarzy nie schodził uśmiech,gdyż cały czas myślałem o pięknej niebieskookiej.
-Jesteś szczęśliwy Justin,spędziłeś ten dzień z jakąś dziewczyną?-zapytała zadowolona
patrząc na mnie z zachytem
-Mamo!-jęknąłem zawstydzony i odwróciłem się.Jeszcze przez chwilę pobawiłem się z Jazmyn,po czym położyłem ją spać.Na końcu przeliczyłem z mamą wszystkie pieniądze,zmęczony wszedłem do łazienki i biorąc szybki prysznic udałem się do sypialni.
Miałem ochotę porozmawiać z Lilly jednak nie miałem jej numeru.Ale przecież od czego
są książki telefoniczne?Wyjąłem niebieski,duży notes z numerami i zacząłem szukać Lilly Collins,
trochę mi to zajęło.Wbiłem jej numer do swojej komórki i nacisnąłem zieloną słuchawkę czekając,aż odbierze
połączenie.Nie odbierała,a może śpi?No nic zadzwonię jutro.Położyłem się na moim miękkim łóżku,moje wzrok
skierowałem na biały sufit,wciąż myśląc o doskonałej Lilly zasnąłem.Obudziłem się jak zwykle o piątej,codzienna rutyna,
śniadanie i praca.Nasze kolejne spotkanie ma odbyć się także o 12,więc szczęśliwy oddałem sie pracy,odmierzając
czas do właśnie tej godziny.Gdy skończyłem pracę przebrałem się z moich roboczych ubrań w jakieś szare dresy,luźny biały podkoszulek oraz trampki.
Szczęśliwy i podekscytowany ruszyłem w umówione miejsce,czyli do parku.Siadłem na ławce i czekałem na blondwłosą piękność.Nie musiałem długo czekać,gdyż już po chwili zobaczyłem Lilly ubraną w kremową spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z długimi rękawami,zastanawiało mnie to, dlaczego ona zawsze zakłada koszulki,które zakrywały by jej ręce,to było trochę niepokojące,ale nie będę wnikać w szczegóły.Dziewczyna miała koturny,dzięki nim była prawie takiego wzrostu co ja,słodko.
-Hej księżniczko!-zawołałem radośnie podnosząc się i całując jej policzek-Jak samopoczucie?-zapytałem
ciekawy zerkając w jej piękne oczy.Dziewczyna nie wyglądała na szczęśliwą,co się stało?
-Jest okej-wysłała mi słaby uśmiech-A ty jak się czujesz?-zapytała cichutko,a kąciki jej ust wygięły się lekko w uśmieszku.
-Poparzyłem się w pracy,ale jest już okej-odparłem miło cicho chichocząc,przyglądałem się dziewczynie chcąc doszukać się w niej chociaż jednej wady.Bycie kimś tak idealnym jak ona chyba podchodzi pod grzech.Niebieskooka uformowała usta na kształt litery "o" .
-Jezu co się stało?!-zapytała przerażona,cicho zachichotałem i pokazując jej małą rankę,zapewniłem,że wszystko jest okej,nagle dostrzegłem słabą fioletową,wielką plamę na
jej policzku.Rozszerzyłem szeroko oczy-Co się stało w twój policzek!?-wrzasnąłem zdenerwowany delikatnie potykając jej skóry.Dziewczyna cofnęła się o krok i spuściła głowę
-To nic takiego,po prostu miałam małe zderzenie z szafką-odparła z bladym uśmiechem,wiedziałem,że kłamie od kiedy to kanty szafki są w kształcie pięści.
-Lilly nie kłam-syknąłem ponownie pochodząc do blondynki-Ktoś cię uderzył?-szepnąłem zaciskając dłoń w pięść.Dziewczyna westchnęła-Justin to nie istotne-powiedziała cicho drżącym
głosem-Jest istotne!Nikt nie ma prawa cię bić!-wrzasnąłem łapiąc twarz Lilly-Jesteś za śliczna,za delikatna i za idealna,by ktokolwiek kładł na tobie swoją rękę-szepnąłem i pogładziłem kciukiem
jej siny policzek.Co za chuj mógł uderzyć dziewczynę!?
-Justin,ale to był pierwszy raz i za pewne ostatni-dziewczyna szepnęła,jakby się mnie bała.Spuściła wzrok na swoje buty.Głośno westchnąłem i zacisnąłem zęby.
-Nie obchodzi mnie,który on nie ma prawda tego robić-syknąłem-Nie wrócisz tam-dodałem poważnie.Nie chciałem,by jakiś pierdolony palant bił ją,ona nie ma prawa cierpieć.

Lilly's POV:
Próbowałam zakryć sino-fioletowy policzek,jednak poległam.Kolor był zbyt nasycony,by w jakikolwiek sposób udało się to zamaskować.Wszystko szło dobrze,jednak Justin zauważył to,ale co ja sobie myślałam?Że nie zobaczy wielkiej fioletowej plamy zajmującej połowę mojego policzka?
To musiałby być ślepy.Wiedziałam,że tak na to zareaguje,wiedziałam.
-Justin naprawdę przesadzasz,czuję się dobrze-powiedziałam cicho i niepewnie spojrzałam w oczy szatyna,były cholernie ciemne,na serio się zezłościł.
To jest miłe,że on sie o mnie troszczy,że mu na mnie zależy,jestem szczęśliwa z tego powodu.
-Nie Lilly,ja nie przesadzam-szepnął delikatnie przytulając mnie do siebie-Po prostu się martwię,nie chcę byś została krzywdzona-dodał patrząc na mnie z troską.Był taki opiekuńczy,przy nim czułam się bezpiecznie.Próbowałam mu jakoś przemówić do rozsądku,że więcej się to nie zdarzy,jednak nie chce mnie słuchać,kpił z moich słów.
-Dzisiaj zabieram cię do siebie i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu-powiedział zdeterminowany uśmiechając się lekko.On był dla mnie jak anioł,który pomaga przejść mi przez to pasmo nieszczęść,
które teraz mnie dosięgają.Żałuję,że nie poznałam go wcześniej.-Justin..-nie zdążyłam dokończyć,gdyż spojrzałam przez ramię bruneta,dostrzegłam Nicka,który piorunował mnie wzrokiem-Lilly odsuń się od niego!-
wrzasnął-Co ci wczoraj mówiłem!-krzyknął ponownie podchodząc coraz bliżej nas.Bałam się go,bałam się,że drugi raz mnie uderzy.Justin powolnie wsunął mnie za swoje ciało,stanął na przeciwko Nicka,byli takiego samego
wzrostu.Jus zmierzył mojego odprawcę morderczym wzrokiem,po czym popchnął go do tyłu-Odpierdol się od niej,albo pożałujesz!-ryknął patrząc na niego strasznym spojrzeniem.Gdyby wzrok mógłby zabijać,Nick dawno byłby już martwy.
-Nie pamiętasz pedałku co ci wczoraj mówiłem?-zaśmiał się kpiąco,podchodząc bliżej nas-Mogę robić z nią co chcę,ona mieszka z nami,jest pod naszą opieką,więc nie masz prawa mi rozkazywać!-warknął,natomiast ja odruchowo cofnęłam się o krok, bałam się,że sytuacja z wczoraj się powtórzy-Może się szybko wyprowadzić-syknął Justin zaciskając dłonie w pięści,Nick zaśmiał się tylko kpiąco-Że co proszę?Nie mów za nią,ona też ma swój język i wie jak go używać-zachichotał ponuro,a ja czułam
jak łzy napływają mi do oczy,cały świat zaczął wirować,a nogi stały się jak z waty.On teraz chce wykorzystać wszystko co kiedyś z nimi robiłam przeciwko mnie? A ja go uważałam za przyjaciela,ale po tym jak mnie uderzył,jest moim koszmarem!Nienawidzę go!
-Oh,a więc uważasz się za świetnego opiekuna kutasie?Miło się bije dziewczyny?-Justin spytał sarkastycznym tonem,Nick spoważniał-Nie chciała się słuchać musiała ponieść konswkwencje-warknął-Swoją drogą może niech ona coś powie,ma swoje usta i wie do czego ich
używać,nie musisz mówić za nią chłoptasiu-zaśmiał się.Nie mogłam już dłużej,próbowałam być silna,jednak poległam,zaczęłam cicho płakać,schowałam twarz w dłonie i usiadłam na ławce,wiedząc,że moje nogi dłużej by mnie nie utrzymały.
-Ej skarbie nie płacz-szepnął Justin obracając się w moją stronę i ponownie mnie przytulając,znowu usłyszałam ten kpiący ton Nicka rozbrzmiewający w moich uszach-I co Lilly?Co mi chcesz powiedzieć?-zapytał rozbawiony,nie odezwałam się ani słowem,tylko wtuliłam w
bruneta,zaczęłam głośniej płakać,to mnie przerastało-Spierdalaj stąd sukinsynie!-krzyknął Justin piorunując go wzrokiem-Shh skarbie jestem tu-mruknął mi miło do ucha.
-Zobaczymy się w domu młoda,jeśli w ogóle się pojawisz,albo nie,bo zamiast tego będziesz się pieprzyć ze swoim kochasiem,a bądźmy szczerze tylko w tym jesteś dobra-zaśmiał się podle i już miał odchodzić,kiedy Justin podbiegł do niego i z całej siły uderzył go szczękę.Nick
padł jak długi na ziemię i wycierał krew z ust.Oboje bili się i szarpali,szybko wstałam z ławki i stanęłam pomiędzy nimi,nagle poczułam rozszywający ból w moim brzuchu,potem straciłam przytomność.Jedyne co widziałam to ciemność,jasne światło,moi rodzice i brat...



Mam nadzieję,że się wam spodoba.Bardzo proszę,abyście komentowali i wyrażali swoje opinię,będę wdzięczna;)

3 komentarze: