"Budowanie poczucia pewności siebie, chęć zaimponowania, poszukiwanie akceptacji, złudne poczucie bliskości z ludźmi – to niektóre z przyczyn mojej ucieczki w narkotyki."- Paweł Przecławski
Lilly's POV
Kolejna nieprzespana noc z rzędu,tak znane mi myśli,krążące po mojej głowie.Oddaliliśmy się z Justinem od siebie,zupełnie nie wiem jak to się stało.Przecież byliśmy ze sobą tak związani,prawie jak para.Byliśmy przyjaciółmi,a teraz? Nie wiem czy jesteśmy nawet kumplami.Westchnęłam w duchu.Justin wyszedł z domu,nawet nie mówiąc mi dokąd się udaje.Siedziałam sama,pogrążona we własnych myślach,próbująca doszukać się odpowiedzi na moje własne pytania.Podwinęłam rękawy swojej bluzy,ukazując tym samym moje fioletowe żyły.Uśmiechnęłam się na samą myśl,iż mogłabym poczuć ponownie to błogie uczucie.Ponownie poczuć ten wspaniały stan jaki dają mi narkotyki.Już dawno zerwałam z tym świństwem,gdyż Justin...On był moim narkotykiem,ale gdy piękne czasy minęły,ja potrzebuję..Potrzebuję tego.Szybko podniosłam się z łóżka biegnąc do korytarza,gdzie wisiała moja kurtka.Dotarłam tam,od czasu do czasu potykając się o własne nogi.Zaczęłam obszukiwać kurtkę, gdzieś tam mogłam ukryć swoją heroinę.Moje poszukiwania zostały zakończone,gdy w swoich dłoniach trzymała mały,przeźroczysty woreczek wypełniony proszkiem.Pobiegłam z powrotem na górę,przełożyłam wszystkie rzeczy jakie leżały na komodzie, na łóżko i wysypałam tam trochę boskiej substancji.Rozdzieliłam proszek,wzięłam rurkę oraz zaczęłam go wciągać.Za każdym razem kaszlałam,ponieważ już dawno tego nie robiłam.Po kilku minutach powtarzania moich czynności,opadłam na łóżko,a świat w mojej głowie wirował,to było takie cudowne.Wszystkie nękające mnie pytania znikły,cała szara rzeczywistość ulotniła się.Byłam tylko ja i narkotyki.Śmiałam się jak głupia,sama do siebie.Wszystko w tym stanie wydawało się śmieszne.Nagle usłyszałam trzask drzwiami-Lilly!Wróciłem!-krzyknął radośnie znany mi głos,Justin.Na komodzie nie zostało w ogóle proszku,bo cały wciągnęłam.Jeden plus,jednak mój obecny stan jest zły i z pewnością zaniepokoi Justina.Usłyszałam kroki na górę,po chwili w drzwiach ujrzałam Justina z wielkim uśmiechem na ustach.Jednak jego uśmiech szybko znikł.Byłam w samej,seksownej bieliźnie,powodując,że jego głodne oczy mogły obejrzeć moje ciało-Chodź tu-wyszeptałam seksownie powoli podnosząc nogi,uginając je w kolanach i rozchylając.Szatyn przełknął nerwowo ślinę,zastanawiał się co zrobić.Zaczął powolnymi kroczkami iść ku mnie,aż w końcu dotarł do łóżka i siadł na brzegu.Podniosłam się do pozycji siedzącej,złapałam Justina za ksozulkę i przyciągnęłam go do siebie,złączając nasze usta.Szatyn był zaskoczony moimi ruchami,ale z pewnością mu się to podobało,zważywszy na to,iż oddał pocałunek.Nasze usta poruszały się w zsynchronizowanym tempie.Narkotyki dawały mi pewność siebie oraz odwagę,gdybym ich nie zażyła pewnie siedziałabym teraz na łóżku,wciąż użalając się na swoim życiem.Popchnęłam szatyna na łóżko wchodząc na niego i siadając okrakiem,wciąż zachłannie go całując.Justin powoli oderwał się od moich ust-Lilly nie możemy-odparł stanowczo,jednak zignorowałam to i ponownie złączyłam nasze usta.-Lilly!-krzyknął Justin ściągając mnie ze swojego ciała i sadzając na łóżku,popatrzył mi głęboko w oczy,jakby chciał doszukać się prawdy-Lilly..o kurwa-szepnął drżącym głosem patrząc w moje rozszerzone źrenice-Ty ćpałaś..-szepnął i natychmiast wstał z łóżka-Dlaczego ty do cholery sobie robisz!?Niszczysz sie!Chcesz umrzeć do kurwy nędzy!?-krzyknął wkurzony,a zarazem zawiedziony moją obojętną postawą.-Oj Justin-zachichotałam lekceważąco machając ręką,nie byłam teraz sobą.
-Przestań! Odpowiedz na pytanie!-krzyknął,potęgując swoją wściekłość,nagle jego wzrok odruchowo opadł na podłogę,schylił się i podniósł woreczek-Kurwa Lilly oszalałaś!?-wrzasnął-Nie możesz tego próbować!To jest dla ludzi doświadczonych! Narkomanów,a ty nimi nie jesteś!-dodał,a jego oczy wręcz płonęły gniewem-Właśnie chodzi o to,że jestem-odparłam obojętnym tonem,cicho cichocząc.Szatyn zamarł i upuścił woreczek na podłogę.Nie mógł się ruszyć z miejsca,w ten oto sposób wiedziała,że zniszczyłam to co przez ten krótki okres budowaliśmy...
UGH! Beznadziejny!Strasznie brakuję mi weny,tego bloga i tak nikt nie czyta,więc nawet nie wiem po chuja ja się przejmuję i dodaje te rozdziały huh? Pod ostatnim postem,był jeden,jeden jedyny komentarz,więc nawet nie powinnam tego opublikować.To jest beznadzieja i cholera..po co ja jeszcze to gówno piszę..Napiszcie mi po co? Bo ja nie wiem do cholery..UGH!Tak czy siak,jeśli jeszcze tolerujecie to cholerstwo to czytajcie czy coś..bo jak narazie wisi mi to i tak nikt tego nie czyta,więc chyba to zawiesze..
13 grudnia 2013
7 grudnia 2013
Chapter 7: Hesitance
"Gdy zaufania brak, duszę przeżera rdza. Gdzieś muszą być granice. Czas i tak każdemu dołoży, pamiętaj o tym. "-William Wharton
Justin's POV:
Wszystko było jak piękny sen. Te pocałunki, pieszczoty, świadomość posiadania najpiękniejszej kobiety na świecie. Wszystko. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Wspaniały sen przerodził się w koszmar. Cały czar prysł jak bańka mydlana, gdy spojrzałem na przerażoną twarz blondynki. Oddech dziewczyny był nierówny oraz chaotyczny, łapczywie próbowała zaczerpnąć powietrza. Naprawdę zacząłem się niepokoić. Twarz niebieskookiej piękności nie wyrażała żadnych emocji, jednak jej oczy mówiły za siebie. Błękitne tęczówki dziewczyny wyrażały ból oraz rozpacz.
-Skarbie wszystko w porządku?-mruknąłem cicho, niepokojąc się stanem dziewczyny. Jasnowłosa wpatrywała się w oddal, ignorując moje słowa. Była zupełnie nieobecna. Blondynka stała jak zahipnotyzowana patrząc się w jeden punkt.
-Shawty?Kochanie słyszysz mnie?-zapytałem ponownie delikatnie łapiąc jej dłoń, którą dziewczyna rozpaczliwie ścisnęła, jakby od tego zależało jej życie. Bez zbędnych słów mocno przyciągnąłem ją do siebie oraz zamknąłem w niedźwiedzim uścisku. Uspokajająco gładziłem skórę jej pleców i szeptałem czułe słowa do ucha, chcąc by poczuła się choćby trochę lepiej. Lilly zaczęła szlochać w moje ramię, nigdy przedtem nie widziałem jej w tak złym stanie.
-J-J-Justin-szepnęła przerażona jąkając się oraz bardziej wtulając w mój tors-Prosiłam tylko o spędzenie jednego przyjemnego dnia, czy to,aż takie trudne?-dodała zrozpaczona, na co ja mocniej ją przytuliłem. Chciałem, aby wiedziała, że ma mnie i ja zawsze będę przy niej.
-Shh skarbie-szepnąłem z troską. Delikatnie złapałem za jej uda i podniosłem do góry. Dziewczyna owinęła swoje nogi w okół mojego pasa, chowając twarz w zgięciu mojej szyi. Powoli udałem się do wnętrza mieszkania. Przeszedłem przez salon, kuchnię, aż wreszcie dotarłem do sypialni. Ostrożnie położyłem ją na łóżku, a zaraz potem dołączyłem do niebieskookiej, mocno dociskając jej drobne ciało do siebie. Tak bardzo pragnąłem, aby ona była moja, tylko i na zawsze moja. Pragnąłem czuć jej miękkie usta każdego ranka, czuć jej bliskość oraz ciepło promieniujące od jej ciała. Każdego dnia chciałem słyszeć jej słodki głos, uroczy chichot oraz widzieć piękne błękitne oczy blondynki. Przerwałem swoje myśli i zerknąłem na spokojną twarz Lilly. Dziewczyna spała, a jej klatka piersiowa unosiła się powoli w górę i w dół. Z jej oczu wciąż wyciekały pojedyńcze krople słonej cieczy, które ocierałem swoim kciukiem. Zrobię wszystko, aby czuła się przy mnie bezpieczna. Wszystko. Złapałem jeden kosmyk jej jasnych włosów i zacząłem okręcać go na swoim palcu. Z jej malinowych ust wydobywały się spokojne ciche oddechy. Studiowałem wzrokiem jej piękne ciało dociśnięte do mojego kiedy moje oczy natrafiły na jej żyły. Zamarłem. Mój wzrok natrafił na ślady po igłach, które wyglądały na dawne, a nawet kilkuletnie. Do głowy przyszła mi tylko jedna myśl "Ona jest narkomanką". Nerwowo przełknąłem ślinę. Nie, nie to nie może być prawda. Ona nie może być narkomanką. Jest zbyt delikatna, zbyt krucha oraz niewinna, by ćpać. Delikatnie przejechałem palcem po jej sinej żyle i odruchowo skrzywiłem się. Musi być na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Ona nie była, nie jest i nigdy nie będzie ćpunką.Po mojej głowie krążyło miliony pytań,na które zupełnie nie znałem odpowiedzi.Pocałowałem czubek głowy Lilly,a zaraz sam odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Lilly's POV:
Nieszczęścia oraz cierpienia, które katowały moją duszę nie były lekkie.Nie miałam,ani chwili wytchnienia,by móc odpocząć od tej pierdolonej rzeczywistości.Po telefonie Nicka dopiero dostrzegłam jak słaba jestem.Zawsze byłam mu uległa i spełniałam jego zachcianki.Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść niąsących na sobą kolejne dawki bólu oraz udręk.Przy Justinie po prostu czuję się jak księżniczka,jakbym była dla niego najważniejsza,choć wiem,że tak nie jest. Szatyn sprawia bym poczuła się lepiej z litości,tylko dlatego,że mi współczuje.Całowaliśmy się tyle razy,ale jestem przekonana,iż te pocałunki nic dla niego nie znaczyły.Jestem tylko kolejną dziewczyną,jego kumpelką,przyjaciółką.Leżałam spokojnie wtulona w ramiona Justin,aż wkrótce moje powieki stały się zbyt ciężkie i opadły.Byłam wykończona.Żyję w ciągłym biegu,próbując pokonać przeszkody, utrudniające mi drogę do szczęścia.Spałam cicho oddychając,gdy nagle usłyszałam hałas.Natychmiast poderwałam sie do góry,rozglądając dookoła.Z dołu dobiegały przekleństwa oraz krzyki.Nerwowo przełknęłam ślinę.Spojrzałam w lewo i dostrzegłam słodko śpiącego Justina,miał naprawdę mocny sen.Byłam przerażona.Nie wiedziałam co,ani przynajmniej kto zakłóca nam sen.Powoli zwlekłam się z łóżka,stawiając swoje stopy na miękkim dywanie,którego włókna łaskotały moje nogi.Zarzuciłam na siebie szlafrok, ostrożnie oraz cicho zaczęłam iść w stronę dobiegających hałasów.Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa,strach za bardzo przejął nade mną kontrolę.Zeszłam na palcach po schodach i lekko wychyliłam głowę zza ściany.Zastygłam w miejscu,nie mogąc się poruszyć.Przed moimi oczami widniał obraz wysokiego,dobrze zbudowanego mężczyzny w kominiarce.Już chciałam wydać z siebie pisk przerażenia,kiedy zatkałam sobie usta i jak najszybciej wbiegłam po schodach.Ta scena wydawała się horrorem,strasznym koszmarem,z którego nie można sie wybudzić.Wpadłam do sypialni Justina,trzaskając za sobą drzwiami,a następnie osuwając się po nich.Podkulając nogi pod brodę,oddychałam ciężko oraz nierówno.Ciało trzęsło się,a umysł nie działał prawidłowo.Szok oraz przerażenie zawładnęło moim ciałem.Nagle do moich uszu dobiegł cichy głos szatyna.
-Skarbie?To ty?-mruknął zaspany,cicho ziewając.Obudziłam go.Siedziałam skulona,opierając się o drzwi.Nie odezwałam się ani słowem,po prostu milczałam jak grób.Justin powoli zeszedł z łóżka,idąc w moim kierunku.Klęknął przede mną,ujmowszy moją twarz w dłonie.
-Lilly co się dzieje?-szepnął w moje usta.W jego głosie była wyczuwalna troska oraz zmartwienie.
-T-t-t-am na dole ktoś jest-zebrałam się na pisk i rzuciłam w ramiona Justina,mocno do niego przylegając.Potrzebowałam jego ciepła,jego obecności.Czułam jak ciało szatyna spięło się,a jego serce zaczęło szybciej bić.Ukrywał swoje uczucia wewnątrz nie chcąc wypuścić ich na światło dzienne.
-Skarbie pójdę do sprawdzić-mruknął nerwowo lekko mnie od siebie odsuwając.Pozwoliłam na to,ostrożnie odsunęłam sie od niego.Szatyn zeszedł na dół,lecz zaraz po chwili wrócił.
-Kochanie dlaczego żartowałaś,ja naprawdę się przestraszyłem-mruknąłem lekko zdenerowany.Rozszerzyłam oczy w szoku.
-C-c-co?Ale jak to?! Przecież on tam był!Justin ja naprawdę widziałam mężczyznę w kominiarce!-wykrzyczałam przerażona patrząc na szatyna ,niedowierzając w jego słowa.Justin prychnął,a na jego twarzy zagościł chytry uśmiech-Skarbie dośc tej szopki,przyznaj,że po prostu żartowałaś-mruknął z widoczną krztą rozbawienia w jego głosie,kręcąc głową.Ja naprawdę go widziałam,to nie był wymysł mojej wyobraźni.Ja naprawdę go widziałam.
-Justin,ale ja...-nie dokończyłam,bo w moich uszach zabrzmiał śmiech szatyna-Daruj sobie kotku-mruknął całując moją głowę oraz wychodząc z pomieszczenia.Dlaczego on mi nie wierzy? Czy straciłam jego zaufanie?Naprawdę nie wiem co się stało.Stałam w osłupieniu,nie mogąc wykonanać jakiegokolwiek kroku.Westchnęłam w duchu i poprostu odchyliłam się do tyłu,opadając na miękkie łoże.Naprawdę nie rozumiem,czy Justin ma jakiś powód,aby już mi nie ufać?
O mój boże!Ile ja się zbierałam,aby to napisać.Cholera jasna wenę straciłam xD Rozdział myślę,że wyszedł jako tako,ale to już pozostawiam do waszej oceny.Rozdział 8 nie wiem kiedy się pojawi.Postaram się jak najszybciej.Buziaczki<3
Justin's POV:
Wszystko było jak piękny sen. Te pocałunki, pieszczoty, świadomość posiadania najpiękniejszej kobiety na świecie. Wszystko. Jednak to było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Wspaniały sen przerodził się w koszmar. Cały czar prysł jak bańka mydlana, gdy spojrzałem na przerażoną twarz blondynki. Oddech dziewczyny był nierówny oraz chaotyczny, łapczywie próbowała zaczerpnąć powietrza. Naprawdę zacząłem się niepokoić. Twarz niebieskookiej piękności nie wyrażała żadnych emocji, jednak jej oczy mówiły za siebie. Błękitne tęczówki dziewczyny wyrażały ból oraz rozpacz.
-Skarbie wszystko w porządku?-mruknąłem cicho, niepokojąc się stanem dziewczyny. Jasnowłosa wpatrywała się w oddal, ignorując moje słowa. Była zupełnie nieobecna. Blondynka stała jak zahipnotyzowana patrząc się w jeden punkt.
-Shawty?Kochanie słyszysz mnie?-zapytałem ponownie delikatnie łapiąc jej dłoń, którą dziewczyna rozpaczliwie ścisnęła, jakby od tego zależało jej życie. Bez zbędnych słów mocno przyciągnąłem ją do siebie oraz zamknąłem w niedźwiedzim uścisku. Uspokajająco gładziłem skórę jej pleców i szeptałem czułe słowa do ucha, chcąc by poczuła się choćby trochę lepiej. Lilly zaczęła szlochać w moje ramię, nigdy przedtem nie widziałem jej w tak złym stanie.
-J-J-Justin-szepnęła przerażona jąkając się oraz bardziej wtulając w mój tors-Prosiłam tylko o spędzenie jednego przyjemnego dnia, czy to,aż takie trudne?-dodała zrozpaczona, na co ja mocniej ją przytuliłem. Chciałem, aby wiedziała, że ma mnie i ja zawsze będę przy niej.
-Shh skarbie-szepnąłem z troską. Delikatnie złapałem za jej uda i podniosłem do góry. Dziewczyna owinęła swoje nogi w okół mojego pasa, chowając twarz w zgięciu mojej szyi. Powoli udałem się do wnętrza mieszkania. Przeszedłem przez salon, kuchnię, aż wreszcie dotarłem do sypialni. Ostrożnie położyłem ją na łóżku, a zaraz potem dołączyłem do niebieskookiej, mocno dociskając jej drobne ciało do siebie. Tak bardzo pragnąłem, aby ona była moja, tylko i na zawsze moja. Pragnąłem czuć jej miękkie usta każdego ranka, czuć jej bliskość oraz ciepło promieniujące od jej ciała. Każdego dnia chciałem słyszeć jej słodki głos, uroczy chichot oraz widzieć piękne błękitne oczy blondynki. Przerwałem swoje myśli i zerknąłem na spokojną twarz Lilly. Dziewczyna spała, a jej klatka piersiowa unosiła się powoli w górę i w dół. Z jej oczu wciąż wyciekały pojedyńcze krople słonej cieczy, które ocierałem swoim kciukiem. Zrobię wszystko, aby czuła się przy mnie bezpieczna. Wszystko. Złapałem jeden kosmyk jej jasnych włosów i zacząłem okręcać go na swoim palcu. Z jej malinowych ust wydobywały się spokojne ciche oddechy. Studiowałem wzrokiem jej piękne ciało dociśnięte do mojego kiedy moje oczy natrafiły na jej żyły. Zamarłem. Mój wzrok natrafił na ślady po igłach, które wyglądały na dawne, a nawet kilkuletnie. Do głowy przyszła mi tylko jedna myśl "Ona jest narkomanką". Nerwowo przełknąłem ślinę. Nie, nie to nie może być prawda. Ona nie może być narkomanką. Jest zbyt delikatna, zbyt krucha oraz niewinna, by ćpać. Delikatnie przejechałem palcem po jej sinej żyle i odruchowo skrzywiłem się. Musi być na to jakieś logiczne wytłumaczenie. Ona nie była, nie jest i nigdy nie będzie ćpunką.Po mojej głowie krążyło miliony pytań,na które zupełnie nie znałem odpowiedzi.Pocałowałem czubek głowy Lilly,a zaraz sam odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Lilly's POV:
Nieszczęścia oraz cierpienia, które katowały moją duszę nie były lekkie.Nie miałam,ani chwili wytchnienia,by móc odpocząć od tej pierdolonej rzeczywistości.Po telefonie Nicka dopiero dostrzegłam jak słaba jestem.Zawsze byłam mu uległa i spełniałam jego zachcianki.Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść niąsących na sobą kolejne dawki bólu oraz udręk.Przy Justinie po prostu czuję się jak księżniczka,jakbym była dla niego najważniejsza,choć wiem,że tak nie jest. Szatyn sprawia bym poczuła się lepiej z litości,tylko dlatego,że mi współczuje.Całowaliśmy się tyle razy,ale jestem przekonana,iż te pocałunki nic dla niego nie znaczyły.Jestem tylko kolejną dziewczyną,jego kumpelką,przyjaciółką.Leżałam spokojnie wtulona w ramiona Justin,aż wkrótce moje powieki stały się zbyt ciężkie i opadły.Byłam wykończona.Żyję w ciągłym biegu,próbując pokonać przeszkody, utrudniające mi drogę do szczęścia.Spałam cicho oddychając,gdy nagle usłyszałam hałas.Natychmiast poderwałam sie do góry,rozglądając dookoła.Z dołu dobiegały przekleństwa oraz krzyki.Nerwowo przełknęłam ślinę.Spojrzałam w lewo i dostrzegłam słodko śpiącego Justina,miał naprawdę mocny sen.Byłam przerażona.Nie wiedziałam co,ani przynajmniej kto zakłóca nam sen.Powoli zwlekłam się z łóżka,stawiając swoje stopy na miękkim dywanie,którego włókna łaskotały moje nogi.Zarzuciłam na siebie szlafrok, ostrożnie oraz cicho zaczęłam iść w stronę dobiegających hałasów.Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa,strach za bardzo przejął nade mną kontrolę.Zeszłam na palcach po schodach i lekko wychyliłam głowę zza ściany.Zastygłam w miejscu,nie mogąc się poruszyć.Przed moimi oczami widniał obraz wysokiego,dobrze zbudowanego mężczyzny w kominiarce.Już chciałam wydać z siebie pisk przerażenia,kiedy zatkałam sobie usta i jak najszybciej wbiegłam po schodach.Ta scena wydawała się horrorem,strasznym koszmarem,z którego nie można sie wybudzić.Wpadłam do sypialni Justina,trzaskając za sobą drzwiami,a następnie osuwając się po nich.Podkulając nogi pod brodę,oddychałam ciężko oraz nierówno.Ciało trzęsło się,a umysł nie działał prawidłowo.Szok oraz przerażenie zawładnęło moim ciałem.Nagle do moich uszu dobiegł cichy głos szatyna.
-Skarbie?To ty?-mruknął zaspany,cicho ziewając.Obudziłam go.Siedziałam skulona,opierając się o drzwi.Nie odezwałam się ani słowem,po prostu milczałam jak grób.Justin powoli zeszedł z łóżka,idąc w moim kierunku.Klęknął przede mną,ujmowszy moją twarz w dłonie.
-Lilly co się dzieje?-szepnął w moje usta.W jego głosie była wyczuwalna troska oraz zmartwienie.
-T-t-t-am na dole ktoś jest-zebrałam się na pisk i rzuciłam w ramiona Justina,mocno do niego przylegając.Potrzebowałam jego ciepła,jego obecności.Czułam jak ciało szatyna spięło się,a jego serce zaczęło szybciej bić.Ukrywał swoje uczucia wewnątrz nie chcąc wypuścić ich na światło dzienne.
-Skarbie pójdę do sprawdzić-mruknął nerwowo lekko mnie od siebie odsuwając.Pozwoliłam na to,ostrożnie odsunęłam sie od niego.Szatyn zeszedł na dół,lecz zaraz po chwili wrócił.
-Kochanie dlaczego żartowałaś,ja naprawdę się przestraszyłem-mruknąłem lekko zdenerowany.Rozszerzyłam oczy w szoku.
-C-c-co?Ale jak to?! Przecież on tam był!Justin ja naprawdę widziałam mężczyznę w kominiarce!-wykrzyczałam przerażona patrząc na szatyna ,niedowierzając w jego słowa.Justin prychnął,a na jego twarzy zagościł chytry uśmiech-Skarbie dośc tej szopki,przyznaj,że po prostu żartowałaś-mruknął z widoczną krztą rozbawienia w jego głosie,kręcąc głową.Ja naprawdę go widziałam,to nie był wymysł mojej wyobraźni.Ja naprawdę go widziałam.
-Justin,ale ja...-nie dokończyłam,bo w moich uszach zabrzmiał śmiech szatyna-Daruj sobie kotku-mruknął całując moją głowę oraz wychodząc z pomieszczenia.Dlaczego on mi nie wierzy? Czy straciłam jego zaufanie?Naprawdę nie wiem co się stało.Stałam w osłupieniu,nie mogąc wykonanać jakiegokolwiek kroku.Westchnęłam w duchu i poprostu odchyliłam się do tyłu,opadając na miękkie łoże.Naprawdę nie rozumiem,czy Justin ma jakiś powód,aby już mi nie ufać?
O mój boże!Ile ja się zbierałam,aby to napisać.Cholera jasna wenę straciłam xD Rozdział myślę,że wyszedł jako tako,ale to już pozostawiam do waszej oceny.Rozdział 8 nie wiem kiedy się pojawi.Postaram się jak najszybciej.Buziaczki<3
17 listopada 2013
Chapter 6 : Indecent Things
"Pieszczoty są jak owoc zielony i mdły, Serca – jak bicze błyskawic, bolesne i duże – Zamiast ust do pocałunków najbezwstydnejszych,Podam ci różę"-Stefan Napierski
Justin's POV
Nasze wargi już się praktycznie dotykały,już miałem zasmakować jej pysznych ust,kiedy do naszych uszu dobiegł dźwięk klaksonu.Cholera..tak bardzo pragnąłem ją pocałować,a tu takiego coś.Zrezygnowany westchnąłem i popatrzyłem w oczy Lilly.
-Za chwileczkę to dokończymy-mruknąłem seksownie całując jej policzek.Wyszedłem z
wody,założyłem spodnie na mokre bokserki oraz udałem się na podjazd,gdzie zobaczyłem Broke-przyjaciółkę mojej mamy.Co ona tu robi? Powoli podszedłem do niej i przywitałem się
-Dzień dobry-wymusiłem delikatny uśmiech-Co panią tutaj sprowadza?-zapytałem udawanym, przesłodzonym tonem.
-Ależ ja tylko wpadłam zobaczyć jak się czujesz-odparła słodko,może zbyt słodko.Westchnąłem.Podczas,gdy ja sile się na rozmowę z Broke,Lilly siedzi sama w
basenie-Przepraszam Broke,ale jestem trochę zajęty-odparłem poważnie krzyżując ręce na piersi.Jasnowłosa kobieta zachichotała,nie wiem z czego ona się śmieję,ale dobrze.
-Tak właśnie widzę,a kto to pływa u ciebie w basenie?-zapytała wścipsko,nie cierpię ciekawskich ludzi-Nikt taki,ja muszę lecieć cześć-odparłem szybko,nie czekając co jeszcze ma kobieta do powiedzenia i zdecydowanym krokiem skierowałem się w stronę basenu. Lilly pływała w tą i z powrotem z nudów,
zdjąłem spodnie i z rozbiegu wskoczyłem do wody.Jedyne co usłyszałem to pisk blondynki,zachichotałem-Ej no skarbie to tylko ja-zaśmiałem się i uniosłem ręce do góry w obronnym geście,dziewczyna odwróciła sie do mnie tyłem,udawała obrażoną tak? To jeszcze zobaczymy..Zanurkowałem pod wodę,złapałem jej nogę i pociągnąłem w dół.Lilly krzyknęła przestraszona.Oboje znaleźliśmy się na dnie basenu,ostrożnie ująłem jej twarz w dłonie i delikatnie złączyłem nasze usta.Chciałem ponownie poczuć jej miękkie,wspaniałe wargi,blondynka uśmiechnęła się przy pocałunku,a w moim brzuchu pojawiło sie przyjemne uczucie. Powolnie poruszałem ustami,by po chwili przejechać językiem po jej wardze.Pocałunek pod wodą jest boski.Gdy zabrakło nam powietrza wynurzyliśmy się oraz kontynuowaliśmy nasz gorący pocałunek.Dziewczyna otworzyła usta,dzięki czemu mój język wślizgnął się do środka,nasze języki po chwili poruszały się w namiętnym tańcu.Oparłem Lilly o brzeg basenu,zaś jej nogi owinęły się wokół mojego pasa.Przeniosłem nasz pocałunek na wyższy stopień,dłonie zsunąłem na jędrne pośladki dziewczyny.
Blondynka gwałtownie zaczerpnęła powietrza,nasze języki walczyły o dominację.Zacisnąłem dłonie na jej tyłku wypuszczając z ust cichy jęk.Naparłem biodrami na jej krok i uśmiechnąłem się.Można być tak idealnym jak Lilly? To chyba podchodzi pod grzech.
Lilly's POV
Cholera..to wszystko było takie nierealne.Moje życie było koszmarem,a teraz stało się
bajką,ale jestem pewna,że to nie będzie trwało wiecznie,w ogóle to wszystko się skończy,
gdy Justin dowie się,że jestem ćpunką.On mnie zostawi,ale na razie będę żyć chwilą.
Justin docisnął mnie do swojego ciała,jęknęłam w usta chłopaka,czułam jak jego kolega napiera na moją strefę intymną,pocałunek z każdą chwila robił się coraz bardziej namiętny.
-Jeśli chcesz,bym przestał powiedz-mruknął opierając swoje czoło o moje oraz głośno oddychając,cicho zachichotałam.
-Nawet jakbym chciała to powiedzieć,nie mogłabym-uśmiechnęłam sie chytrze ponownie złączając nasze usta.Justin uśmiechnął się triumfalnie i włożył jeszcze więcej siły w ten pocałunek.To było idealne,ta chwila była perfekcyjna.Czułam jak przesunął swoje dłonie na wewnętrzną stronę moich ud.Zaczął delikatnie masować moją skórę,to uczucie było obłędne.Moje serce biło jak oszalałe,a ja nie mogłam powtrzymywać swoich cichych jęków,kochałam czuć jego dotyk,kochałam,gdy był tak blisko mnie.Nawet nie byliśmy
parą,co najdziwniejsze my nawet nie byliśmy przyjaciółmi,znaliśmy się zaledwie parę dni.Szatyn przesunął swoją jedną dłoń na mój brzuch,delikatnie go głaszcząc.Mruczałam zadowolona,delikatnie oderwałam się od przepysznych warg Justina,a następnie przeniosłam swoje usta na jego kark,szyję oraz szczękę
-Jesteś taka seksowna-jęknął zadowolony,widocznie podobało mu się.Wsunął jeden palec za gumkę moich majtek na biodrze-Chciałbym robić z tobą takie rzeczy...-stęknął mocniej napierając na mnie.Polizał moją szyję i zagryzł płatek mojego ucha,to było seksowne.
-Na przykład jakie?-szepnęłam uwodzicielsko do jego ucha,zassałam skórę na jego szyi i
przygryzłam ją lekko.Ponownie zacisnął rękę na moich pośladkach i cicho warknął-Nieprzyzwoite księżniczko-stwierdził słodko całując moją szczękę.O Mój Boże! Czy on naprawdę to powiedział?!
-Mmm chcę znać szczegóły-jęknęłam i oderwałam się od jego szyi,uśmiechnęłam się szeroko dumna ze swojej pracy,zrobiłam chłopakowi fioletową malinkę.
-Chcę cię w moim łóżku-szepnął do mojego ucha cicho chichocząc-Nagą-dodał przygryzając płatek mojego ucha,zamruczałam seksownie-To się da załatwić,ale jeszcze nie teraz-powiedziałam spokojnie,ale zarazem poważnie.Nie wiem kim dla siebie jesteśmy to nie odpowiednie..poczułam jak jego ręka wędruje na moją kobiecość,zaczął delikatnie ocierać swoimi palcami o moją intymna strefę-Justin przepraszam,ale nie..-odparłam poważnie lekko odsuwając się od chłopaka-Ohh przepraszam-mruknął zakłopotany nerwowo drapiąc swój kark,ja po prostu nie mogłam,nie mogłam..Nie wiem kim jesteśmy..znajomymi?kumplami?
przyjaciółmi?przyjaciółmi do pieszczot?Nie wiem,dlatego to jest powód dla którego nie
chcę tego robić-Nie Justin nie przepraszaj-posłałam chłopakowi delikatny uśmiech,który
on odwzajemnił,nagle do moich uszu dobiegł dźwięk piosenki Single Ladies,szybko
wyszłam z basenu i wyjęłam ze swojej dolnej części garderoby telefon,nie spoglądając kto dzwoni odebrałam połączenie-Hallo?-odezwałam się pewnie,po drugiej stronie słuchawki była głucha cisza-Hallo?-powtórzyłam zaniepokojona.
-Daję ci godzine na powrót do domu,jeśli tego nie zrobisz ja cię znajdę i pożałujesz..-
wysyczał męski głos do słuchawki.Zamarłam,a moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki,
to był Nick...człowiek,który mnie uderzył,który był moim przyjacielem,a okazał się potworem.. Co ja mam teraz zrobić?
Hej kochani...dziękuję za te tysiąc wyświetleń<3 To miłe,że czytacie ten chłam,no a więc przepraszam,że musieliście tak długo czekać na ten rozdział,ale miałam komplikację..:( Laptop się psuję i wszystkie moje rozdziały poszły w pizdu,a teraz muszę pisać od początku..ehh..;/ Rozdział niesprawdzony,więc nie wiem czy będzie dobry,jednak mam nadzieję,że wam się spodoba:) Czytasz komentuj;)
10 listopada 2013
Chapter 5: Apology
"Miłość ci wszystko wybaczy"-Julian Tuwim
Justin's POV:
Biłem się z tym skurwielem,nagle pomiędzy nas weszła Lilly,próbując nas rozdzielić.Mój cios był wycelowany w Nicka,jednak blondynka mi w tym przeszkodziła i trafiłem w jej drobne ciało.Dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć,tylko upadła na ziemię.Mój głos uwiązł w gardle,a w oczach
momentalnie pojawiły mi się łzy,jak ja kurwa mogłem ją uderzyć!?Ja się pytam jak!?Szybko wziąłem dziewczynę na ręce,była nieprzytomna, widziałem,że nie mogła złapać oddechu.Kurwa! Jednak Nick szybko zadzwonił na karetkę,która już po chwili się zjawiła.Wzięli dziewczynę na nosze i włożyli
do furgonetki.Długo musiałem błagać ratowników,by pozwolili mi z nimi jechać,jednak ostatecznie zgodzili się.Wsiadłem do ambulansu i złapałem dziewczynę za rękę,delikatnie
gładziłem ją kciukiem-Kochanie słyszysz mnie?Ja przepraszam naprawdę nie chciałem-wyszeptałem załamany drżącym głosem,z moich powiek wydobywało się coraz więcej łez,które
spływały mi po policzkach.Nie wierzę,że to ja ją uderzyłem.-Proszę ocknij się-dodałem błagalnym ,trzęsącym się głosem.Widziałem jak Lilly rozpaczliwie próbowała złapać oddech,ratownicy
próbowali jej pomóc.Jak ja mogłem jej wyrządzić tak dużą krzywdę!?Trzymałem mocno jej rękę,uniosłem ją na wysokość swoich ust i zacząłem składać mokre pocałunki na jej kostkach
-Tak bardzo przepraszam-wyszeptałem załamany i zamknąłem powieki,chcąc powstrzymać łzy wypływające z moich oczu.Wmawiałem sobie,że wszystko jest dobrze,ale nic z tych rzeczy.Właśnie uderzyłem kobietę,na której
tak cholernie mi zależy.Jestem potworem! Jestem pewny,że moje oczy są cholernie czerwone od ciągłego płaczu.Dojechaliśmy do szpitala,niestety musiałem zostać w poczekalni.Niecierpliwie i nerwowo chodziłem po szpitalu ciągnąć się
za końcówki włosów i przeklinając siebie oraz swoje pierdolone szczęście.Nareszcie miałem kogoś normalnego,kogoś na kim mi tak cholernie zależało,a ja co zrobiłem?Sprawiłem,że trafiła do szpitala.Miałem wrażenie jakby wszystko wokół
mnie rozpadało się na kawałki.To nie wydawało się normalne,nie wydawało się realne,nigdy w życiu nie uderzyłem dziewczyny,no aż do tej pory...ale ja nie chciałem.Kręciłem się po holu w tą i z powrotem.To wszystko mnie przytłaczało.Nagle zobaczyłem
pielęgniarkę pędzącą w stronę sali,do której zawieźli Lilly.Pobiegłem za pielęgniarką,delikatnie wychyliłem głowę zza drzwi.Zamarłem,zobaczyłem tam ją,leżącą nieprzytomnie na łóżku.Serce rozpadło mi się na tysiące kawałeczków,zamknąłem oczy i modliłem się,
by wszystko było z nią w porządku oraz by jak najszybciej wybudziła się.Powolnym krokiem wszedłem do sali i poprosiłem pielęgniarkę-Przepraszam,kiedy Lilly wybudzi się?-zapytałem zmartwiony,pięlęgniarka posłała mi delikatny uśmiech.
-Już wkrótce,może nawet zaraz-odparła,a jej kąciki ust były lekko uniesione ku górze,kiwnąłem głową,a ona wyszła z sali.Wziąłem głęboki wdech i podchodząc do szpitalnego łóżka,powoli opadłem na niewygodne krzesło.Delikatnie gładziłem jej włosy i szeptałem miłe słówka.
Mój wzrok opadł na jej ręce,to co zobaczyłem kompletnie mnie zaskoczyło.Jej żyły były sine,a na nich były ślady po kłuciu,co jest grane?Ahh może miała pobieranie krwi,tak to na pewno to,próbowałem sobie wmówić,jednak w głębi duszy czułem,że coś złego się dzieję.
-Wszystko będzie dobrze -szepnąłem i delekatnie musnąłem jej policzek,na razie byliśmy tylko przyjaciółmi,ale ja mam zamiar to zmienić.Już niedługo ona będzie moją dziewczyną.Złapałem jej maleńką dłoń i splotłem nasze palce u rąk,nagle poczułem jak jej dłoń zadrżała,a na twarz dziewczyny
wkroczył mały uśmiech.Widziałem jak próbowała podnieść swoje powieki.Po paru próbach udało jej się to.Wyglądałem jak porzucony szczeniak,byłem załamany,tym,że uderzyłem kogoś na kim tak cholernie mi zależało,nie pojmuję jak ja mogłem?!
Lilly's POV:
Strasznie bolała mnie klatka piersiowa,mało co pamiętam z tego co się wydarzyło.Ostatnie co pamiętam to ja próbująca rozdzielić bijących się chłopaków,a zaraz potem ogromny ból przeszywający moje ciało.
Obudziłam się w szpitalu,czułam czyjąś obecność przy mnie,gdy otworzyłam oczy ujrzałam zapłakanego Justina,to był wstrząsający widok,zwłaszcza dlatego,że był dla mnie cholernie ważny.Otworzyłam usta,lecz nie mogłam wydobyć z siebie,ani
jednego odgłosu,czułam jakby moje ciało przebijało tysiące sztyletów.
Usłyszałam tylko uspokajający głos mojego anioła,czyli Justina-Księżniczko tak bardzo przepraszam-wyszeptał zdołowany,a po jego policzkach ponownie zaczęła spływać słona ciecz.Powolnie podniosłam rękę i otarłam jego łzy,posłałam mu blady uśmiech.
Nie wiedziałam,że to Justin mnie uderzył,ale za to wiem,że na pewno nie zrobił tego celowo-Justin jest dobrze,nie chciałeś-wyszeptałam słabo cicho kaszląc,skrzywiłam się czując ponowny ból w okolicach moich żeber.
-Nie wybaczę sobie tego ,nigdy-szepnął załamany,a z jego oczu wypływało coraz więcej łez,widzieć go,aż w takiej rozsypce było po prostu torturą.Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej,co było nie lada trudnym wyzwaniem.Ujęłam twarz bruneta w swoje dłonie i popatrzyłam mu głęboko w oczy
-Justin czuję się dobrze,wiem,że nie chciałeś mnie skrzywdzić,cały czas byłeś przy mnie to najważniejsze.Naprawdę nic się nie stało,ty sobie nie wybaczasz,ale ja tobie tak-uśmiechnęłam się i delikatnie cmoknęłam policzek chłopaka.Tak bardzo chciałabym poczuć jego miękkie,gorące usta na swoich wargach,ale to nie jest na to czas.Tak pamiętam całowaliśmy się po moją
kamienicą,ale nie sądzę,by to dla niego coś znaczyło.Czułam jak moje dłonie drżą co było spowodowane brakiem choćby małej ilości narkotyków,brakowało mi ich,ale wiem,że muszę być silna.-Kiedy będę mogła stąd wyjść?-zapytałam cicho przygryzając nerwowo wnętrze swojego policzka,nie lubiłam szpitali,ogólnie
kto za nimi przepada,bo ja nie znam takiej osoby.Chłopak wstał z krzesła i udał się do pielęgniarki z właśnie tym pytaniem,które zadałam jemu.Po około czterech minutach wrócił z szerokim uśmiechem na twarz-Zbieraj się złotko możesz wychodzić!-krzyknął radośnie,przez co także i na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Zeskoczyłam z łóżka czego od razu pożałowałam czując ból rozszywający moją klatkę piersiową.Czułam jak zaczynam lecieć do przodu,lecz dzięki szybkiemu refleksowi Justina nie upadłam.Trzymał mnie w swoich silnych ramionach,delikatnie przyciskając do swojej piersi.Nie wiedziałam kim my dla siebie jesteśmy.Kumple?Przyjeciele?Para?Nie znałam na to odpowiedzi.
Justin pocałował mnie w głowę i wziął na ręce,o dziwo byłam w swoich ubraniach,a nie w tej szpitalnej koszuli,która nie zakrywa tyłka,ugh to jest jedna z rzeczy,której nie cierpię w szpitalach.Szatyn wyszedł ze mną z budynku,nie miał samochodu,więc przez całą drogę mnie niósł.Oczywiście protestowałam,ale jak to on stwierdził "jestem lekka jak piórko"..kłamca.Justin przez całą drogę
zabawiał mnie,robił dziwne miny,właściwie to robił wszystko by pozwolić mi zapomnieć o tych przykrych wydarzeniach,które ostatnio przydarzają mi się dzień w dzień.Jak na razie nieźle dawał sobie radę.Po około pół godziny dotarliśmy do jego mieszkania,on w przeciwieństwie do mnie mieszkał w domu,muszę przyznać,że nawet ładnym.Miał dwa piętra,ogród oraz niewielki basen.
Chłopak otworzył drzwi i wniósł mnie do środka jak pannę młodą,co powiem.. podobało mi się.Dom był naprawdę zachwycający,nie był jakimś tam luksusowym apartamentem,ale był przytulny i gościnny.W środku panowała miła atmosfera.Nagle do mojej głowy dotarły słowa Nicka" Będziesz się z nim pieprzyć,bo oboje wiemy,że tylko w tym jesteś dobra".Justin myślał,że on kłamię.
O to chodzi,że Nick mówił prawdę,to boli mnie najbardziej,ale nie mogę powiedzieć tego Jusowi,zostawiłby mnie.Z moich zamyśleń wyrwał mnie uspokajający głos szatyna-Moja mama pojechała do cioci,wróci dopiero za trzy dni,odpoczniesz albo zjesz coś,co ty na to?-spytał miło oblizując wargi.Pokiwałam głową i powoli zeskoczyłam z rąk chłopaka.
-Masz cudowne mieszkanie-uśmiechnęłam się lekko i rozglądałam po domu.Chłopak cicho się zaśmiał-Dziękuję.Jesteś może głodna?-zapytał z troską,jednak ja pokręciłam głową na nie.Jadłam bardzo mało,czasem nawet jeden posiłek na cały dzień.-A więc chcesz zobaczyć mój pokój?-spytał słodko zagryzając wargi.Jezu Justin nie rób tak,bo to sprawia cię jeszcze bardziej seksowniejszym,a ja
mam ochotę całować twoje usta,co ja bredzę?-Tak pewnie-odparłam uśmiechnięta,moja klatka piersiowa przestawała boleć,już prawie w ogóle nie czułam jakiegokolwiek bólu.
-Zapraszam-szepnął tajemniczo,ciągnąc mnie za sobą-O to moja komnata-zachichotał wprowadzając mnie do niewielkiego,ciemnoniebieskiego pokoju.Jej, był naprawdę cudowny.
-Jest piękny-mruknęłam zachwycona,pokój typowego nastolatka,to nie równa się z moim obskurnym pomieszczeniem,w którym sypiam,mimo,że mam pieniądze nigdy nie przyszło mi do głowy,żeby wyprowadzić się od chłopaków,aż do czasu,kiedy Nick nie podniósł na mnie pięści,teraz muszę się poważnie zastanowić.
Mój wzrok błądził po pokoju chłopaka,zatrzymałam się oczyma na rodzinnych fotografiach wiszących na ścianie,były urocze,a zwłaszcza mały Justin grający w hokeja.
-Nie jest jakiś fajny,ale sądzę,że jest dość okej-stwierdził uśmiechając się szeroko,na co cicho zachichotałam-Chodź pokażę ci księżniczkowy pokój Jazzy,zechcesz zwymiotować różem-chłopak wybuchł śmiechem,a ja zawtórowałam mu,poszłam za Jusem i oboje wkroczyliśmy do różowego pomieszczenia,Justin miał rację,mam ochotę zwymiotować różowym kolorem,wszędzie były jednorożcce,kucyki Ponny,
księżniczki oraz tęcze-O Jezu-zaśmiałam się-Wszystko dla mojej,małej siostrzyczki,ale przyznaj nie wytrzymasz tu nawet pięciu minut-stwierdził rozbawiony zerkając na mnie.Zaczęło mi się kręcić w głowie,nawet nie zorientowałam się,kiedy zaczęłam lecieć do tyłu.Justin złapał mnie szybko przytulając do siebie-Nie wiedziałem,że aż tak źle na to zareagujesz-burknął zdziwiony wyciągając mnie na korytarz.Byłam
osłabiona,nie brałam nic od wczoraj-Nie w porządku,czasem tak mam,to nie z powodu pokoju,chociaż to też przyprawiło mnie o zawroty głowy-lekko zachichotałam.
-Chodź usiądziesz,a ja zrobię ci coś do jedzenia-powiedziałem szybko-Widocznie jesteś za słaba kwiatuszku-stwierdził zmartwiony,ohh to słodkie,że się o mnie troszczy.
-Nie Justin,w porządku,często tak mam,bo nie jem mięsa.Jestem wegetarianką,to dlatego-uśmiechnęłam się lekko,to fakt to był jeden z powodów moich zawrotów głowy,zaś drugi to nie branie narkotyków,mój organizm był do nich przyzwyczajony.-Okej jak wolisz,nie będę cię zmuszał-burknął zmieszany-Więc co chcesz robić księżniczko?-zapytał słodko.
Wpadłam na pomysł-Masz basen prawda?-zachichotałam-Tak mam-odparł rozbawiony-Chcesz iść na basen?-dodał unosząc brwi ku górze oraz uśmiechając sie uroczo.
-Chodźmy!-pisnęłam radośnie i złapałam go za rękę ciągnąc ku dworowi.-Ale nie masz kostiumu!-zauważył chłopak,nie odpowiedziałam mu tylko rozebrałam się do bielizny,stwierdziłam,że wystarczy,wskoczyłam do wody.Specjalnie wybrałam basen,ponieważ chciałam ponownie
zobaczyć Justina bez koszulki-Jesteś seksowna-wymamrotał chłopak,miał lekko rozchylone usta,po których zaraz przejechał swoim językiem.To był bardzo seksowny ruch.Justin także się rozebrał i dołączył do mnie-Mmm seksowny kaloryferek-zachichotałam.Cholera on był taki gorący.Justin podpłynął do mnie
i objął mnie w pasie przysuwając do siebie-Nick,kim on dla ciebie jest?-szepnął zerkając w moje oczy,westchnęłam.
-Nikim,na pewno nie po tym co powiedział-odszepnęłam cicho-Nie chcę go już znać,kiedyś był moim przyjacielem,a teraz?Nie ważne-odpowiedziałam cicho.Chłopak trącił nosem moją szyję-Nie bądź przez niego smutna-mruknął,po czym
delikatnie musnął mój policzek-Jesteś taka piękna-dodał z uśmiechem.Od razu na twarzy pojawił mi się uśmiech oraz rumieńce-Dziękuję-szepnęłam i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.Boże on był idealny,szkoda,że nigdy nie będzie mój.Nagle chłopak delikatnie zbliżył się do moich ust-Mogę?-zapytał,wyczuwałam niepewność w jego głosie,uśmiechnęłam się i pokiwałam głową,pragnęłam tego,nasze usta już praktycznie się stykały,kiedy usłyszeliśmy głośny dźwięk klaksonu na podjeździe.No kurwa,że w takim momencie!?
To się porobiło;D Proszę o komentarze;) No,a więc czytajcie i komentujcie.Im więcej będzie komentarzy tym dłuższy i ciekawszy będzie rozdział,przepraszam,że was szantażuję,ale najwyraźniej muszę.Ja padam.Buziaczki ♥
Justin's POV:
Biłem się z tym skurwielem,nagle pomiędzy nas weszła Lilly,próbując nas rozdzielić.Mój cios był wycelowany w Nicka,jednak blondynka mi w tym przeszkodziła i trafiłem w jej drobne ciało.Dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć,tylko upadła na ziemię.Mój głos uwiązł w gardle,a w oczach
momentalnie pojawiły mi się łzy,jak ja kurwa mogłem ją uderzyć!?Ja się pytam jak!?Szybko wziąłem dziewczynę na ręce,była nieprzytomna, widziałem,że nie mogła złapać oddechu.Kurwa! Jednak Nick szybko zadzwonił na karetkę,która już po chwili się zjawiła.Wzięli dziewczynę na nosze i włożyli
do furgonetki.Długo musiałem błagać ratowników,by pozwolili mi z nimi jechać,jednak ostatecznie zgodzili się.Wsiadłem do ambulansu i złapałem dziewczynę za rękę,delikatnie
gładziłem ją kciukiem-Kochanie słyszysz mnie?Ja przepraszam naprawdę nie chciałem-wyszeptałem załamany drżącym głosem,z moich powiek wydobywało się coraz więcej łez,które
spływały mi po policzkach.Nie wierzę,że to ja ją uderzyłem.-Proszę ocknij się-dodałem błagalnym ,trzęsącym się głosem.Widziałem jak Lilly rozpaczliwie próbowała złapać oddech,ratownicy
próbowali jej pomóc.Jak ja mogłem jej wyrządzić tak dużą krzywdę!?Trzymałem mocno jej rękę,uniosłem ją na wysokość swoich ust i zacząłem składać mokre pocałunki na jej kostkach
-Tak bardzo przepraszam-wyszeptałem załamany i zamknąłem powieki,chcąc powstrzymać łzy wypływające z moich oczu.Wmawiałem sobie,że wszystko jest dobrze,ale nic z tych rzeczy.Właśnie uderzyłem kobietę,na której
tak cholernie mi zależy.Jestem potworem! Jestem pewny,że moje oczy są cholernie czerwone od ciągłego płaczu.Dojechaliśmy do szpitala,niestety musiałem zostać w poczekalni.Niecierpliwie i nerwowo chodziłem po szpitalu ciągnąć się
za końcówki włosów i przeklinając siebie oraz swoje pierdolone szczęście.Nareszcie miałem kogoś normalnego,kogoś na kim mi tak cholernie zależało,a ja co zrobiłem?Sprawiłem,że trafiła do szpitala.Miałem wrażenie jakby wszystko wokół
mnie rozpadało się na kawałki.To nie wydawało się normalne,nie wydawało się realne,nigdy w życiu nie uderzyłem dziewczyny,no aż do tej pory...ale ja nie chciałem.Kręciłem się po holu w tą i z powrotem.To wszystko mnie przytłaczało.Nagle zobaczyłem
pielęgniarkę pędzącą w stronę sali,do której zawieźli Lilly.Pobiegłem za pielęgniarką,delikatnie wychyliłem głowę zza drzwi.Zamarłem,zobaczyłem tam ją,leżącą nieprzytomnie na łóżku.Serce rozpadło mi się na tysiące kawałeczków,zamknąłem oczy i modliłem się,
by wszystko było z nią w porządku oraz by jak najszybciej wybudziła się.Powolnym krokiem wszedłem do sali i poprosiłem pielęgniarkę-Przepraszam,kiedy Lilly wybudzi się?-zapytałem zmartwiony,pięlęgniarka posłała mi delikatny uśmiech.
-Już wkrótce,może nawet zaraz-odparła,a jej kąciki ust były lekko uniesione ku górze,kiwnąłem głową,a ona wyszła z sali.Wziąłem głęboki wdech i podchodząc do szpitalnego łóżka,powoli opadłem na niewygodne krzesło.Delikatnie gładziłem jej włosy i szeptałem miłe słówka.
Mój wzrok opadł na jej ręce,to co zobaczyłem kompletnie mnie zaskoczyło.Jej żyły były sine,a na nich były ślady po kłuciu,co jest grane?Ahh może miała pobieranie krwi,tak to na pewno to,próbowałem sobie wmówić,jednak w głębi duszy czułem,że coś złego się dzieję.
-Wszystko będzie dobrze -szepnąłem i delekatnie musnąłem jej policzek,na razie byliśmy tylko przyjaciółmi,ale ja mam zamiar to zmienić.Już niedługo ona będzie moją dziewczyną.Złapałem jej maleńką dłoń i splotłem nasze palce u rąk,nagle poczułem jak jej dłoń zadrżała,a na twarz dziewczyny
wkroczył mały uśmiech.Widziałem jak próbowała podnieść swoje powieki.Po paru próbach udało jej się to.Wyglądałem jak porzucony szczeniak,byłem załamany,tym,że uderzyłem kogoś na kim tak cholernie mi zależało,nie pojmuję jak ja mogłem?!
Lilly's POV:
Strasznie bolała mnie klatka piersiowa,mało co pamiętam z tego co się wydarzyło.Ostatnie co pamiętam to ja próbująca rozdzielić bijących się chłopaków,a zaraz potem ogromny ból przeszywający moje ciało.
Obudziłam się w szpitalu,czułam czyjąś obecność przy mnie,gdy otworzyłam oczy ujrzałam zapłakanego Justina,to był wstrząsający widok,zwłaszcza dlatego,że był dla mnie cholernie ważny.Otworzyłam usta,lecz nie mogłam wydobyć z siebie,ani
jednego odgłosu,czułam jakby moje ciało przebijało tysiące sztyletów.
Usłyszałam tylko uspokajający głos mojego anioła,czyli Justina-Księżniczko tak bardzo przepraszam-wyszeptał zdołowany,a po jego policzkach ponownie zaczęła spływać słona ciecz.Powolnie podniosłam rękę i otarłam jego łzy,posłałam mu blady uśmiech.
Nie wiedziałam,że to Justin mnie uderzył,ale za to wiem,że na pewno nie zrobił tego celowo-Justin jest dobrze,nie chciałeś-wyszeptałam słabo cicho kaszląc,skrzywiłam się czując ponowny ból w okolicach moich żeber.
-Nie wybaczę sobie tego ,nigdy-szepnął załamany,a z jego oczu wypływało coraz więcej łez,widzieć go,aż w takiej rozsypce było po prostu torturą.Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej,co było nie lada trudnym wyzwaniem.Ujęłam twarz bruneta w swoje dłonie i popatrzyłam mu głęboko w oczy
-Justin czuję się dobrze,wiem,że nie chciałeś mnie skrzywdzić,cały czas byłeś przy mnie to najważniejsze.Naprawdę nic się nie stało,ty sobie nie wybaczasz,ale ja tobie tak-uśmiechnęłam się i delikatnie cmoknęłam policzek chłopaka.Tak bardzo chciałabym poczuć jego miękkie,gorące usta na swoich wargach,ale to nie jest na to czas.Tak pamiętam całowaliśmy się po moją
kamienicą,ale nie sądzę,by to dla niego coś znaczyło.Czułam jak moje dłonie drżą co było spowodowane brakiem choćby małej ilości narkotyków,brakowało mi ich,ale wiem,że muszę być silna.-Kiedy będę mogła stąd wyjść?-zapytałam cicho przygryzając nerwowo wnętrze swojego policzka,nie lubiłam szpitali,ogólnie
kto za nimi przepada,bo ja nie znam takiej osoby.Chłopak wstał z krzesła i udał się do pielęgniarki z właśnie tym pytaniem,które zadałam jemu.Po około czterech minutach wrócił z szerokim uśmiechem na twarz-Zbieraj się złotko możesz wychodzić!-krzyknął radośnie,przez co także i na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Zeskoczyłam z łóżka czego od razu pożałowałam czując ból rozszywający moją klatkę piersiową.Czułam jak zaczynam lecieć do przodu,lecz dzięki szybkiemu refleksowi Justina nie upadłam.Trzymał mnie w swoich silnych ramionach,delikatnie przyciskając do swojej piersi.Nie wiedziałam kim my dla siebie jesteśmy.Kumple?Przyjeciele?Para?Nie znałam na to odpowiedzi.
Justin pocałował mnie w głowę i wziął na ręce,o dziwo byłam w swoich ubraniach,a nie w tej szpitalnej koszuli,która nie zakrywa tyłka,ugh to jest jedna z rzeczy,której nie cierpię w szpitalach.Szatyn wyszedł ze mną z budynku,nie miał samochodu,więc przez całą drogę mnie niósł.Oczywiście protestowałam,ale jak to on stwierdził "jestem lekka jak piórko"..kłamca.Justin przez całą drogę
zabawiał mnie,robił dziwne miny,właściwie to robił wszystko by pozwolić mi zapomnieć o tych przykrych wydarzeniach,które ostatnio przydarzają mi się dzień w dzień.Jak na razie nieźle dawał sobie radę.Po około pół godziny dotarliśmy do jego mieszkania,on w przeciwieństwie do mnie mieszkał w domu,muszę przyznać,że nawet ładnym.Miał dwa piętra,ogród oraz niewielki basen.
Chłopak otworzył drzwi i wniósł mnie do środka jak pannę młodą,co powiem.. podobało mi się.Dom był naprawdę zachwycający,nie był jakimś tam luksusowym apartamentem,ale był przytulny i gościnny.W środku panowała miła atmosfera.Nagle do mojej głowy dotarły słowa Nicka" Będziesz się z nim pieprzyć,bo oboje wiemy,że tylko w tym jesteś dobra".Justin myślał,że on kłamię.
O to chodzi,że Nick mówił prawdę,to boli mnie najbardziej,ale nie mogę powiedzieć tego Jusowi,zostawiłby mnie.Z moich zamyśleń wyrwał mnie uspokajający głos szatyna-Moja mama pojechała do cioci,wróci dopiero za trzy dni,odpoczniesz albo zjesz coś,co ty na to?-spytał miło oblizując wargi.Pokiwałam głową i powoli zeskoczyłam z rąk chłopaka.
-Masz cudowne mieszkanie-uśmiechnęłam się lekko i rozglądałam po domu.Chłopak cicho się zaśmiał-Dziękuję.Jesteś może głodna?-zapytał z troską,jednak ja pokręciłam głową na nie.Jadłam bardzo mało,czasem nawet jeden posiłek na cały dzień.-A więc chcesz zobaczyć mój pokój?-spytał słodko zagryzając wargi.Jezu Justin nie rób tak,bo to sprawia cię jeszcze bardziej seksowniejszym,a ja
mam ochotę całować twoje usta,co ja bredzę?-Tak pewnie-odparłam uśmiechnięta,moja klatka piersiowa przestawała boleć,już prawie w ogóle nie czułam jakiegokolwiek bólu.
-Zapraszam-szepnął tajemniczo,ciągnąc mnie za sobą-O to moja komnata-zachichotał wprowadzając mnie do niewielkiego,ciemnoniebieskiego pokoju.Jej, był naprawdę cudowny.
-Jest piękny-mruknęłam zachwycona,pokój typowego nastolatka,to nie równa się z moim obskurnym pomieszczeniem,w którym sypiam,mimo,że mam pieniądze nigdy nie przyszło mi do głowy,żeby wyprowadzić się od chłopaków,aż do czasu,kiedy Nick nie podniósł na mnie pięści,teraz muszę się poważnie zastanowić.
Mój wzrok błądził po pokoju chłopaka,zatrzymałam się oczyma na rodzinnych fotografiach wiszących na ścianie,były urocze,a zwłaszcza mały Justin grający w hokeja.
-Nie jest jakiś fajny,ale sądzę,że jest dość okej-stwierdził uśmiechając się szeroko,na co cicho zachichotałam-Chodź pokażę ci księżniczkowy pokój Jazzy,zechcesz zwymiotować różem-chłopak wybuchł śmiechem,a ja zawtórowałam mu,poszłam za Jusem i oboje wkroczyliśmy do różowego pomieszczenia,Justin miał rację,mam ochotę zwymiotować różowym kolorem,wszędzie były jednorożcce,kucyki Ponny,
księżniczki oraz tęcze-O Jezu-zaśmiałam się-Wszystko dla mojej,małej siostrzyczki,ale przyznaj nie wytrzymasz tu nawet pięciu minut-stwierdził rozbawiony zerkając na mnie.Zaczęło mi się kręcić w głowie,nawet nie zorientowałam się,kiedy zaczęłam lecieć do tyłu.Justin złapał mnie szybko przytulając do siebie-Nie wiedziałem,że aż tak źle na to zareagujesz-burknął zdziwiony wyciągając mnie na korytarz.Byłam
osłabiona,nie brałam nic od wczoraj-Nie w porządku,czasem tak mam,to nie z powodu pokoju,chociaż to też przyprawiło mnie o zawroty głowy-lekko zachichotałam.
-Chodź usiądziesz,a ja zrobię ci coś do jedzenia-powiedziałem szybko-Widocznie jesteś za słaba kwiatuszku-stwierdził zmartwiony,ohh to słodkie,że się o mnie troszczy.
-Nie Justin,w porządku,często tak mam,bo nie jem mięsa.Jestem wegetarianką,to dlatego-uśmiechnęłam się lekko,to fakt to był jeden z powodów moich zawrotów głowy,zaś drugi to nie branie narkotyków,mój organizm był do nich przyzwyczajony.-Okej jak wolisz,nie będę cię zmuszał-burknął zmieszany-Więc co chcesz robić księżniczko?-zapytał słodko.
Wpadłam na pomysł-Masz basen prawda?-zachichotałam-Tak mam-odparł rozbawiony-Chcesz iść na basen?-dodał unosząc brwi ku górze oraz uśmiechając sie uroczo.
-Chodźmy!-pisnęłam radośnie i złapałam go za rękę ciągnąc ku dworowi.-Ale nie masz kostiumu!-zauważył chłopak,nie odpowiedziałam mu tylko rozebrałam się do bielizny,stwierdziłam,że wystarczy,wskoczyłam do wody.Specjalnie wybrałam basen,ponieważ chciałam ponownie
zobaczyć Justina bez koszulki-Jesteś seksowna-wymamrotał chłopak,miał lekko rozchylone usta,po których zaraz przejechał swoim językiem.To był bardzo seksowny ruch.Justin także się rozebrał i dołączył do mnie-Mmm seksowny kaloryferek-zachichotałam.Cholera on był taki gorący.Justin podpłynął do mnie
i objął mnie w pasie przysuwając do siebie-Nick,kim on dla ciebie jest?-szepnął zerkając w moje oczy,westchnęłam.
-Nikim,na pewno nie po tym co powiedział-odszepnęłam cicho-Nie chcę go już znać,kiedyś był moim przyjacielem,a teraz?Nie ważne-odpowiedziałam cicho.Chłopak trącił nosem moją szyję-Nie bądź przez niego smutna-mruknął,po czym
delikatnie musnął mój policzek-Jesteś taka piękna-dodał z uśmiechem.Od razu na twarzy pojawił mi się uśmiech oraz rumieńce-Dziękuję-szepnęłam i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.Boże on był idealny,szkoda,że nigdy nie będzie mój.Nagle chłopak delikatnie zbliżył się do moich ust-Mogę?-zapytał,wyczuwałam niepewność w jego głosie,uśmiechnęłam się i pokiwałam głową,pragnęłam tego,nasze usta już praktycznie się stykały,kiedy usłyszeliśmy głośny dźwięk klaksonu na podjeździe.No kurwa,że w takim momencie!?
To się porobiło;D Proszę o komentarze;) No,a więc czytajcie i komentujcie.Im więcej będzie komentarzy tym dłuższy i ciekawszy będzie rozdział,przepraszam,że was szantażuję,ale najwyraźniej muszę.Ja padam.Buziaczki ♥
Chapter 4: Bad Situation
"Nieważne, jak zła jest sytuacja, zawsze istnieje możliwość, by stała się o tę odrobinę gorsza."-Terry Pratchett
Justin's POV:
Pożegnałem się z Lilly,po czym odwróciłem się i chcąc iść do domu, ruszyłem przed siebie.Nagle przede mną pojawił się wysoki chłopak.
-Odpieprz się od niej chyba,że chcesz skończyć w grobie-syknął po czym wbiegł do kamienicy blondynki. Zdziwiony wzruszyłem ramionami i ruszyłem do domu. Droga była przyjemna,przez cały czas myślałem o Lilly.Ona była jak marzenie,była ideałem. Po około dwudziestu minutach drogi dotarłem
do mieszkania-Mamo jestem w domu!-krzyknąłem wchodząc do kuchni.Niska brunetka gotowała zupę,a ja delikatnie cmoknąłem jej policzek,z mojej twarzy nie schodził uśmiech,gdyż cały czas myślałem o pięknej niebieskookiej.
-Jesteś szczęśliwy Justin,spędziłeś ten dzień z jakąś dziewczyną?-zapytała zadowolona
patrząc na mnie z zachytem
-Mamo!-jęknąłem zawstydzony i odwróciłem się.Jeszcze przez chwilę pobawiłem się z Jazmyn,po czym położyłem ją spać.Na końcu przeliczyłem z mamą wszystkie pieniądze,zmęczony wszedłem do łazienki i biorąc szybki prysznic udałem się do sypialni.
Miałem ochotę porozmawiać z Lilly jednak nie miałem jej numeru.Ale przecież od czego
są książki telefoniczne?Wyjąłem niebieski,duży notes z numerami i zacząłem szukać Lilly Collins,
trochę mi to zajęło.Wbiłem jej numer do swojej komórki i nacisnąłem zieloną słuchawkę czekając,aż odbierze
połączenie.Nie odbierała,a może śpi?No nic zadzwonię jutro.Położyłem się na moim miękkim łóżku,moje wzrok
skierowałem na biały sufit,wciąż myśląc o doskonałej Lilly zasnąłem.Obudziłem się jak zwykle o piątej,codzienna rutyna,
śniadanie i praca.Nasze kolejne spotkanie ma odbyć się także o 12,więc szczęśliwy oddałem sie pracy,odmierzając
czas do właśnie tej godziny.Gdy skończyłem pracę przebrałem się z moich roboczych ubrań w jakieś szare dresy,luźny biały podkoszulek oraz trampki.
Szczęśliwy i podekscytowany ruszyłem w umówione miejsce,czyli do parku.Siadłem na ławce i czekałem na blondwłosą piękność.Nie musiałem długo czekać,gdyż już po chwili zobaczyłem Lilly ubraną w kremową spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z długimi rękawami,zastanawiało mnie to, dlaczego ona zawsze zakłada koszulki,które zakrywały by jej ręce,to było trochę niepokojące,ale nie będę wnikać w szczegóły.Dziewczyna miała koturny,dzięki nim była prawie takiego wzrostu co ja,słodko.
-Hej księżniczko!-zawołałem radośnie podnosząc się i całując jej policzek-Jak samopoczucie?-zapytałem
ciekawy zerkając w jej piękne oczy.Dziewczyna nie wyglądała na szczęśliwą,co się stało?
-Jest okej-wysłała mi słaby uśmiech-A ty jak się czujesz?-zapytała cichutko,a kąciki jej ust wygięły się lekko w uśmieszku.
-Poparzyłem się w pracy,ale jest już okej-odparłem miło cicho chichocząc,przyglądałem się dziewczynie chcąc doszukać się w niej chociaż jednej wady.Bycie kimś tak idealnym jak ona chyba podchodzi pod grzech.Niebieskooka uformowała usta na kształt litery "o" .
-Jezu co się stało?!-zapytała przerażona,cicho zachichotałem i pokazując jej małą rankę,zapewniłem,że wszystko jest okej,nagle dostrzegłem słabą fioletową,wielką plamę na
jej policzku.Rozszerzyłem szeroko oczy-Co się stało w twój policzek!?-wrzasnąłem zdenerwowany delikatnie potykając jej skóry.Dziewczyna cofnęła się o krok i spuściła głowę
-To nic takiego,po prostu miałam małe zderzenie z szafką-odparła z bladym uśmiechem,wiedziałem,że kłamie od kiedy to kanty szafki są w kształcie pięści.
-Lilly nie kłam-syknąłem ponownie pochodząc do blondynki-Ktoś cię uderzył?-szepnąłem zaciskając dłoń w pięść.Dziewczyna westchnęła-Justin to nie istotne-powiedziała cicho drżącym
głosem-Jest istotne!Nikt nie ma prawa cię bić!-wrzasnąłem łapiąc twarz Lilly-Jesteś za śliczna,za delikatna i za idealna,by ktokolwiek kładł na tobie swoją rękę-szepnąłem i pogładziłem kciukiem
jej siny policzek.Co za chuj mógł uderzyć dziewczynę!?
-Justin,ale to był pierwszy raz i za pewne ostatni-dziewczyna szepnęła,jakby się mnie bała.Spuściła wzrok na swoje buty.Głośno westchnąłem i zacisnąłem zęby.
-Nie obchodzi mnie,który on nie ma prawda tego robić-syknąłem-Nie wrócisz tam-dodałem poważnie.Nie chciałem,by jakiś pierdolony palant bił ją,ona nie ma prawa cierpieć.
Lilly's POV:
Próbowałam zakryć sino-fioletowy policzek,jednak poległam.Kolor był zbyt nasycony,by w jakikolwiek sposób udało się to zamaskować.Wszystko szło dobrze,jednak Justin zauważył to,ale co ja sobie myślałam?Że nie zobaczy wielkiej fioletowej plamy zajmującej połowę mojego policzka?
To musiałby być ślepy.Wiedziałam,że tak na to zareaguje,wiedziałam.
-Justin naprawdę przesadzasz,czuję się dobrze-powiedziałam cicho i niepewnie spojrzałam w oczy szatyna,były cholernie ciemne,na serio się zezłościł.
To jest miłe,że on sie o mnie troszczy,że mu na mnie zależy,jestem szczęśliwa z tego powodu.
-Nie Lilly,ja nie przesadzam-szepnął delikatnie przytulając mnie do siebie-Po prostu się martwię,nie chcę byś została krzywdzona-dodał patrząc na mnie z troską.Był taki opiekuńczy,przy nim czułam się bezpiecznie.Próbowałam mu jakoś przemówić do rozsądku,że więcej się to nie zdarzy,jednak nie chce mnie słuchać,kpił z moich słów.
-Dzisiaj zabieram cię do siebie i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu-powiedział zdeterminowany uśmiechając się lekko.On był dla mnie jak anioł,który pomaga przejść mi przez to pasmo nieszczęść,
które teraz mnie dosięgają.Żałuję,że nie poznałam go wcześniej.-Justin..-nie zdążyłam dokończyć,gdyż spojrzałam przez ramię bruneta,dostrzegłam Nicka,który piorunował mnie wzrokiem-Lilly odsuń się od niego!-
wrzasnął-Co ci wczoraj mówiłem!-krzyknął ponownie podchodząc coraz bliżej nas.Bałam się go,bałam się,że drugi raz mnie uderzy.Justin powolnie wsunął mnie za swoje ciało,stanął na przeciwko Nicka,byli takiego samego
wzrostu.Jus zmierzył mojego odprawcę morderczym wzrokiem,po czym popchnął go do tyłu-Odpierdol się od niej,albo pożałujesz!-ryknął patrząc na niego strasznym spojrzeniem.Gdyby wzrok mógłby zabijać,Nick dawno byłby już martwy.
-Nie pamiętasz pedałku co ci wczoraj mówiłem?-zaśmiał się kpiąco,podchodząc bliżej nas-Mogę robić z nią co chcę,ona mieszka z nami,jest pod naszą opieką,więc nie masz prawa mi rozkazywać!-warknął,natomiast ja odruchowo cofnęłam się o krok, bałam się,że sytuacja z wczoraj się powtórzy-Może się szybko wyprowadzić-syknął Justin zaciskając dłonie w pięści,Nick zaśmiał się tylko kpiąco-Że co proszę?Nie mów za nią,ona też ma swój język i wie jak go używać-zachichotał ponuro,a ja czułam
jak łzy napływają mi do oczy,cały świat zaczął wirować,a nogi stały się jak z waty.On teraz chce wykorzystać wszystko co kiedyś z nimi robiłam przeciwko mnie? A ja go uważałam za przyjaciela,ale po tym jak mnie uderzył,jest moim koszmarem!Nienawidzę go!
-Oh,a więc uważasz się za świetnego opiekuna kutasie?Miło się bije dziewczyny?-Justin spytał sarkastycznym tonem,Nick spoważniał-Nie chciała się słuchać musiała ponieść konswkwencje-warknął-Swoją drogą może niech ona coś powie,ma swoje usta i wie do czego ich
używać,nie musisz mówić za nią chłoptasiu-zaśmiał się.Nie mogłam już dłużej,próbowałam być silna,jednak poległam,zaczęłam cicho płakać,schowałam twarz w dłonie i usiadłam na ławce,wiedząc,że moje nogi dłużej by mnie nie utrzymały.
-Ej skarbie nie płacz-szepnął Justin obracając się w moją stronę i ponownie mnie przytulając,znowu usłyszałam ten kpiący ton Nicka rozbrzmiewający w moich uszach-I co Lilly?Co mi chcesz powiedzieć?-zapytał rozbawiony,nie odezwałam się ani słowem,tylko wtuliłam w
bruneta,zaczęłam głośniej płakać,to mnie przerastało-Spierdalaj stąd sukinsynie!-krzyknął Justin piorunując go wzrokiem-Shh skarbie jestem tu-mruknął mi miło do ucha.
-Zobaczymy się w domu młoda,jeśli w ogóle się pojawisz,albo nie,bo zamiast tego będziesz się pieprzyć ze swoim kochasiem,a bądźmy szczerze tylko w tym jesteś dobra-zaśmiał się podle i już miał odchodzić,kiedy Justin podbiegł do niego i z całej siły uderzył go szczękę.Nick
padł jak długi na ziemię i wycierał krew z ust.Oboje bili się i szarpali,szybko wstałam z ławki i stanęłam pomiędzy nimi,nagle poczułam rozszywający ból w moim brzuchu,potem straciłam przytomność.Jedyne co widziałam to ciemność,jasne światło,moi rodzice i brat...
Mam nadzieję,że się wam spodoba.Bardzo proszę,abyście komentowali i wyrażali swoje opinię,będę wdzięczna;)
Justin's POV:
Pożegnałem się z Lilly,po czym odwróciłem się i chcąc iść do domu, ruszyłem przed siebie.Nagle przede mną pojawił się wysoki chłopak.
-Odpieprz się od niej chyba,że chcesz skończyć w grobie-syknął po czym wbiegł do kamienicy blondynki. Zdziwiony wzruszyłem ramionami i ruszyłem do domu. Droga była przyjemna,przez cały czas myślałem o Lilly.Ona była jak marzenie,była ideałem. Po około dwudziestu minutach drogi dotarłem
do mieszkania-Mamo jestem w domu!-krzyknąłem wchodząc do kuchni.Niska brunetka gotowała zupę,a ja delikatnie cmoknąłem jej policzek,z mojej twarzy nie schodził uśmiech,gdyż cały czas myślałem o pięknej niebieskookiej.
-Jesteś szczęśliwy Justin,spędziłeś ten dzień z jakąś dziewczyną?-zapytała zadowolona
patrząc na mnie z zachytem
-Mamo!-jęknąłem zawstydzony i odwróciłem się.Jeszcze przez chwilę pobawiłem się z Jazmyn,po czym położyłem ją spać.Na końcu przeliczyłem z mamą wszystkie pieniądze,zmęczony wszedłem do łazienki i biorąc szybki prysznic udałem się do sypialni.
Miałem ochotę porozmawiać z Lilly jednak nie miałem jej numeru.Ale przecież od czego
są książki telefoniczne?Wyjąłem niebieski,duży notes z numerami i zacząłem szukać Lilly Collins,
trochę mi to zajęło.Wbiłem jej numer do swojej komórki i nacisnąłem zieloną słuchawkę czekając,aż odbierze
połączenie.Nie odbierała,a może śpi?No nic zadzwonię jutro.Położyłem się na moim miękkim łóżku,moje wzrok
skierowałem na biały sufit,wciąż myśląc o doskonałej Lilly zasnąłem.Obudziłem się jak zwykle o piątej,codzienna rutyna,
śniadanie i praca.Nasze kolejne spotkanie ma odbyć się także o 12,więc szczęśliwy oddałem sie pracy,odmierzając
czas do właśnie tej godziny.Gdy skończyłem pracę przebrałem się z moich roboczych ubrań w jakieś szare dresy,luźny biały podkoszulek oraz trampki.
Szczęśliwy i podekscytowany ruszyłem w umówione miejsce,czyli do parku.Siadłem na ławce i czekałem na blondwłosą piękność.Nie musiałem długo czekać,gdyż już po chwili zobaczyłem Lilly ubraną w kremową spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z długimi rękawami,zastanawiało mnie to, dlaczego ona zawsze zakłada koszulki,które zakrywały by jej ręce,to było trochę niepokojące,ale nie będę wnikać w szczegóły.Dziewczyna miała koturny,dzięki nim była prawie takiego wzrostu co ja,słodko.
-Hej księżniczko!-zawołałem radośnie podnosząc się i całując jej policzek-Jak samopoczucie?-zapytałem
ciekawy zerkając w jej piękne oczy.Dziewczyna nie wyglądała na szczęśliwą,co się stało?
-Jest okej-wysłała mi słaby uśmiech-A ty jak się czujesz?-zapytała cichutko,a kąciki jej ust wygięły się lekko w uśmieszku.
-Poparzyłem się w pracy,ale jest już okej-odparłem miło cicho chichocząc,przyglądałem się dziewczynie chcąc doszukać się w niej chociaż jednej wady.Bycie kimś tak idealnym jak ona chyba podchodzi pod grzech.Niebieskooka uformowała usta na kształt litery "o" .
-Jezu co się stało?!-zapytała przerażona,cicho zachichotałem i pokazując jej małą rankę,zapewniłem,że wszystko jest okej,nagle dostrzegłem słabą fioletową,wielką plamę na
jej policzku.Rozszerzyłem szeroko oczy-Co się stało w twój policzek!?-wrzasnąłem zdenerwowany delikatnie potykając jej skóry.Dziewczyna cofnęła się o krok i spuściła głowę
-To nic takiego,po prostu miałam małe zderzenie z szafką-odparła z bladym uśmiechem,wiedziałem,że kłamie od kiedy to kanty szafki są w kształcie pięści.
-Lilly nie kłam-syknąłem ponownie pochodząc do blondynki-Ktoś cię uderzył?-szepnąłem zaciskając dłoń w pięść.Dziewczyna westchnęła-Justin to nie istotne-powiedziała cicho drżącym
głosem-Jest istotne!Nikt nie ma prawa cię bić!-wrzasnąłem łapiąc twarz Lilly-Jesteś za śliczna,za delikatna i za idealna,by ktokolwiek kładł na tobie swoją rękę-szepnąłem i pogładziłem kciukiem
jej siny policzek.Co za chuj mógł uderzyć dziewczynę!?
-Justin,ale to był pierwszy raz i za pewne ostatni-dziewczyna szepnęła,jakby się mnie bała.Spuściła wzrok na swoje buty.Głośno westchnąłem i zacisnąłem zęby.
-Nie obchodzi mnie,który on nie ma prawda tego robić-syknąłem-Nie wrócisz tam-dodałem poważnie.Nie chciałem,by jakiś pierdolony palant bił ją,ona nie ma prawa cierpieć.
Lilly's POV:
Próbowałam zakryć sino-fioletowy policzek,jednak poległam.Kolor był zbyt nasycony,by w jakikolwiek sposób udało się to zamaskować.Wszystko szło dobrze,jednak Justin zauważył to,ale co ja sobie myślałam?Że nie zobaczy wielkiej fioletowej plamy zajmującej połowę mojego policzka?
To musiałby być ślepy.Wiedziałam,że tak na to zareaguje,wiedziałam.
-Justin naprawdę przesadzasz,czuję się dobrze-powiedziałam cicho i niepewnie spojrzałam w oczy szatyna,były cholernie ciemne,na serio się zezłościł.
To jest miłe,że on sie o mnie troszczy,że mu na mnie zależy,jestem szczęśliwa z tego powodu.
-Nie Lilly,ja nie przesadzam-szepnął delikatnie przytulając mnie do siebie-Po prostu się martwię,nie chcę byś została krzywdzona-dodał patrząc na mnie z troską.Był taki opiekuńczy,przy nim czułam się bezpiecznie.Próbowałam mu jakoś przemówić do rozsądku,że więcej się to nie zdarzy,jednak nie chce mnie słuchać,kpił z moich słów.
-Dzisiaj zabieram cię do siebie i nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu-powiedział zdeterminowany uśmiechając się lekko.On był dla mnie jak anioł,który pomaga przejść mi przez to pasmo nieszczęść,
które teraz mnie dosięgają.Żałuję,że nie poznałam go wcześniej.-Justin..-nie zdążyłam dokończyć,gdyż spojrzałam przez ramię bruneta,dostrzegłam Nicka,który piorunował mnie wzrokiem-Lilly odsuń się od niego!-
wrzasnął-Co ci wczoraj mówiłem!-krzyknął ponownie podchodząc coraz bliżej nas.Bałam się go,bałam się,że drugi raz mnie uderzy.Justin powolnie wsunął mnie za swoje ciało,stanął na przeciwko Nicka,byli takiego samego
wzrostu.Jus zmierzył mojego odprawcę morderczym wzrokiem,po czym popchnął go do tyłu-Odpierdol się od niej,albo pożałujesz!-ryknął patrząc na niego strasznym spojrzeniem.Gdyby wzrok mógłby zabijać,Nick dawno byłby już martwy.
-Nie pamiętasz pedałku co ci wczoraj mówiłem?-zaśmiał się kpiąco,podchodząc bliżej nas-Mogę robić z nią co chcę,ona mieszka z nami,jest pod naszą opieką,więc nie masz prawa mi rozkazywać!-warknął,natomiast ja odruchowo cofnęłam się o krok, bałam się,że sytuacja z wczoraj się powtórzy-Może się szybko wyprowadzić-syknął Justin zaciskając dłonie w pięści,Nick zaśmiał się tylko kpiąco-Że co proszę?Nie mów za nią,ona też ma swój język i wie jak go używać-zachichotał ponuro,a ja czułam
jak łzy napływają mi do oczy,cały świat zaczął wirować,a nogi stały się jak z waty.On teraz chce wykorzystać wszystko co kiedyś z nimi robiłam przeciwko mnie? A ja go uważałam za przyjaciela,ale po tym jak mnie uderzył,jest moim koszmarem!Nienawidzę go!
-Oh,a więc uważasz się za świetnego opiekuna kutasie?Miło się bije dziewczyny?-Justin spytał sarkastycznym tonem,Nick spoważniał-Nie chciała się słuchać musiała ponieść konswkwencje-warknął-Swoją drogą może niech ona coś powie,ma swoje usta i wie do czego ich
używać,nie musisz mówić za nią chłoptasiu-zaśmiał się.Nie mogłam już dłużej,próbowałam być silna,jednak poległam,zaczęłam cicho płakać,schowałam twarz w dłonie i usiadłam na ławce,wiedząc,że moje nogi dłużej by mnie nie utrzymały.
-Ej skarbie nie płacz-szepnął Justin obracając się w moją stronę i ponownie mnie przytulając,znowu usłyszałam ten kpiący ton Nicka rozbrzmiewający w moich uszach-I co Lilly?Co mi chcesz powiedzieć?-zapytał rozbawiony,nie odezwałam się ani słowem,tylko wtuliłam w
bruneta,zaczęłam głośniej płakać,to mnie przerastało-Spierdalaj stąd sukinsynie!-krzyknął Justin piorunując go wzrokiem-Shh skarbie jestem tu-mruknął mi miło do ucha.
-Zobaczymy się w domu młoda,jeśli w ogóle się pojawisz,albo nie,bo zamiast tego będziesz się pieprzyć ze swoim kochasiem,a bądźmy szczerze tylko w tym jesteś dobra-zaśmiał się podle i już miał odchodzić,kiedy Justin podbiegł do niego i z całej siły uderzył go szczękę.Nick
padł jak długi na ziemię i wycierał krew z ust.Oboje bili się i szarpali,szybko wstałam z ławki i stanęłam pomiędzy nimi,nagle poczułam rozszywający ból w moim brzuchu,potem straciłam przytomność.Jedyne co widziałam to ciemność,jasne światło,moi rodzice i brat...
Mam nadzieję,że się wam spodoba.Bardzo proszę,abyście komentowali i wyrażali swoje opinię,będę wdzięczna;)
9 listopada 2013
Chapter 3: Appointment
"Z kimkolwiek spotkasz się, zadaj sobie z góry pytanie: jakie są też jego zasady co do dobra i zła?
Jeżeli bowiem ma takie, a nie inne zasady co do rozkoszy i bólu, i co do rzeczy, które je tworzą,
co do sławy, hańby, śmierci, życia, nie wyda mi się ani dziwne, ani niespodziewane, jeżeli postąpi tak, a nie inaczej.
A będę pamiętał o tym, że on jest zmuszony postępować tak, a nie inaczej."-Marek Aureliusz
Nie wiem co będzie jak Justin dowie się,że jestem narkomanką.Na pewno
nie zechce mnie znać.Westchnęłam w duchu.Nie ważne i tak nikogo nie obchodzę.
Przez całą noc nie spałam.Świat w głowie wirował,a moje ręce trzęsły się
jak oszalałe,to pewnie przez głód narkotykowy,ale ja muszę wytrzymać.No dalej Lilly
dasz radę,wytrzymasz bądź silna,dla swoich rodziców,dla brata,dla samej siebie.
Cały czas spędziłam na rozmyślaniu nad swoim życiem.Spojrzałam na zegarek,
było w pół do piątej,moje powieki były cholernie ciężkie,nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam
do krainy snów.Jednak długo nie pospałam,gdyż obudził mnie Max,ten to cholera ma wyczucie
czasu.Powolnie zwlekłam się z łóżka,poszłam do swojej szafy i wybrałam krótkie spodenki,koszulę
z długimi rękawami oraz bralet pod spód,koszulę rozpięłam,by ukazywała mój idealnie płaski brzuch.
Zrobiłam delikatny makijaż,aby ukryć moje zmęczone,podpuchnięte oczy.Zeszłam na dół,zjadłam szybkie
śniadanie.Następnie żegnając się z chłopakami założyłam buty i wyszłam z domu.Wskazówki zegarka pokazywały 11:50,a więc
miałam dziesięć minut na dotarcie do umówionego miejsca.Cieszyłam się na to spotkanie.Powolnym krokiem poszłam w stronę boiska
do kosza,to było nie daleko.Gdy tam dotarłam Justin już na mnie czekał.Podeszłam do niego seksownym krokiem
i uśmiechnęłam się,chłopak,gdy mnie zobaczył rozpromieniał.
-Miło cię widzieć-stwierdził uśmiechnięty,podchodząc do mnie i muskając mój policzek.Czułam,że moje policzki robią
się ciepłe.Nie,nie rumień się!-Mnie ciebie też-zachichotałam-To co zaczynamy?-zapytałam zabierając chłopakowi piłkę
i z dalekiej odległości wrzucając ją idealnie do kosza.Szatyn cicho się zaśmiał-Możemy zacząć skarbie-odparł zadowolony
łapiąc piłkę i także trafiając.O matko nazwał mnie skarbem,słodko.Zabrałam mu piłkę,zasłoniłam własnym ciałem
i kozłowałam ją.Chciałam się trochę z nim podrażnić,próbował mi ją zabrać,lecz jakoś mu to nie szło.
Niechcący otarłam się o krocze chłopaka ,zachichotałam i zrobiłam wsad do kosza,oczywiście trafiłam.Zeskoczyłam z powrotem na ziemię
i zaśmiałam się-Jest 2:1.No i co kochasiu nadal myślisz,że jestem kiepska?-spytałam z zadziornym uśmieszkiem.Chłopak wyglądał
na zdziwionego,no w końcu zrobiłam wsad,a nie każdy to potrafi,większość,której to się udaje, to koszykarze.
-Jestem pozytywnie zaskoczony-odparł z szerokim uśmiechem i zaklaskał w dłonie.Wziął piłkę i trafił do kosza.No,no mamy remis.
Jednak szybko zdobyłam kolejny punkt ponownie trafiając,Justin szybko to nadrobił-Znów remis-odparłam rozbawiona,złapałam piłkę,
prześlizgnęłam się pod jego nogami i rzuciłam ją do obręczy-Może bawić się tak godzinami-stwierdził zabawnie poruszając brwiami
-Mi to nie przeszkadza-mruknęłam rozśmieszona.Im dłużej będziemy grać,tym więcej spędzę z nim czasu,mi jak najbardziej to
odpowiada.Zabrałam piłkę,stanęłam przed szatynem i zaczęłam kozłować ją kołysząc przy tym biodrami.Chłopakowi najwyraźniej się to podobało,
sądząc po jego wyrazie twarzy był naprawdę zadowolony,złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie,spojrzałam w jego oczy,a na jego
ustach pojawił się chytry uśmieszek-Twój chłopak nie będzie zły,że grasz ze mną?-zapytał zerkając w moje ,błękitne oczy
-Nie może być zły,bo go nawet nie mam-zachichotałam słabo i wyrwałam się ,trafiłam kolejny raz.Nasza gra była naprawdę długa-No Jus jest remis,20:20,wiesz co to oznacza?-uśmiechnęłam się słodko.
Justin spojrzał na mnie czekoladowymi oczami i uśmiechnął się zadziornie-Owszem wiem-zachichotał i zaczął powoli ściągać swoje ubrania,po chwili został w samych bokserkach.
Odruchowo przygryzłam wargę i skierowałam swój wzrok na jego seksowne ciało.Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos bruneta-Zrób zdjęcie księżniczko
będzie na dłużej-zaśmiał się.Poczułam jak robię się cała czerwona z zażenowania,spuściłam głowę i także się rozebrałam,zostałam w mojej czerwonej,seksownej,koronkowej bieliźnie.
Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę-Idziemy pokazać się światu!-krzyknęłam radośnie i zaczęłam tanecznym krokiem podążać w stronę ulicy.Justin podążał za mną,głośno się śmiejąc.
Biegliśmy przez ulicę półnadzy,a ja śpiewałam piosenkę LMFAO-I'm sexy and I know it,zmieniając jej słowa.
-We are sexy and We know it!-śpiewałam na całe gardło,brunet wybuchł głośnym śmiechem.Widziałam jak wiele dziewczyn patrzyło na niego tym
pożądliwym wzrokiem,jednak on reagował na to cichym chichotem.Tańczyłam po całej ulicy,kręcąc seksownie przy tym tyłkiem.Razem z Justinem
dobiegliśmy do plaży.Zmęczony chłopak opadł na miękki piasek i wlepił wzrok w piękne niebo.Natomiast ja biegłam,nie mogłam się zatrzymać.Potknęłam się o coś
i poleciałam na ciało Justina,moja klatka piersiowa była dociśnięta do jego torsu.Czułam jak zaczyna robić mi się gorąco w środku,dosłownie wrzałam wewnętrznie
-Przepraszam-szepnęłam cicho chichocząc i podniosłam się powoli.Jednak chłopak lekko się uśmiechnął-Nic się nie stało skarbie-odszepnął odgarniając koszmyk moich włosów
za ucho-Jesteś śliczna-mruknął z uśmiechem.Do moich policzków zaczęło napływać gorąco,zarumieniłam się.Zeszłam z ciała Justina i położyłam się obok niego,delikatnie przytulając się.
-Pięknie tu prawda?-spytał,a jego kąciki ust podniosły się do góry.-Tak,jest idealnie-szepnęłam zachwycona wpatrując się w zachód słońca.Nie wiedziałam jak to tłumaczyć,ale przy nim
zapominałam o tych wszystkich problemach,przy Justinie nie musiałam brać narkotyków,ani innych używek,teraz to on był moim narkotykiem.-Też tak sądzę-odparł szczęśliwy i oplótł swoją dłoń
w okół mojej talii.-Mieszkasz daleko stąd?-spytał po chwili.
-Właściwie to nie,mieszkam nie daleko,codziennie widzę to miejsce z okna,ale widok stamtąd nie dorównuje zobaczeniu tego z bliska-uśmiechnęłam się słodko.
Przy nim każda spędzona chwila była idealna.-Tak zdecydowanie-mruknął śmiejąc się cicho-Jeśli masz ochotę moglibyśmy wybrać się na kawę-dodał ,wyglądał jakby się denerwował,czy odrzucę jego propozycję czy też nie.
-Z chęcią-odparłam uśmiechnięta-Ale najpierw musimy wrócić po nasze ubrania-zachichotałam.Nie sądzę czy to byłby dobry pomysł,gdybyśmy udali się do kawiarni półnadzy.
Kąciki ust chłopaka wygięły się w chytrym uśmieszku-Mam je ze sobą,pomyślałem,że tak będzie lepiej-stwierdził rozbawiony pokazując mi ciuchy,to dziwne,ale wcześniej nie zauważyłam,że je miał.
-Ale musisz się postarać,by je odzyskać-dodał ukazując
swoje śnieżnobiałe zęby.Cicho zachichotałam-Tak chcesz się bawić,a więc co mam zrobić?-zapytałam ciekawa co też ten chłopak wymyślił.Naprawdę przyjemnie spędzało mi się z nim czas.
Przy Justinie,czułam w brzuchu przyjemne ciepło oraz motylki.Jestem prawie pewna,że czuję coś do niego więcej niż przyjaźń.
-Widzisz mój policzek?-spytał słodko odwracając go w moją stronę.Już wiedziałam o co mu chodzi,lecz ja mam inne zamiary.-Yhm-mruknęłam szczęśliwa.
Chłopak wyjaśnił,że wystarczy,bym go pocałowała.Na jego twarzy
widniał głupkowaty uśmiech.Bez zbędnych słów delikatnie wpiłam się w jego usta.Nie obchodziło mnie to,że znamy się od zaledwie paru dni,chciałam znów poczuć jego miękkie wargi na swoich.
Zaskoczony brunet oddał pocałunek,po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-I jak?Teraz oddasz mi ubrania?-szepnęłam uwodzicielsko ocierając ustami o płatek jego ucha,co wcale nie było zamierzone.-A chcesz,bym to zrobił?-odszepnął i zaczął delikatnie całować moją szczękę
-Bo wiesz teraz wyglądasz świetnie-dodał dmuchając na moją skórę
i ssąc ją delikatnie.Boże to było tak cholernie przyjemne,a ja nawet nie wiem na jakim my poziomie jesteśmy.Znajomi?Przyjaciele?Ktoś więcej? Nie wiem nic,jednak nie mam zamiaru mu kazać przerwać.
To uczucie jest wspaniałe.Zamknęłam oczy,jego usta były doskonałe,a czuć je na swojej skórze..
to po prostu marzenie.Poprosiłam go ładnie,by jednak mi je oddał-Twój wybór skarbie-wymruczał seksownie oddając mi odzież,także sam wstał i ubrał się.
Justin zawsze wymyśla dla mnie jakieś ksywki,a więc ja też powinnam,prawda?
-A więc nie jestem już księżniczką tylko skarbem?-spytałam rozbawiona,zakładając w tym czasie ubrania.
Chłopak jednak zaskoczył mnie swoją odpowiedzią,odparł,że księżniczki są skarbami.Aww to naprawdę słodkie.
Justin jest inny,on szanuję dziewczyny.
A tak przy okazji,ja naprawdę czuję się przy nim jak królewna.
-Też powinnam wymyślić dla ciebie jakiś przydomek,co powiesz na cud chłopak?-wybuchłam głośnym śmiechem,chłopak mi zawtórował
-Nie jestem cudem-odparł rozawbiony oblizując usta.Cholera Jus
nie rób tak,to czyni cię jeszcze bardziej seksowniejszym-Ale ksywka pan seksowny idealnie by cię opisywała-zaśmiałam się.
Nigdy nie owijałam w bawełnę,zawsze byłam prawdomówna,mówiłam prawdę nawet tą najbardziej bolesną.
-A więc myślisz,że jestem seksowny?-spytał szeptem,unosząc brew do góry
oraz podchodząc bliżej mnie.Był naprawdę blisko,tak,że jego ciało dotykało moje,delikatnie położył swoje dłonie na moje biodra i przycisnął mnie do siebie,czekając na moją odpowiedź
-Może-zachichotałam i oblizałam swoje suche wargi.Oh tak zdecydowanie był seksowny,a ponad to
gorący oraz idealny.Chłopak cicho zachichotał-To miłe,bo osobiście uważam,że jesteś seks bombą,taką gorącą księżniczką-stwierdził zadowolony.
Znowu zaczęłam się rumienić,ten chłopak już tak na mnie działa,moje mięśnie przyjemnie się zacisnęły,a motylki dosłownie
rozrywały mój brzuch-Idziemy?-spytał,a z jego twarzy wciąż nie schodził uśmiech-Oh błagam dość tych komplementów-uśmiechnęłam się słodko i zasłoniłam twarz włosami,by częściowo ukryć moje czerwone policzki
-A tak za nawiasem dziękuję-cmoknęłam jego policzek,zaczęliśmy iść w stronę kawiarni.
Całą drogę przegadaliśmy o wszystkim i o niczym.Doszliśmy do małej kawiarenki i weszliśmy do środka.Jej wystrój był naprawdę przytulny.Zajęliśmy wolny stolik-Na co masz ochotę?-zapytał mnie Justin.
Mam ochotę na niego,ale to by było dziwne,gdybym to powiedziała.Mogłabym wyjść na napaloną,chociaż w rzeczywistości
taka jestem,cholernie go pragnę,a znam go dopiero parę dni,to nie byłoby dobre.Musimy się bardziej poznać.-Mam ochotę na cappucino-odparłam z delikatnym uśmiechem.
Chłopak pokiwał głową wstając od stolika i poszedł zamówić.Nagle poczułam wibrację,w kieszeni moich spodenek.Powolnie wyjęłam swój telefon,spojrzałam na wyświetlacz,
to był Max,jęknęłam i odebrałam połączenie zieloną słuchawką-Hej Maxi!-powiedziałam udając radosną.To nie było mi na rękę,żeby teraz słuchać jego kazań,on nie jest moim ojcem.
-Cześć młoda,gdzie jesteś?!Martwimy się o ciebie!-powiedział z troską-Spokojnie Max,niedługo wrócę,daj mi trochę swobody!Wszystko jest w porządku!-zapewniałam go.
Chłopak westchnął-Skoro tak mówisz,uważaj na siebie mała,pa-rozłączył się.Dlaczego oni zawsze muszą mnie tak kontrolować?!Akurat Justin wrócił z naszymi zamówieniami.
-Twój napój madam-zachichotał stawiając przede mną wysoki kubek-Jesteś naprawdę fajną dziewczyną,super się spędza z tobą czas-wyznał zamaczając wargi w swojej kawie.
O jeju! To było słodkie!-Dziękuję,ja z tobą też-uśmiechnęłam się lekko.Westchnęłam w duchu,on nie znał mnie do końca i mam nadzieję,że nie pozna.Umoczyłam usta w moim gorącym napoju
-Justin opowiedz mi więcej o sobie.Ile miałeś dziewczyn?-zapytałam z czystej ciekawości.Jak to mówią ciekawość pierwszy stopień do piekła,lecz mi to już nie grozi.
I tak wyląduję w piekle,to pewne.-Tylko cztery-odparł pewnie uśmiechając się lekko,co odwzajemniłam umaczając swoje wargi w cappucino-A ty? Ilu miałaś chłopców?-spytał tym samym przerywając panującą w okół nas ciszę.
-Jeśli masz na myśli takie prawdziwe wziązki to dwóch,a jeśli mówisz o kolesiach,którzy zdradzali mnie za moimi plecami to pięciu-westchnęłam-Ale szczerze,to kto by ze mną wytrzymał-zachichotałam słabo.
Chłopak był lekko zaskoczony moją odpowiedzią-Jesteś świetna,każdy by z tobą chciał być-szepnął uśmiechając się delikatnie.Moje kąciki
ust od razu uniosły się-Powiedz to wszystkim moim byłym-zaśmiałam się cicho-Ale dziękuję,że tak uważasz-dodałam i lekko złapałam za dłoń chłopaka,byłam szczęśliwa,że jej nie zabrał ,a nawet splótł nasze palce co było naprawdę cudowne.
-Byli głupkami-wzruszył ramionami-Masz jakieś poważne plany na przyszłość?-zapytał,chcąc podtrzymać naszą rozmowę-Zawsze chciałam zostać tancerką,
od małego chodziłam na kursy tańca nowoczesnego.Chciałabym mieć męża,który by mnie kochał,dwójkę dzieci,psa i kota-uśmiechnęłam się uroczo
-A ty? Masz jakieś plany?-naprawdę interesowało mnie jego życie,był naprawdę cudownym chłopakiem,bardzo chciałam go poznać bliżej.
-Chciałbym,żeby moja mama była w końcu szczęśliwa,a Jazzy miała normalne życie.Nie wiem,co chcę robić.Łapię pracę,by jakoś się utrzymać-odparł poważny.
Było mi go żal,sam musiał zarabiać,a miał dopiero dziewiętnaście lat.-Przykro mi Justin-odparłam smutno,gdy nagle wpadłam na pomysł,a na moją twarz wkroczył uśmieszek.
-Umiesz tańczyć?-wyszczerzyłam się,na pewno komicznie
wyglądałam-Średnio-odpowiedział z delikatnym uśmiechem-No Justin,bo wiesz słyszałam o konkursie tańca,gdzie można połączyć dowolnie różne style.Nagrodą jest milion dolarów.
Co sądzisz o tym,gdybyśmy przystąpili do tego konkursu?-uśmiechnęłam się-Cała nagroda byłaby twoja,nareszcie mógłbyś mieć wolne od pracy,a wasza rodzina miałaby normalne jak ty to mówisz
życie,ja nie potrzebuję pieniędzy,bo mam nawet dobrą pracę,a więc sie utrzymuję-zachichotałam.Chłopak rozpromieniał trochę-Przemyślę to-odparł dopijając swój napój
-Jesteś DJ-ką z tego co pamiętam,naprawdę chciałbym to zobaczyć-stwierdził ciekawy oblizując usta.
-Jeśli chcesz możesz przyjść w ten czwartek-zachichotałam-Klub nazywa się Black Devin,wiesz gdzie to?-zapytałam uśmiechnięta,cieszyłam się,że chcę przyjść i zobaczyć jak pracuję,to miłe.
-Tak wiem-odparłem uśmiechając się szeroko-Nie mogę się doczekać-dodał zagryzając wargi.Widziałam,że za oknami,na dworze robiło się ciemno
-Powiedz jeśli będziesz chciała wracać,odprowadzę cię-mruknął miło patrząc w moje oczy.Trochę się przestraszyłam,bo czułam jakby on zaglądał swoim wzrokiem w głąb mojej duszy.-Nie musisz-odparłam z bladym uśmieszkiem
-Jestem dużą dziewczynką,poradzę sobie-mruknęłam zadowolona z dzisiejszego dnia.-Lubię dbać o księżniczki,więc przyjemnością będzie dla mnie odprowadzenie cię-zachichotał
wyjmując z kieszeni pieniądze i kładąc je na stole.Mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk,dostałam sms'a od Nicka o treści "Masz wracać w tej chwili do domu,robi się ciemno".
Przewróciłam oczami i schowałam telefon do kieszeni.Chłopak wyczuł moje zdenerwowanie-Coś nie tak?-zapytał zmartwiony podnosząc się do góry,westchnęłam.
-Nie,tylko jak zwykle chłopaki martwią się,wydzwaniają do mnie i każą mi wracać do domu,to męczące-jęknęłam niezadowolona.Chłopak podrapał się nerwowo po karku,najwyraźniej on też nie chciał tak szybko kończyć tego wieczoru
-Dobrze,a więc wracajmy-powiedział niezadowolony wskazując na drzwi-Panie przodem-uśmiechnął się szarmancko i otworzył mi drzwi.-Ja nie chcę wracać-mruknęłam smutno-
Niestety oni nie dadzą mi żyć,jeśli nie wrócę-przewróciłam oczami-Spotkamy się jutro?-zapytałam z uśmiechem.Naprawdę chciałam spędzać z nim każdą swoją wolną chwilę.-Jeśli masz na to ochotę-odparł zadowolony uśmiechając się szeroko.
Wyszliśmy z lokalu,od razu moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru.-Jest ci zimno?-spytał Justin,nawet nie czekając na moja odpowiedź zdjął z siebie bluzę i założył ją na moje
ciało.-Teraz tobie będzie zimno-zaprotestowałam.Jednak chłopak tylko zachichotał i powiedział,że jemu jest zawsze ciepło,gdyż pochodzi z Kanady.Szlismy w ciszy,którą przerwał Jus
-Więc koledzy nieźle cię kontrolują ,huh?-stwierdził niezadowolony zerkając na mnie.Wyglądał na zazdrosnego.Delikatnie objął mnie w talii i przycisnął do swojego gorącego ciała.
Westchnęłam-Niestety,a jak by się dowiedzieli,że spotykam się z jakimś
chłopakiem innym niż oni,zabiliby mnie-przekręciłam oczami-Szczerze mówiąc nie chcę mi się kończyć tego wieczoru,przyjemnie mi się spędza z tobą czas-wyznałam i cicho zachichotałam,chłopak zawtórował mi
-Raczej zabiliby mnie-burknął-Ja też wolałbym bys zostałą ze mną-dodał cicho uśmiechając się delikatnie-Na prawdę cię lubię Lilly-wyznał.
O Boże! On powiedział,że mnie lubi i w ogóle! Jestem taka szczęśliwa,dosłownie zaraz eksploduję.-Też cię lubię-stwierdziłam uśmiechając się,mogłabym nawet powiedzieć,że go lubię lubię.
Szliśmy śmiejąc się i wygłupiając.Justin niósł mnie na bardana,muszę przyznać,że jego plecy są cholernie wygodne.Ścisnął mocniej moje łydki i zaczął biec,czułam się jakbym jechała konno.
Nagle ujrzałam swoją kamienicę-To tutaj!-wskazałam na budynek.
Justin zatrzymał się,a ja mogłam swobodnie zeskoczyć z pleców szatyna.Nadszedł czas,aby się pożegnać-Dziękuję Justin za mile spędzony czas,świetnie się bawiłam-uśmiechnęłam się słodko
-Dziękuję,że sprawiłaś,że ten dzień stał się lepszy-mruknął seksownie,podeszłam bliżej niego-Uważaj na siebie księżniczko-uśmiechnął się,delikatnie stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku,powolnie poruszaliśmy ustami.
W moich brzuchu latało tysiące motylków,które rozsadzały mój brzuch.Oderwaliśmy się od siebie po chwili-Pa maleńka-ostatni raz Justin musnął moje usta,pomachał mi i poszedł w swoją stronę.Szczęśliwa
skierowałam się do kamienicy,zaczęłam wchodzić po schodach ,kiedy ktoś złapał mnie w pasie i szarpnął do tyłu.Gwałtownie się odwróciłam
-Słuchaj mała masz się z nim nie spotykać zrozumiano!?-syknął Nick blisko mojej twarzy
-Nie jesteś moim ojcem,nie będziesz mi mówić co mam robić!-krzyknęłam zła,nawet nie zauważyłam kiedy mój policzek zaczął palić od bólu,dotknęłam go delikatnie
-Jesteś chujem!-warknęłam drżącym głosem i szybko wbiegłam do mieszkania,
jak on mógł mnie uderzyć,nigdy nie podniósł na mnie ręki.
Jak huragan wbiegłam do swojego pokoju,zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się na podłogę po nich,zaczęłam niekontrolowanie płakać,żaden z chłopaków jeszcze nigdy mnie nie uderzył,boli jak cholera.
Podejrzewam,że będzie po tym ślad.W tej chwili potrzebowałam narkotyków,ale obiecałam sobie,obiecałam rodzicom,że rzucę to.Przy Justinie zapominałam o wszystkim,
jednak,gdy on odchodził wszystkie problemy,cała rzeczywistość wracała.
Bez wahania otworzyłam szufladę i wyjęłam moje tabletki,które dawały mi uczucie błogostanu,wzięłam dwie i od razu zrobiło mi się lepiej.
Uśmiechnęłam się,zaczęłam wymyślać różne fantazję erotyczne,które spełniłabym mając przy swoim boku Justina.Taki był efekt działania tabletek,gadałam bzdury,które po części były prawdą,nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen.
I w ten o to sposób mamy rozdział 3.Mam nadzieję,że się wam spodoba,bo wiecie
nie jestem pewna.Choroba robi swoję,mam gorączkę 40 stopni,więc nie oczekujcie ode mnie
Bóg wie czego:(.Liczę na to,że nie jest najgorzej.Zachęcam do komentowania;)
Jeżeli bowiem ma takie, a nie inne zasady co do rozkoszy i bólu, i co do rzeczy, które je tworzą,
co do sławy, hańby, śmierci, życia, nie wyda mi się ani dziwne, ani niespodziewane, jeżeli postąpi tak, a nie inaczej.
A będę pamiętał o tym, że on jest zmuszony postępować tak, a nie inaczej."-Marek Aureliusz
Nie wiem co będzie jak Justin dowie się,że jestem narkomanką.Na pewno
nie zechce mnie znać.Westchnęłam w duchu.Nie ważne i tak nikogo nie obchodzę.
Przez całą noc nie spałam.Świat w głowie wirował,a moje ręce trzęsły się
jak oszalałe,to pewnie przez głód narkotykowy,ale ja muszę wytrzymać.No dalej Lilly
dasz radę,wytrzymasz bądź silna,dla swoich rodziców,dla brata,dla samej siebie.
Cały czas spędziłam na rozmyślaniu nad swoim życiem.Spojrzałam na zegarek,
było w pół do piątej,moje powieki były cholernie ciężkie,nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam
do krainy snów.Jednak długo nie pospałam,gdyż obudził mnie Max,ten to cholera ma wyczucie
czasu.Powolnie zwlekłam się z łóżka,poszłam do swojej szafy i wybrałam krótkie spodenki,koszulę
z długimi rękawami oraz bralet pod spód,koszulę rozpięłam,by ukazywała mój idealnie płaski brzuch.
Zrobiłam delikatny makijaż,aby ukryć moje zmęczone,podpuchnięte oczy.Zeszłam na dół,zjadłam szybkie
śniadanie.Następnie żegnając się z chłopakami założyłam buty i wyszłam z domu.Wskazówki zegarka pokazywały 11:50,a więc
miałam dziesięć minut na dotarcie do umówionego miejsca.Cieszyłam się na to spotkanie.Powolnym krokiem poszłam w stronę boiska
do kosza,to było nie daleko.Gdy tam dotarłam Justin już na mnie czekał.Podeszłam do niego seksownym krokiem
i uśmiechnęłam się,chłopak,gdy mnie zobaczył rozpromieniał.
-Miło cię widzieć-stwierdził uśmiechnięty,podchodząc do mnie i muskając mój policzek.Czułam,że moje policzki robią
się ciepłe.Nie,nie rumień się!-Mnie ciebie też-zachichotałam-To co zaczynamy?-zapytałam zabierając chłopakowi piłkę
i z dalekiej odległości wrzucając ją idealnie do kosza.Szatyn cicho się zaśmiał-Możemy zacząć skarbie-odparł zadowolony
łapiąc piłkę i także trafiając.O matko nazwał mnie skarbem,słodko.Zabrałam mu piłkę,zasłoniłam własnym ciałem
i kozłowałam ją.Chciałam się trochę z nim podrażnić,próbował mi ją zabrać,lecz jakoś mu to nie szło.
Niechcący otarłam się o krocze chłopaka ,zachichotałam i zrobiłam wsad do kosza,oczywiście trafiłam.Zeskoczyłam z powrotem na ziemię
i zaśmiałam się-Jest 2:1.No i co kochasiu nadal myślisz,że jestem kiepska?-spytałam z zadziornym uśmieszkiem.Chłopak wyglądał
na zdziwionego,no w końcu zrobiłam wsad,a nie każdy to potrafi,większość,której to się udaje, to koszykarze.
-Jestem pozytywnie zaskoczony-odparł z szerokim uśmiechem i zaklaskał w dłonie.Wziął piłkę i trafił do kosza.No,no mamy remis.
Jednak szybko zdobyłam kolejny punkt ponownie trafiając,Justin szybko to nadrobił-Znów remis-odparłam rozbawiona,złapałam piłkę,
prześlizgnęłam się pod jego nogami i rzuciłam ją do obręczy-Może bawić się tak godzinami-stwierdził zabawnie poruszając brwiami
-Mi to nie przeszkadza-mruknęłam rozśmieszona.Im dłużej będziemy grać,tym więcej spędzę z nim czasu,mi jak najbardziej to
odpowiada.Zabrałam piłkę,stanęłam przed szatynem i zaczęłam kozłować ją kołysząc przy tym biodrami.Chłopakowi najwyraźniej się to podobało,
sądząc po jego wyrazie twarzy był naprawdę zadowolony,złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie,spojrzałam w jego oczy,a na jego
ustach pojawił się chytry uśmieszek-Twój chłopak nie będzie zły,że grasz ze mną?-zapytał zerkając w moje ,błękitne oczy
-Nie może być zły,bo go nawet nie mam-zachichotałam słabo i wyrwałam się ,trafiłam kolejny raz.Nasza gra była naprawdę długa-No Jus jest remis,20:20,wiesz co to oznacza?-uśmiechnęłam się słodko.
Justin spojrzał na mnie czekoladowymi oczami i uśmiechnął się zadziornie-Owszem wiem-zachichotał i zaczął powoli ściągać swoje ubrania,po chwili został w samych bokserkach.
Odruchowo przygryzłam wargę i skierowałam swój wzrok na jego seksowne ciało.Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos bruneta-Zrób zdjęcie księżniczko
będzie na dłużej-zaśmiał się.Poczułam jak robię się cała czerwona z zażenowania,spuściłam głowę i także się rozebrałam,zostałam w mojej czerwonej,seksownej,koronkowej bieliźnie.
Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę-Idziemy pokazać się światu!-krzyknęłam radośnie i zaczęłam tanecznym krokiem podążać w stronę ulicy.Justin podążał za mną,głośno się śmiejąc.
Biegliśmy przez ulicę półnadzy,a ja śpiewałam piosenkę LMFAO-I'm sexy and I know it,zmieniając jej słowa.
-We are sexy and We know it!-śpiewałam na całe gardło,brunet wybuchł głośnym śmiechem.Widziałam jak wiele dziewczyn patrzyło na niego tym
pożądliwym wzrokiem,jednak on reagował na to cichym chichotem.Tańczyłam po całej ulicy,kręcąc seksownie przy tym tyłkiem.Razem z Justinem
dobiegliśmy do plaży.Zmęczony chłopak opadł na miękki piasek i wlepił wzrok w piękne niebo.Natomiast ja biegłam,nie mogłam się zatrzymać.Potknęłam się o coś
i poleciałam na ciało Justina,moja klatka piersiowa była dociśnięta do jego torsu.Czułam jak zaczyna robić mi się gorąco w środku,dosłownie wrzałam wewnętrznie
-Przepraszam-szepnęłam cicho chichocząc i podniosłam się powoli.Jednak chłopak lekko się uśmiechnął-Nic się nie stało skarbie-odszepnął odgarniając koszmyk moich włosów
za ucho-Jesteś śliczna-mruknął z uśmiechem.Do moich policzków zaczęło napływać gorąco,zarumieniłam się.Zeszłam z ciała Justina i położyłam się obok niego,delikatnie przytulając się.
-Pięknie tu prawda?-spytał,a jego kąciki ust podniosły się do góry.-Tak,jest idealnie-szepnęłam zachwycona wpatrując się w zachód słońca.Nie wiedziałam jak to tłumaczyć,ale przy nim
zapominałam o tych wszystkich problemach,przy Justinie nie musiałam brać narkotyków,ani innych używek,teraz to on był moim narkotykiem.-Też tak sądzę-odparł szczęśliwy i oplótł swoją dłoń
w okół mojej talii.-Mieszkasz daleko stąd?-spytał po chwili.
-Właściwie to nie,mieszkam nie daleko,codziennie widzę to miejsce z okna,ale widok stamtąd nie dorównuje zobaczeniu tego z bliska-uśmiechnęłam się słodko.
Przy nim każda spędzona chwila była idealna.-Tak zdecydowanie-mruknął śmiejąc się cicho-Jeśli masz ochotę moglibyśmy wybrać się na kawę-dodał ,wyglądał jakby się denerwował,czy odrzucę jego propozycję czy też nie.
-Z chęcią-odparłam uśmiechnięta-Ale najpierw musimy wrócić po nasze ubrania-zachichotałam.Nie sądzę czy to byłby dobry pomysł,gdybyśmy udali się do kawiarni półnadzy.
Kąciki ust chłopaka wygięły się w chytrym uśmieszku-Mam je ze sobą,pomyślałem,że tak będzie lepiej-stwierdził rozbawiony pokazując mi ciuchy,to dziwne,ale wcześniej nie zauważyłam,że je miał.
-Ale musisz się postarać,by je odzyskać-dodał ukazując
swoje śnieżnobiałe zęby.Cicho zachichotałam-Tak chcesz się bawić,a więc co mam zrobić?-zapytałam ciekawa co też ten chłopak wymyślił.Naprawdę przyjemnie spędzało mi się z nim czas.
Przy Justinie,czułam w brzuchu przyjemne ciepło oraz motylki.Jestem prawie pewna,że czuję coś do niego więcej niż przyjaźń.
-Widzisz mój policzek?-spytał słodko odwracając go w moją stronę.Już wiedziałam o co mu chodzi,lecz ja mam inne zamiary.-Yhm-mruknęłam szczęśliwa.
Chłopak wyjaśnił,że wystarczy,bym go pocałowała.Na jego twarzy
widniał głupkowaty uśmiech.Bez zbędnych słów delikatnie wpiłam się w jego usta.Nie obchodziło mnie to,że znamy się od zaledwie paru dni,chciałam znów poczuć jego miękkie wargi na swoich.
Zaskoczony brunet oddał pocałunek,po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-I jak?Teraz oddasz mi ubrania?-szepnęłam uwodzicielsko ocierając ustami o płatek jego ucha,co wcale nie było zamierzone.-A chcesz,bym to zrobił?-odszepnął i zaczął delikatnie całować moją szczękę
-Bo wiesz teraz wyglądasz świetnie-dodał dmuchając na moją skórę
i ssąc ją delikatnie.Boże to było tak cholernie przyjemne,a ja nawet nie wiem na jakim my poziomie jesteśmy.Znajomi?Przyjaciele?Ktoś więcej? Nie wiem nic,jednak nie mam zamiaru mu kazać przerwać.
To uczucie jest wspaniałe.Zamknęłam oczy,jego usta były doskonałe,a czuć je na swojej skórze..
to po prostu marzenie.Poprosiłam go ładnie,by jednak mi je oddał-Twój wybór skarbie-wymruczał seksownie oddając mi odzież,także sam wstał i ubrał się.
Justin zawsze wymyśla dla mnie jakieś ksywki,a więc ja też powinnam,prawda?
-A więc nie jestem już księżniczką tylko skarbem?-spytałam rozbawiona,zakładając w tym czasie ubrania.
Chłopak jednak zaskoczył mnie swoją odpowiedzią,odparł,że księżniczki są skarbami.Aww to naprawdę słodkie.
Justin jest inny,on szanuję dziewczyny.
A tak przy okazji,ja naprawdę czuję się przy nim jak królewna.
-Też powinnam wymyślić dla ciebie jakiś przydomek,co powiesz na cud chłopak?-wybuchłam głośnym śmiechem,chłopak mi zawtórował
-Nie jestem cudem-odparł rozawbiony oblizując usta.Cholera Jus
nie rób tak,to czyni cię jeszcze bardziej seksowniejszym-Ale ksywka pan seksowny idealnie by cię opisywała-zaśmiałam się.
Nigdy nie owijałam w bawełnę,zawsze byłam prawdomówna,mówiłam prawdę nawet tą najbardziej bolesną.
-A więc myślisz,że jestem seksowny?-spytał szeptem,unosząc brew do góry
oraz podchodząc bliżej mnie.Był naprawdę blisko,tak,że jego ciało dotykało moje,delikatnie położył swoje dłonie na moje biodra i przycisnął mnie do siebie,czekając na moją odpowiedź
-Może-zachichotałam i oblizałam swoje suche wargi.Oh tak zdecydowanie był seksowny,a ponad to
gorący oraz idealny.Chłopak cicho zachichotał-To miłe,bo osobiście uważam,że jesteś seks bombą,taką gorącą księżniczką-stwierdził zadowolony.
Znowu zaczęłam się rumienić,ten chłopak już tak na mnie działa,moje mięśnie przyjemnie się zacisnęły,a motylki dosłownie
rozrywały mój brzuch-Idziemy?-spytał,a z jego twarzy wciąż nie schodził uśmiech-Oh błagam dość tych komplementów-uśmiechnęłam się słodko i zasłoniłam twarz włosami,by częściowo ukryć moje czerwone policzki
-A tak za nawiasem dziękuję-cmoknęłam jego policzek,zaczęliśmy iść w stronę kawiarni.
Całą drogę przegadaliśmy o wszystkim i o niczym.Doszliśmy do małej kawiarenki i weszliśmy do środka.Jej wystrój był naprawdę przytulny.Zajęliśmy wolny stolik-Na co masz ochotę?-zapytał mnie Justin.
Mam ochotę na niego,ale to by było dziwne,gdybym to powiedziała.Mogłabym wyjść na napaloną,chociaż w rzeczywistości
taka jestem,cholernie go pragnę,a znam go dopiero parę dni,to nie byłoby dobre.Musimy się bardziej poznać.-Mam ochotę na cappucino-odparłam z delikatnym uśmiechem.
Chłopak pokiwał głową wstając od stolika i poszedł zamówić.Nagle poczułam wibrację,w kieszeni moich spodenek.Powolnie wyjęłam swój telefon,spojrzałam na wyświetlacz,
to był Max,jęknęłam i odebrałam połączenie zieloną słuchawką-Hej Maxi!-powiedziałam udając radosną.To nie było mi na rękę,żeby teraz słuchać jego kazań,on nie jest moim ojcem.
-Cześć młoda,gdzie jesteś?!Martwimy się o ciebie!-powiedział z troską-Spokojnie Max,niedługo wrócę,daj mi trochę swobody!Wszystko jest w porządku!-zapewniałam go.
Chłopak westchnął-Skoro tak mówisz,uważaj na siebie mała,pa-rozłączył się.Dlaczego oni zawsze muszą mnie tak kontrolować?!Akurat Justin wrócił z naszymi zamówieniami.
-Twój napój madam-zachichotał stawiając przede mną wysoki kubek-Jesteś naprawdę fajną dziewczyną,super się spędza z tobą czas-wyznał zamaczając wargi w swojej kawie.
O jeju! To było słodkie!-Dziękuję,ja z tobą też-uśmiechnęłam się lekko.Westchnęłam w duchu,on nie znał mnie do końca i mam nadzieję,że nie pozna.Umoczyłam usta w moim gorącym napoju
-Justin opowiedz mi więcej o sobie.Ile miałeś dziewczyn?-zapytałam z czystej ciekawości.Jak to mówią ciekawość pierwszy stopień do piekła,lecz mi to już nie grozi.
I tak wyląduję w piekle,to pewne.-Tylko cztery-odparł pewnie uśmiechając się lekko,co odwzajemniłam umaczając swoje wargi w cappucino-A ty? Ilu miałaś chłopców?-spytał tym samym przerywając panującą w okół nas ciszę.
-Jeśli masz na myśli takie prawdziwe wziązki to dwóch,a jeśli mówisz o kolesiach,którzy zdradzali mnie za moimi plecami to pięciu-westchnęłam-Ale szczerze,to kto by ze mną wytrzymał-zachichotałam słabo.
Chłopak był lekko zaskoczony moją odpowiedzią-Jesteś świetna,każdy by z tobą chciał być-szepnął uśmiechając się delikatnie.Moje kąciki
ust od razu uniosły się-Powiedz to wszystkim moim byłym-zaśmiałam się cicho-Ale dziękuję,że tak uważasz-dodałam i lekko złapałam za dłoń chłopaka,byłam szczęśliwa,że jej nie zabrał ,a nawet splótł nasze palce co było naprawdę cudowne.
-Byli głupkami-wzruszył ramionami-Masz jakieś poważne plany na przyszłość?-zapytał,chcąc podtrzymać naszą rozmowę-Zawsze chciałam zostać tancerką,
od małego chodziłam na kursy tańca nowoczesnego.Chciałabym mieć męża,który by mnie kochał,dwójkę dzieci,psa i kota-uśmiechnęłam się uroczo
-A ty? Masz jakieś plany?-naprawdę interesowało mnie jego życie,był naprawdę cudownym chłopakiem,bardzo chciałam go poznać bliżej.
-Chciałbym,żeby moja mama była w końcu szczęśliwa,a Jazzy miała normalne życie.Nie wiem,co chcę robić.Łapię pracę,by jakoś się utrzymać-odparł poważny.
Było mi go żal,sam musiał zarabiać,a miał dopiero dziewiętnaście lat.-Przykro mi Justin-odparłam smutno,gdy nagle wpadłam na pomysł,a na moją twarz wkroczył uśmieszek.
-Umiesz tańczyć?-wyszczerzyłam się,na pewno komicznie
wyglądałam-Średnio-odpowiedział z delikatnym uśmiechem-No Justin,bo wiesz słyszałam o konkursie tańca,gdzie można połączyć dowolnie różne style.Nagrodą jest milion dolarów.
Co sądzisz o tym,gdybyśmy przystąpili do tego konkursu?-uśmiechnęłam się-Cała nagroda byłaby twoja,nareszcie mógłbyś mieć wolne od pracy,a wasza rodzina miałaby normalne jak ty to mówisz
życie,ja nie potrzebuję pieniędzy,bo mam nawet dobrą pracę,a więc sie utrzymuję-zachichotałam.Chłopak rozpromieniał trochę-Przemyślę to-odparł dopijając swój napój
-Jesteś DJ-ką z tego co pamiętam,naprawdę chciałbym to zobaczyć-stwierdził ciekawy oblizując usta.
-Jeśli chcesz możesz przyjść w ten czwartek-zachichotałam-Klub nazywa się Black Devin,wiesz gdzie to?-zapytałam uśmiechnięta,cieszyłam się,że chcę przyjść i zobaczyć jak pracuję,to miłe.
-Tak wiem-odparłem uśmiechając się szeroko-Nie mogę się doczekać-dodał zagryzając wargi.Widziałam,że za oknami,na dworze robiło się ciemno
-Powiedz jeśli będziesz chciała wracać,odprowadzę cię-mruknął miło patrząc w moje oczy.Trochę się przestraszyłam,bo czułam jakby on zaglądał swoim wzrokiem w głąb mojej duszy.-Nie musisz-odparłam z bladym uśmieszkiem
-Jestem dużą dziewczynką,poradzę sobie-mruknęłam zadowolona z dzisiejszego dnia.-Lubię dbać o księżniczki,więc przyjemnością będzie dla mnie odprowadzenie cię-zachichotał
wyjmując z kieszeni pieniądze i kładąc je na stole.Mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk,dostałam sms'a od Nicka o treści "Masz wracać w tej chwili do domu,robi się ciemno".
Przewróciłam oczami i schowałam telefon do kieszeni.Chłopak wyczuł moje zdenerwowanie-Coś nie tak?-zapytał zmartwiony podnosząc się do góry,westchnęłam.
-Nie,tylko jak zwykle chłopaki martwią się,wydzwaniają do mnie i każą mi wracać do domu,to męczące-jęknęłam niezadowolona.Chłopak podrapał się nerwowo po karku,najwyraźniej on też nie chciał tak szybko kończyć tego wieczoru
-Dobrze,a więc wracajmy-powiedział niezadowolony wskazując na drzwi-Panie przodem-uśmiechnął się szarmancko i otworzył mi drzwi.-Ja nie chcę wracać-mruknęłam smutno-
Niestety oni nie dadzą mi żyć,jeśli nie wrócę-przewróciłam oczami-Spotkamy się jutro?-zapytałam z uśmiechem.Naprawdę chciałam spędzać z nim każdą swoją wolną chwilę.-Jeśli masz na to ochotę-odparł zadowolony uśmiechając się szeroko.
Wyszliśmy z lokalu,od razu moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru.-Jest ci zimno?-spytał Justin,nawet nie czekając na moja odpowiedź zdjął z siebie bluzę i założył ją na moje
ciało.-Teraz tobie będzie zimno-zaprotestowałam.Jednak chłopak tylko zachichotał i powiedział,że jemu jest zawsze ciepło,gdyż pochodzi z Kanady.Szlismy w ciszy,którą przerwał Jus
-Więc koledzy nieźle cię kontrolują ,huh?-stwierdził niezadowolony zerkając na mnie.Wyglądał na zazdrosnego.Delikatnie objął mnie w talii i przycisnął do swojego gorącego ciała.
Westchnęłam-Niestety,a jak by się dowiedzieli,że spotykam się z jakimś
chłopakiem innym niż oni,zabiliby mnie-przekręciłam oczami-Szczerze mówiąc nie chcę mi się kończyć tego wieczoru,przyjemnie mi się spędza z tobą czas-wyznałam i cicho zachichotałam,chłopak zawtórował mi
-Raczej zabiliby mnie-burknął-Ja też wolałbym bys zostałą ze mną-dodał cicho uśmiechając się delikatnie-Na prawdę cię lubię Lilly-wyznał.
O Boże! On powiedział,że mnie lubi i w ogóle! Jestem taka szczęśliwa,dosłownie zaraz eksploduję.-Też cię lubię-stwierdziłam uśmiechając się,mogłabym nawet powiedzieć,że go lubię lubię.
Szliśmy śmiejąc się i wygłupiając.Justin niósł mnie na bardana,muszę przyznać,że jego plecy są cholernie wygodne.Ścisnął mocniej moje łydki i zaczął biec,czułam się jakbym jechała konno.
Nagle ujrzałam swoją kamienicę-To tutaj!-wskazałam na budynek.
Justin zatrzymał się,a ja mogłam swobodnie zeskoczyć z pleców szatyna.Nadszedł czas,aby się pożegnać-Dziękuję Justin za mile spędzony czas,świetnie się bawiłam-uśmiechnęłam się słodko
-Dziękuję,że sprawiłaś,że ten dzień stał się lepszy-mruknął seksownie,podeszłam bliżej niego-Uważaj na siebie księżniczko-uśmiechnął się,delikatnie stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku,powolnie poruszaliśmy ustami.
W moich brzuchu latało tysiące motylków,które rozsadzały mój brzuch.Oderwaliśmy się od siebie po chwili-Pa maleńka-ostatni raz Justin musnął moje usta,pomachał mi i poszedł w swoją stronę.Szczęśliwa
skierowałam się do kamienicy,zaczęłam wchodzić po schodach ,kiedy ktoś złapał mnie w pasie i szarpnął do tyłu.Gwałtownie się odwróciłam
-Słuchaj mała masz się z nim nie spotykać zrozumiano!?-syknął Nick blisko mojej twarzy
-Nie jesteś moim ojcem,nie będziesz mi mówić co mam robić!-krzyknęłam zła,nawet nie zauważyłam kiedy mój policzek zaczął palić od bólu,dotknęłam go delikatnie
-Jesteś chujem!-warknęłam drżącym głosem i szybko wbiegłam do mieszkania,
jak on mógł mnie uderzyć,nigdy nie podniósł na mnie ręki.
Jak huragan wbiegłam do swojego pokoju,zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się na podłogę po nich,zaczęłam niekontrolowanie płakać,żaden z chłopaków jeszcze nigdy mnie nie uderzył,boli jak cholera.
Podejrzewam,że będzie po tym ślad.W tej chwili potrzebowałam narkotyków,ale obiecałam sobie,obiecałam rodzicom,że rzucę to.Przy Justinie zapominałam o wszystkim,
jednak,gdy on odchodził wszystkie problemy,cała rzeczywistość wracała.
Bez wahania otworzyłam szufladę i wyjęłam moje tabletki,które dawały mi uczucie błogostanu,wzięłam dwie i od razu zrobiło mi się lepiej.
Uśmiechnęłam się,zaczęłam wymyślać różne fantazję erotyczne,które spełniłabym mając przy swoim boku Justina.Taki był efekt działania tabletek,gadałam bzdury,które po części były prawdą,nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen.
I w ten o to sposób mamy rozdział 3.Mam nadzieję,że się wam spodoba,bo wiecie
nie jestem pewna.Choroba robi swoję,mam gorączkę 40 stopni,więc nie oczekujcie ode mnie
Bóg wie czego:(.Liczę na to,że nie jest najgorzej.Zachęcam do komentowania;)
Chapter 2: Prevarication
"Tajemnica na pewno potęguje zauroczenie i bywa intrygująca."-Rose Byrne
Codzienna rutyna.Zmęczona wstałam z łóżka i udałam się do łazienki.
Spojrzałam w lustro,to co tam zobaczyłam przeraziło mnie.W ogóle nie przypominałam tej dawnej Lilly,byłam wrakiem człowieka.Tak bardzo chcę zerwać z nałogiem,wciąż się staram.
Motywują mnie do tego słowa mojego dawnego przyjaciela"Lilly masz jeszcze szansę z tego wyjść,dasz radę wierzę w ciebie.Na mnie jest za późno,ale ty wciąż jesteś młoda i miejmy nadzieję,że w porę zrozumiesz swój błąd.Nie pozwól narkotykom przejąć nad tobą kontroli,zerwij z tym,dasz radę". Gdyby on tylko wiedział,że dla mnie to nie jest wcale takie proste.Miałam doły pod oczami,sine żyły oraz wystające kości,nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam.Głośno westchnęłam i weszłam pod prysznic,chciałam mieć chwilę dla siebie.Ustawiłam wodę na letnią i rozkoszowałam się przyjemnie ciepłą cieczą spływającą po moim ciele.Nalałam trochę żelu malinowego na rękę i zaczęłam się namydlać,następnie spłukałam z siebie pianę i wyszłam z kabiny prysznicowej.
Owinęłam swoje ciało w ręcznik i ruszyłam w kierunku swojego pokoju,omal co nie dostałam zawału.
-Boże Kate! Co ty tu robisz!?Przestraszyłaś mnie!-wydarłam się na jasnowłosą dziewczynę,która siedziała na środku łóżka.Kate była moją najlepszą przyjaciółką,lubiła czasem niespodziewanie wpadać.Zawsze,gdy miałam jakiś problem ona mi pomagała,była moim wsparciem.
-Odwróć się,muszę się ubrać-zażądałam,nie chciałam,by ktokolwiek widział mnie nagą,a już tym bardziej moja przyjaciółka mimo,że mamy te same narządy.Posłusznie zrobiła to o co prosiłam.Odwróciła się,a ja w tym czasie założyłam na siebie bieliznę,wyjęłam z szafy jakąś spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z rękawami trzy czwarte.Kate wiedziała o moim problemie.To ona zawsze wspierała mnie i pomagała mi to częściowo ograniczyć,jednak nigdy do końca.A te bluzki,z długimi rękawami są dla bezpieczeństwa,tak gdybym w razie czego spotkała jakiegoś mojego znajomego,bo przecież nie chciałabym,żeby zaraz zaczął zadawać mi miliony różnych pytanań na temat moich blizn po igłach.
Założyłam przygotowane już ubrania,jeszcze na chwilę wróciłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż,by ukryć moje zmęczenie.Gdy byłam już w pełni gotowa wróciłam do Kate
-Co powiesz na małe zakupy?-zachichotałam radośnie.Zakupy to moje ulubione zajęcia zaraz po umawianiu się z przystojnymi chłopakami.Wciąż nie mogłam zapomnieć o napotkanym przeze mnie tajemniczym nieznajomym,o jego ustach i czekoladowych oczach.Chciałabym go jeszcze spotkać.
-Hallo! Lilly słuchasz mnie?!-z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Kate,szybko pokiwałam głową i razem zeszłyśmy na dół.
Wszyscy już wstali,jedni oglądali telewizję,a drudzy palili na balkonie.Nagle poczułam jak silna para rąk oplata mnie w talii i przyciąga do siebie.
-Cześć piękna,jak spałaś?-wymruczał mi do ucha,ten zapach i głos mógł należeć jedynie do Nicka.
-Dziękuję,nawet w porządku-oparłam obojętnie,chłopak pocałował mnie w czoło-Widzę,że jesteście ubrane,dokąd to się panienki wybierają?-zachichotał i mocniej mnie do siebie docisnął.
- Nick my idziemy tylko na zakupy-jęknęłam niezadowolona jego nadopiekuńczością.Chłopak pokiwał głową i puścił mnie,przysięgam on czasem jest jak mój ojciec,którego akurat teraz nie mam.Moi rodzice zginęli w jakiś pierdolonym wypadku,który na pewno nie był przypadkiem.
Rok po śmierci rodziców mój brat został zamordowany,nie wiem...Ja naprawdę nie wiem kto chciał mi zniszczyć życie,ale on usiłuje robić to dalej,te wszystkie wypadki,które mi się przydarzają nie są napewno zwykłym pechem.Na przykład jakim cudem dom mógł się sam podpalić? W ostatniej chwili uciekłam stamtąd zanim całkiem nie spłonął.
Poczułam,że moje oczy zaszkliły się,dlatego szybko odwróciłam wzrok.Wzięłam moją skórzaną kurtkę,złapałam za rękę Kate i jak najszybciej opuściłyśmy mieszkanie,naprawdę chciałam,żeby w moim życiu przydarzyła mi się jedna miła rzecz...czy to tak wiele?
Jedyną szczęśliwą rzeczą jaka mi się przydarzyła to spotkanie "cud chłopaka",ale i tak nie do końca,jestem pewna,że spotkaliśmy się raz i więcej to nie nastąpi,to przykre,ale prawdziwe.Razem z Kate udałyśmy się do centrum handlowego,ona nakupiła mnóstwo rzeczy,ja natomiast ani jednej.Straciłam cały humor,gdy przypomniałam sobie o śmierci moich rodziców.Przez cały ten czas,który spędziłam z Kate nosiłam fałszywy uśmieszek,jednak ona i tak wiedziała,że mnie coś dręczy, nie miałam zamiaru jej mówić co,to mój problem,nie jej.Pod koniec dnia pożegnałam się z nią.Gdy Kate wróciła do domu,ja udałam się do pobliskiej kawiarenki.Zamówiłam sobie latte na wynos i ponownie zaczęłam spacerować po mieście.Kręciłam się bez celu,dopóki nie zauważyłam grupki chłopaków grających w kosza,usiadłam na ławce i popijając moją kawę obserwowałam grę.
Przostojny szatyn zdjął swoją koszulkę ukazując mięśnie i swój idealnie wyrzeźbiony brzuch,odruchowo przygryzłam wargę na jego widok.Był gorący oraz seksowny,aż takiego chciałoby się mieć w łóżku.
-Kurwa Lilly ogarnij się! Nawet go nie znasz! -moja podświadomość zaczęła krzyczeć,jednak ja nie miałam zamiaru jej słuchać,nadal wpatrywałam się w szatyna.Ten chłopak grał naprawdę dobrze,nawet nie dał dojść innym do piłki,sam wrzucił jakiegoś paredziesiąt koszy,ciekawe czy udałoby mi się z nim wygrać.W końcu ja też nieźle gram,chłopaki ,z którymi teraz pomieszkuję nauczyli mnie całkiem przydatnych zagrań.Nagle usłyszałam głos
-Justin przestań!-zaśmiał się murzyn.
-Daj nam też pograć ,nie jesteś tu sam!-dodał chichocząc i żartobliwie trącając jego ramię,a więc przystojniak ma na imię Justin.Znudzony chłopak pokiwał głową, zszedł z boiska i dosiadł się do mnie.Czułam na sobie jego wzrok
-A jednak na siebie uważałaś księżniczko-odezwał się zadowolony spoglądając na mnie.
Cholera to był on?! O boże..ja całowałam jego?! Kurwa jestem taka szczęśliwa!No ,bo proszę was on jest cholernie seksowny,a te jego usta po prostu boskie.Uśmiechnęłam się słodko i zerknęłam w oczy,chcąc upewnić się,że to na pewno on.
-Tak owszem uważałam-zachichotałam uroczo-Naprawdę nieźle grasz-mruknęłam spoglądając na niego z pod swoich długich rzęs,przystojny brunet jedynie zachichotał
-Lata praktyki skarbie,oczywiście wolę to niż chlanie pod sklepem cały dzień czy też ćpanie i pieprzenie się z byle kim.Sport to zdrowie księżniczko nie zapominaj o tym-uśmiechnął się ukazując swoje piękne,śnieżnobiałe zęby,które mogły,aż oślepić swoim blaskiem.Przeciągnął swoje mięśnie,napinając je,o boże nie rób tak..czuję jakby wrzała wewnętrznie.
Szkoda jednak,że nie wiedział,że jestem ćpunką,jednak nie mam zamiaru go w tym uświadamiać,bo jestem pewna,że od razu zerwał by ze mną jakikolwiek kontakt.
Zrobię tak podam mu o sobie tylko to,co jest warte uwagi,czyli tak by myślał,że jestem normalną,niewinną nastolatką,wiem,że źle robię.Westchnęłam w duchu,zdjęłam kurtkę i pobiegłam na boisko
-Cześć chłopaki mogę zagrać?-zapytałam z uśmiechem,kolesie wyglądali na nie co zdezorientowanych,ale ostatecznie dali mi piłkę.
Zaczęłam z nimi grać,byli cieniasami,wrzuciłam kolejnego kosza i zachichotałam,nawet się nie zmęczyłam,podczas gdy oni wyglądali jak mokre kury.
Mieli nie ciekawe miny,czyżby byli źli,że przegrali z dziewczyną?Ohh tak sądzę.Nagle usłyszałam krzyk Justina-A mówiłem,że jesteście beznadziejni!!-zaśmiał się głośno,widziałam w jaki sposób on na nich patrzył,czyli jak na idiotów.
Zaczęłam powoli podążać w stronę teraz już pustej ławki,brunet gdzieś zniknął,lecz nie powinnam się tym interesować.
Założyłam kurtkę i zaczęłam podążać do domu.Po drodze spotkałam Nicka-Hej młoda co ty tu robisz?Miałaś być na zakupach-zapytał podejrzanie,wyglądał na nie co zdezorientowanego
-Cześć stary-zachichotałam słodko-A wiesz..byłam już na zakupach,potem poszłam do kawiarni wypiłam latte,a potem ograłam jakiś kolesi w kosza,banał-powiedziałam z uśmiechem-A ty? Dokąd zmierzasz?-zapytałam ciekawa.
Nie żebym była podejrzliwa,choć byłam prawie pewna gdzie idzie,pytałam z czystej ciekawości,bo być może się mylę-Muszę coś załatwić,a ty już dobrze wiesz co mała-szepnął blisko mojej twarzy
-Widzimy się w domu-dodał musnał delikatnie mój policzek blisko moich ust i odszedł.Dobra...to było dziwne.Poszłam do budki z zimnymi napojami i deserami,zamówiłam sobie loda włoskiego.
Siadłam na ławce i zaczęłam go powoli lizać,rozkoszując się odrobiną chłodu.Zaczęłam błądzić oczami po okolicy,zatrzymałam się na Justinie i małej,słodkiej dziewczynce,oh zapewnie to jego siostra.
Oni tak słodko wyglądają,chłopak co chwilę wycierał buzię dziewczynki,bo się upaprała lodem.
Justin's POV:
Znowu dzisiaj spotkałem piękność z pod mostu.Ona była taka idealna.
Chciałbym ją bliżej poznać,nie mogłem przestać o niej myśleć.Dziewczyna była naprawdę świetna,no i całkiem dobra w kosza.
Po odebraniu Jazzy z przedszkola poszliśmy do budki z lodami,by kupić małej chłodny deser.
Dziewczynka błagała o to przez całą drogę powrotną z przedszkola,więc zdecydowałem się jej zrobić tą przyjemność.
-Jazzy upaprałaś się-powiedziałem rozbawiony kolejny raz wycierając chusteczką jej małą,słodką twarz.
-Jak było w przedszkolu skarbie?-zapytałem ciekawy.Jazzy od niedawna zaczęła chodzić,więc chcę wiedzieć jak jej tam jest.Wiem,że dzieci zawsze mówią prawdę,więc Jazzy nie okłamie mnie.
-Super!-pisnęła radośnie-Mam nowego kolegę-pochwaliła się ,uśmiechając się szeroko-Nowego kolegę!?Jestem zazdrosny!-wrzasnąłem żartobliwie piorunując ją wzrokiem
-Chcesz mnie zastąpić prawda?-spytałem wydymając dolną wargę i udając minę zbitego szczeniaka.
Kątem oka zauważyłem dziewczynę z pod mostu siedzącą na pobliskiej ławce.Wow,ona jest naprawdę cudowna i piękna.
-Justin! Przecież wiesz,że cię kocham najbardziej na świecie!-pisnęła swoim dziecięcym głosikiem i musnęła twój policzek
-Aww-zagruchałem-No chodź tu maleńka-zachichotałem i podniosłem drobniutkie ciało dziewczynki sadzając ją sobie na kolanach.
Widziałem,że blond piękność powoli zbierała się do domu,postanowiłem ją jakoś zatrzymać-Hej!Niebieskooka może usiądziesz z nami?!-zawołałem radośnie gestem wskazując by dosiadła się do nas.
Dziewczyna zastanawiała się przez krótką chwilę,a następnie powoli podeszła do nas,siadając koło mnie.-To naprawdę fajne,że nazywasz mnie niebieskooką,ale mam na imię Lilly-zachichotała
-A z tego co słyszałam ty jesteś Justin-uśmiechnęła się do mnie promiennie.Ohh tak ta dziewczyna była idealna-Lilly-wyśpiewałem zachwycony-Piękne imię-dodałem
-To jest Jazzy,mój mały skarb,przywitaj się z Lilly maleńka-poprosiłem miło usmiechając się-Hej-powiedziała cichutko i schowała się w mój tors,wstydziła się.
Widziałem,jak kąciki ust dziewczyny wędrują do góry-Ah Jazzy miło mi cię poznać skarbie-zachichotała uroczo,kochałem słyszeć jej chichot,to słodkie.
Ręce dziewczyny jakoś dziwnie,niepokojąco drżały,Lilly od razu zauważyła,że spoglądam na jej dłonie,dlatego szybko schowała je pomiędzy uda.
Nie rozumiem o co chodzi,lecz nie chcę wnikać w szczegółyTakże niepokoiło mnie to,że niebieskooka ciągle obciągała rękawy swojej bluzki,tak jakby chciała coś ukryć.
Między nami panowała niezręczna cisza-Więc..-zacząłem z delikatnym uśmiechem-Może opowiesz nam coś o sobie Lilly?-zapytałem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie tymi swoimi idealnymi oczami,zanim nie westchnęła,a na jej twarzy wkroczył delikatny uśmiech
-Nie jestem nikim interesującym.Jestem normalną nastolatką lubiącą się bawić,w wolnym czasie chodzę do klubów i na imprezy.
Mieszkam z pięcioma chłopakami i jedną dziewczyną,która mnie niecierpi,ale mam to gdzieś-zachichotałam-Robię co chcę,jestem niezależna.
Na codzień pracuję jako DJ-ka w klubach,lubię grać w koszykówkę,tańczyć oraz jeździć na descę,to chyba wszystko-odparła z uroczym uśmiechem
-I ty mówisz,że nie jesteś interesująca?Wydajesz się naprawdę fajna-mruknąłem spoglądając na nią.Nareszcie spotkałem jakąś normalną osobę,która nie ćpa,nie pali i nie pieprzy się z byle kim.
-Całkiem ciekawa z ciebie osoba-stwierdziłem,na co ona zareagowała cichym chichotem-Co tylko pomożę ci spać w nocy kochasiu-ohh nazwała mnie kochasiem?To słodkie i urocze-A ty opowiesz mi coś o sobie?-zapytała
-Jestem normalny.
Pracuję na codzień w warsztacie mojego wujka,pomagam mamie w utrzymaniu domu,gram w kosza,lubię się bawić,chodzić na imprezy i mam najwspanialszą siostrę na świecie-ostatnie słowa powiedziałem dumnie,a na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech
-Ona jest naprawdę rozkoszna-odparła Lilly-A może pogralibyśmy kiedyś w kosza?No wiesz..chciałabym zobaczyć czy uda mi się z tobą wygrać-zachichotała i spojrzała na mnie z pod swoich długich rzęs
-Nie licz na to skarbie-burnąłem szczęśliwy-Może i jesteś przepiękna,ale mistrza nie przebijesz-dodałem.Dziewczyna przekręciła teatralnie oczami-Założymy się?
Jeśli wygram przebiegniesz się w samej bieliźnie po ulicy,jeśli ty wygrasz ja to zrobię,a jeśli remis oboje-zachichotała słodko.O nie..muszę ją pokonać,co jak co,ale chciałbym zobaczyć ją w samej bieliźnie
-Umowa stoi-stwierdziłem zadowolony-Co powiesz na jutro o 12?-zaproponowałem.Dziewczyna przez chwilę zastanowiła się po czym kiwnęła głową-Może być-oboje wstaliśmy z ławki
-A więc do jutra o 12,szykuj się na porażkę skarbie-zaśmiałem się-Tylko włóż jakąś seksowną bieliznę-puściłem jej oczką,a z moich ust wydobył się cichy chichot
-Nie licz na to,a więc do zobaczenia jutro-mruknęła seksownie i odeszła kręcąc biodrami...cholera czułem jak w moich spodniach zaczyna się robić ciasno.
Zadowolony wziąłem Jazzy na ręce i poszedłem do domu.Pomogłem mamie i siadając razem do stołu zaczęliśmy rozmawiać,było naprawdę dobrze.
Nasza rodzina jest bardzo zżyta,ojciec nas zostawił,gdy byłem jeszcze dzieckiem.Najwyraźniej ojcostwo go przerosło,jesteśmy w okropnej sytuacji,ale dajemy radę,biorę nadgodziny u wujka by jakoś więcej zarobić.
Po skończonym posiłku posprzątałem razem z mamą,zabrałem Jazzy pobawiłem się z nią jeszcze przez chwilę,następnie położyłem ją spać.Rozebrałem się i biorąc szybki prysznic poszedłem do łóżka.
Cały czas myślałem o cudownej Lilly.Wiedziałem,że ta dziewczyna coś ukrywała przede mną,a ja mam za zadanie się dowiedzieć co,bo inaczej nie spocznę,póki nie znajdę odpowiedzi na moje pytanie.Ona jest intrygująca i pociągająca.
Tak bardzo pragnę by była moja,nawet nie zauważyłem kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
No to mamy drugi rozdział.I jak? Podoba wam się? Już wkrótce pojawi się trzeci;)
Codzienna rutyna.Zmęczona wstałam z łóżka i udałam się do łazienki.
Spojrzałam w lustro,to co tam zobaczyłam przeraziło mnie.W ogóle nie przypominałam tej dawnej Lilly,byłam wrakiem człowieka.Tak bardzo chcę zerwać z nałogiem,wciąż się staram.
Motywują mnie do tego słowa mojego dawnego przyjaciela"Lilly masz jeszcze szansę z tego wyjść,dasz radę wierzę w ciebie.Na mnie jest za późno,ale ty wciąż jesteś młoda i miejmy nadzieję,że w porę zrozumiesz swój błąd.Nie pozwól narkotykom przejąć nad tobą kontroli,zerwij z tym,dasz radę". Gdyby on tylko wiedział,że dla mnie to nie jest wcale takie proste.Miałam doły pod oczami,sine żyły oraz wystające kości,nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam.Głośno westchnęłam i weszłam pod prysznic,chciałam mieć chwilę dla siebie.Ustawiłam wodę na letnią i rozkoszowałam się przyjemnie ciepłą cieczą spływającą po moim ciele.Nalałam trochę żelu malinowego na rękę i zaczęłam się namydlać,następnie spłukałam z siebie pianę i wyszłam z kabiny prysznicowej.
Owinęłam swoje ciało w ręcznik i ruszyłam w kierunku swojego pokoju,omal co nie dostałam zawału.
-Boże Kate! Co ty tu robisz!?Przestraszyłaś mnie!-wydarłam się na jasnowłosą dziewczynę,która siedziała na środku łóżka.Kate była moją najlepszą przyjaciółką,lubiła czasem niespodziewanie wpadać.Zawsze,gdy miałam jakiś problem ona mi pomagała,była moim wsparciem.
-Odwróć się,muszę się ubrać-zażądałam,nie chciałam,by ktokolwiek widział mnie nagą,a już tym bardziej moja przyjaciółka mimo,że mamy te same narządy.Posłusznie zrobiła to o co prosiłam.Odwróciła się,a ja w tym czasie założyłam na siebie bieliznę,wyjęłam z szafy jakąś spódnicę,podkolanówki oraz bluzkę z rękawami trzy czwarte.Kate wiedziała o moim problemie.To ona zawsze wspierała mnie i pomagała mi to częściowo ograniczyć,jednak nigdy do końca.A te bluzki,z długimi rękawami są dla bezpieczeństwa,tak gdybym w razie czego spotkała jakiegoś mojego znajomego,bo przecież nie chciałabym,żeby zaraz zaczął zadawać mi miliony różnych pytanań na temat moich blizn po igłach.
Założyłam przygotowane już ubrania,jeszcze na chwilę wróciłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż,by ukryć moje zmęczenie.Gdy byłam już w pełni gotowa wróciłam do Kate
-Co powiesz na małe zakupy?-zachichotałam radośnie.Zakupy to moje ulubione zajęcia zaraz po umawianiu się z przystojnymi chłopakami.Wciąż nie mogłam zapomnieć o napotkanym przeze mnie tajemniczym nieznajomym,o jego ustach i czekoladowych oczach.Chciałabym go jeszcze spotkać.
-Hallo! Lilly słuchasz mnie?!-z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Kate,szybko pokiwałam głową i razem zeszłyśmy na dół.
Wszyscy już wstali,jedni oglądali telewizję,a drudzy palili na balkonie.Nagle poczułam jak silna para rąk oplata mnie w talii i przyciąga do siebie.
-Cześć piękna,jak spałaś?-wymruczał mi do ucha,ten zapach i głos mógł należeć jedynie do Nicka.
-Dziękuję,nawet w porządku-oparłam obojętnie,chłopak pocałował mnie w czoło-Widzę,że jesteście ubrane,dokąd to się panienki wybierają?-zachichotał i mocniej mnie do siebie docisnął.
- Nick my idziemy tylko na zakupy-jęknęłam niezadowolona jego nadopiekuńczością.Chłopak pokiwał głową i puścił mnie,przysięgam on czasem jest jak mój ojciec,którego akurat teraz nie mam.Moi rodzice zginęli w jakiś pierdolonym wypadku,który na pewno nie był przypadkiem.
Rok po śmierci rodziców mój brat został zamordowany,nie wiem...Ja naprawdę nie wiem kto chciał mi zniszczyć życie,ale on usiłuje robić to dalej,te wszystkie wypadki,które mi się przydarzają nie są napewno zwykłym pechem.Na przykład jakim cudem dom mógł się sam podpalić? W ostatniej chwili uciekłam stamtąd zanim całkiem nie spłonął.
Poczułam,że moje oczy zaszkliły się,dlatego szybko odwróciłam wzrok.Wzięłam moją skórzaną kurtkę,złapałam za rękę Kate i jak najszybciej opuściłyśmy mieszkanie,naprawdę chciałam,żeby w moim życiu przydarzyła mi się jedna miła rzecz...czy to tak wiele?
Jedyną szczęśliwą rzeczą jaka mi się przydarzyła to spotkanie "cud chłopaka",ale i tak nie do końca,jestem pewna,że spotkaliśmy się raz i więcej to nie nastąpi,to przykre,ale prawdziwe.Razem z Kate udałyśmy się do centrum handlowego,ona nakupiła mnóstwo rzeczy,ja natomiast ani jednej.Straciłam cały humor,gdy przypomniałam sobie o śmierci moich rodziców.Przez cały ten czas,który spędziłam z Kate nosiłam fałszywy uśmieszek,jednak ona i tak wiedziała,że mnie coś dręczy, nie miałam zamiaru jej mówić co,to mój problem,nie jej.Pod koniec dnia pożegnałam się z nią.Gdy Kate wróciła do domu,ja udałam się do pobliskiej kawiarenki.Zamówiłam sobie latte na wynos i ponownie zaczęłam spacerować po mieście.Kręciłam się bez celu,dopóki nie zauważyłam grupki chłopaków grających w kosza,usiadłam na ławce i popijając moją kawę obserwowałam grę.
Przostojny szatyn zdjął swoją koszulkę ukazując mięśnie i swój idealnie wyrzeźbiony brzuch,odruchowo przygryzłam wargę na jego widok.Był gorący oraz seksowny,aż takiego chciałoby się mieć w łóżku.
-Kurwa Lilly ogarnij się! Nawet go nie znasz! -moja podświadomość zaczęła krzyczeć,jednak ja nie miałam zamiaru jej słuchać,nadal wpatrywałam się w szatyna.Ten chłopak grał naprawdę dobrze,nawet nie dał dojść innym do piłki,sam wrzucił jakiegoś paredziesiąt koszy,ciekawe czy udałoby mi się z nim wygrać.W końcu ja też nieźle gram,chłopaki ,z którymi teraz pomieszkuję nauczyli mnie całkiem przydatnych zagrań.Nagle usłyszałam głos
-Justin przestań!-zaśmiał się murzyn.
-Daj nam też pograć ,nie jesteś tu sam!-dodał chichocząc i żartobliwie trącając jego ramię,a więc przystojniak ma na imię Justin.Znudzony chłopak pokiwał głową, zszedł z boiska i dosiadł się do mnie.Czułam na sobie jego wzrok
-A jednak na siebie uważałaś księżniczko-odezwał się zadowolony spoglądając na mnie.
Cholera to był on?! O boże..ja całowałam jego?! Kurwa jestem taka szczęśliwa!No ,bo proszę was on jest cholernie seksowny,a te jego usta po prostu boskie.Uśmiechnęłam się słodko i zerknęłam w oczy,chcąc upewnić się,że to na pewno on.
-Tak owszem uważałam-zachichotałam uroczo-Naprawdę nieźle grasz-mruknęłam spoglądając na niego z pod swoich długich rzęs,przystojny brunet jedynie zachichotał
-Lata praktyki skarbie,oczywiście wolę to niż chlanie pod sklepem cały dzień czy też ćpanie i pieprzenie się z byle kim.Sport to zdrowie księżniczko nie zapominaj o tym-uśmiechnął się ukazując swoje piękne,śnieżnobiałe zęby,które mogły,aż oślepić swoim blaskiem.Przeciągnął swoje mięśnie,napinając je,o boże nie rób tak..czuję jakby wrzała wewnętrznie.
Szkoda jednak,że nie wiedział,że jestem ćpunką,jednak nie mam zamiaru go w tym uświadamiać,bo jestem pewna,że od razu zerwał by ze mną jakikolwiek kontakt.
Zrobię tak podam mu o sobie tylko to,co jest warte uwagi,czyli tak by myślał,że jestem normalną,niewinną nastolatką,wiem,że źle robię.Westchnęłam w duchu,zdjęłam kurtkę i pobiegłam na boisko
-Cześć chłopaki mogę zagrać?-zapytałam z uśmiechem,kolesie wyglądali na nie co zdezorientowanych,ale ostatecznie dali mi piłkę.
Zaczęłam z nimi grać,byli cieniasami,wrzuciłam kolejnego kosza i zachichotałam,nawet się nie zmęczyłam,podczas gdy oni wyglądali jak mokre kury.
Mieli nie ciekawe miny,czyżby byli źli,że przegrali z dziewczyną?Ohh tak sądzę.Nagle usłyszałam krzyk Justina-A mówiłem,że jesteście beznadziejni!!-zaśmiał się głośno,widziałam w jaki sposób on na nich patrzył,czyli jak na idiotów.
Zaczęłam powoli podążać w stronę teraz już pustej ławki,brunet gdzieś zniknął,lecz nie powinnam się tym interesować.
Założyłam kurtkę i zaczęłam podążać do domu.Po drodze spotkałam Nicka-Hej młoda co ty tu robisz?Miałaś być na zakupach-zapytał podejrzanie,wyglądał na nie co zdezorientowanego
-Cześć stary-zachichotałam słodko-A wiesz..byłam już na zakupach,potem poszłam do kawiarni wypiłam latte,a potem ograłam jakiś kolesi w kosza,banał-powiedziałam z uśmiechem-A ty? Dokąd zmierzasz?-zapytałam ciekawa.
Nie żebym była podejrzliwa,choć byłam prawie pewna gdzie idzie,pytałam z czystej ciekawości,bo być może się mylę-Muszę coś załatwić,a ty już dobrze wiesz co mała-szepnął blisko mojej twarzy
-Widzimy się w domu-dodał musnał delikatnie mój policzek blisko moich ust i odszedł.Dobra...to było dziwne.Poszłam do budki z zimnymi napojami i deserami,zamówiłam sobie loda włoskiego.
Siadłam na ławce i zaczęłam go powoli lizać,rozkoszując się odrobiną chłodu.Zaczęłam błądzić oczami po okolicy,zatrzymałam się na Justinie i małej,słodkiej dziewczynce,oh zapewnie to jego siostra.
Oni tak słodko wyglądają,chłopak co chwilę wycierał buzię dziewczynki,bo się upaprała lodem.
Justin's POV:
Znowu dzisiaj spotkałem piękność z pod mostu.Ona była taka idealna.
Chciałbym ją bliżej poznać,nie mogłem przestać o niej myśleć.Dziewczyna była naprawdę świetna,no i całkiem dobra w kosza.
Po odebraniu Jazzy z przedszkola poszliśmy do budki z lodami,by kupić małej chłodny deser.
Dziewczynka błagała o to przez całą drogę powrotną z przedszkola,więc zdecydowałem się jej zrobić tą przyjemność.
-Jazzy upaprałaś się-powiedziałem rozbawiony kolejny raz wycierając chusteczką jej małą,słodką twarz.
-Jak było w przedszkolu skarbie?-zapytałem ciekawy.Jazzy od niedawna zaczęła chodzić,więc chcę wiedzieć jak jej tam jest.Wiem,że dzieci zawsze mówią prawdę,więc Jazzy nie okłamie mnie.
-Super!-pisnęła radośnie-Mam nowego kolegę-pochwaliła się ,uśmiechając się szeroko-Nowego kolegę!?Jestem zazdrosny!-wrzasnąłem żartobliwie piorunując ją wzrokiem
-Chcesz mnie zastąpić prawda?-spytałem wydymając dolną wargę i udając minę zbitego szczeniaka.
Kątem oka zauważyłem dziewczynę z pod mostu siedzącą na pobliskiej ławce.Wow,ona jest naprawdę cudowna i piękna.
-Justin! Przecież wiesz,że cię kocham najbardziej na świecie!-pisnęła swoim dziecięcym głosikiem i musnęła twój policzek
-Aww-zagruchałem-No chodź tu maleńka-zachichotałem i podniosłem drobniutkie ciało dziewczynki sadzając ją sobie na kolanach.
Widziałem,że blond piękność powoli zbierała się do domu,postanowiłem ją jakoś zatrzymać-Hej!Niebieskooka może usiądziesz z nami?!-zawołałem radośnie gestem wskazując by dosiadła się do nas.
Dziewczyna zastanawiała się przez krótką chwilę,a następnie powoli podeszła do nas,siadając koło mnie.-To naprawdę fajne,że nazywasz mnie niebieskooką,ale mam na imię Lilly-zachichotała
-A z tego co słyszałam ty jesteś Justin-uśmiechnęła się do mnie promiennie.Ohh tak ta dziewczyna była idealna-Lilly-wyśpiewałem zachwycony-Piękne imię-dodałem
-To jest Jazzy,mój mały skarb,przywitaj się z Lilly maleńka-poprosiłem miło usmiechając się-Hej-powiedziała cichutko i schowała się w mój tors,wstydziła się.
Widziałem,jak kąciki ust dziewczyny wędrują do góry-Ah Jazzy miło mi cię poznać skarbie-zachichotała uroczo,kochałem słyszeć jej chichot,to słodkie.
Ręce dziewczyny jakoś dziwnie,niepokojąco drżały,Lilly od razu zauważyła,że spoglądam na jej dłonie,dlatego szybko schowała je pomiędzy uda.
Nie rozumiem o co chodzi,lecz nie chcę wnikać w szczegółyTakże niepokoiło mnie to,że niebieskooka ciągle obciągała rękawy swojej bluzki,tak jakby chciała coś ukryć.
Między nami panowała niezręczna cisza-Więc..-zacząłem z delikatnym uśmiechem-Może opowiesz nam coś o sobie Lilly?-zapytałem.
Dziewczyna popatrzyła na mnie tymi swoimi idealnymi oczami,zanim nie westchnęła,a na jej twarzy wkroczył delikatny uśmiech
-Nie jestem nikim interesującym.Jestem normalną nastolatką lubiącą się bawić,w wolnym czasie chodzę do klubów i na imprezy.
Mieszkam z pięcioma chłopakami i jedną dziewczyną,która mnie niecierpi,ale mam to gdzieś-zachichotałam-Robię co chcę,jestem niezależna.
Na codzień pracuję jako DJ-ka w klubach,lubię grać w koszykówkę,tańczyć oraz jeździć na descę,to chyba wszystko-odparła z uroczym uśmiechem
-I ty mówisz,że nie jesteś interesująca?Wydajesz się naprawdę fajna-mruknąłem spoglądając na nią.Nareszcie spotkałem jakąś normalną osobę,która nie ćpa,nie pali i nie pieprzy się z byle kim.
-Całkiem ciekawa z ciebie osoba-stwierdziłem,na co ona zareagowała cichym chichotem-Co tylko pomożę ci spać w nocy kochasiu-ohh nazwała mnie kochasiem?To słodkie i urocze-A ty opowiesz mi coś o sobie?-zapytała
-Jestem normalny.
Pracuję na codzień w warsztacie mojego wujka,pomagam mamie w utrzymaniu domu,gram w kosza,lubię się bawić,chodzić na imprezy i mam najwspanialszą siostrę na świecie-ostatnie słowa powiedziałem dumnie,a na moją twarz wkroczył szeroki uśmiech
-Ona jest naprawdę rozkoszna-odparła Lilly-A może pogralibyśmy kiedyś w kosza?No wiesz..chciałabym zobaczyć czy uda mi się z tobą wygrać-zachichotała i spojrzała na mnie z pod swoich długich rzęs
-Nie licz na to skarbie-burnąłem szczęśliwy-Może i jesteś przepiękna,ale mistrza nie przebijesz-dodałem.Dziewczyna przekręciła teatralnie oczami-Założymy się?
Jeśli wygram przebiegniesz się w samej bieliźnie po ulicy,jeśli ty wygrasz ja to zrobię,a jeśli remis oboje-zachichotała słodko.O nie..muszę ją pokonać,co jak co,ale chciałbym zobaczyć ją w samej bieliźnie
-Umowa stoi-stwierdziłem zadowolony-Co powiesz na jutro o 12?-zaproponowałem.Dziewczyna przez chwilę zastanowiła się po czym kiwnęła głową-Może być-oboje wstaliśmy z ławki
-A więc do jutra o 12,szykuj się na porażkę skarbie-zaśmiałem się-Tylko włóż jakąś seksowną bieliznę-puściłem jej oczką,a z moich ust wydobył się cichy chichot
-Nie licz na to,a więc do zobaczenia jutro-mruknęła seksownie i odeszła kręcąc biodrami...cholera czułem jak w moich spodniach zaczyna się robić ciasno.
Zadowolony wziąłem Jazzy na ręce i poszedłem do domu.Pomogłem mamie i siadając razem do stołu zaczęliśmy rozmawiać,było naprawdę dobrze.
Nasza rodzina jest bardzo zżyta,ojciec nas zostawił,gdy byłem jeszcze dzieckiem.Najwyraźniej ojcostwo go przerosło,jesteśmy w okropnej sytuacji,ale dajemy radę,biorę nadgodziny u wujka by jakoś więcej zarobić.
Po skończonym posiłku posprzątałem razem z mamą,zabrałem Jazzy pobawiłem się z nią jeszcze przez chwilę,następnie położyłem ją spać.Rozebrałem się i biorąc szybki prysznic poszedłem do łóżka.
Cały czas myślałem o cudownej Lilly.Wiedziałem,że ta dziewczyna coś ukrywała przede mną,a ja mam za zadanie się dowiedzieć co,bo inaczej nie spocznę,póki nie znajdę odpowiedzi na moje pytanie.Ona jest intrygująca i pociągająca.
Tak bardzo pragnę by była moja,nawet nie zauważyłem kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
No to mamy drugi rozdział.I jak? Podoba wam się? Już wkrótce pojawi się trzeci;)
Chapter 1: Mysterious Stranger
"Tak wiele rzeczy musi się wydarzyć, aby doszło do spotkania dwojga ludzi."-Paul
Zapraszam was do mojej,szarej rzeczywistości.Rzeczywistości,która zrujnowała mi życie. Nazywam się Lilly Collins, pytacie "Kim jest ta dziewczyna?". Jestem zwykłą siedemnastolatką, która zmarnowała sobie życie, zażywając to świństwo potocznie zwane również narkotykami. Nastolatka, która została zniszczona, jej ciało, dusza, mózg, serce. Wszystko. Mam dwa oblicza, na zewnątrz jestem niewinną dziewczyną,która nie wie co to strach, ból, lęk przed jutrem, zaś wewnątrz ukryła się osoba, która boi się, jest zagubiona, potrzebuję pomocy. Osoba, która pragnie od tego wszystkiego uciec sięgając po kolejną dawkę używek. Narkotyki miały mi pomóc zapomnieć, a uzależniły mnie. Pamiętam tą datę, dzień, w którym wszystko się zaczęło.Dzień, kiedy pierwszy raz poczułam chęć spróbowania dopalaczy, to na zawsze zostanie wyryte w mojej pamięci. Dragi wyniszczają mój organizm centymetr po centymetrze, a ja nic nie mogę na to poradzić, mogę jedynie modlić się do Boga oraz prosić, by skrócił moje życie, a wraz z tym moje cierpienie.
Moja egzystencja jest jednym, wielkim bałaganem. Mieszkam z pięcioma chłopakami Nickiem, Maxem, Marco, Joshem oraz Jackiem. To właśnie ci mężczyźni pokazali mi nowy, lepszy świat, cóż przynajmniej miałam takie przekonanie, jednak prawda okazała się zupełnie inna. Oprócz chłopaków mieszka z nami , także jedna dziewczyna o imieniu Kelsey. Ta kobieta mnie nienawidzi, nie wiem w jaki sposób sobie na to zasłużyłam, od pierwszego dnia, kiedy się pojawiłam na każdym kroku próbowała mnie upokorzyć, jednak chłopcy zawsze stawali w mojej obronie. Mój świat, moje życie to jedna wielka pomyłka. Dowodem na to jest, iż każdej nocy wszyscy gromadzimy się w salonie, siadamy w kółku, a następnie zażywamy środki odurzające w formie cieczy w strzykawce. Mimo,iż wiedziałam, że to jest złe ciągle to robiłam, to był nałóg, nie mogłam się zatrzymać, nie potrafiłam. Wpadłam w stan, w którym człowiek, bierze bo musi, bo ma taką potrzebę.
Zawsze po spożyciu tego świństwa w moim umyśle panował spokój, zero problemów, chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Byłam nieświadoma swoich poczynań. Zarówno nie pamiętałam także, gdy szłam do łóżka z jednym z pięciu moich lokatorów. Nie czułam nic, ani przyjemności, ani bólu.Mój umysł po zetknięciu się z substancjami odurzającymi nie kontaktował ze światem zewnętrznym. Seks powinnien być przyjemny i namiętny, a w moim przypadku jest po prostu błędem, pomyłką. Zawsze podczas stosunku ja leżę na miękkiej pościeli,natomiast mój partner wykonuje kolejne pchnięcia w mój kobiecy narząd. Ciche pormuki zadowolenia, jęki mężczyzny, tylko te dźwięki odbijają się o moje uszy podczas współżycia, ja nie czerpię z tego korzyści. Moje ciało nigdy nie doznało tego błogiego uczucia, jakim jest orgazm, po prostu żaden mężczyzna nie potrafił zaspokoić mnie oraz moich potrzeb. Po seksie postanowiłam wziąć relaksującą kąpiel, odkręciłam zawór z wodą i już po chwili gorąca ciecz wypełniała porcelanową wannę po brzegi. Powolnie zanurzyłam swoje ciało w wodzie,odchyliłam czaszkę oraz zamknęłam oczy. Czułam się taka odprężona, ale po mojej głowie wciąż krążyły tak znane mi myśli, starałam się je ignorować, choć to nie łatwe. Napełniłam swoją dłoń żelem brzoskwiniowym, po czym zaczęłam rozcierać go na mojej, gładkiej skórze. Bezwartościowość, ból, rozpacz, to tak znane mi uczucia. Czułam, iż jestem nikim, jestem niepotrzebna, nie mam po co żyć. Westchnęłam w duchu, a następnie dokładnie wyszorowałam swoje ciało, chciałam zmyć z siebie ten brud, ten wstręt, który mi towarzyszył. Po kąpieli założyłam na siebie czyste ubrania, które przygotowałam wcześniej. Zestaw składał się z jasnych, wytartych rurek, zwyczajnej koszulki oraz ciepłej bluzy, moje włosy upięłam w luźnego koka, dzięki czemu moje kości policzkowe były widoczne. Nie żegnając moich współlokatorów wsunęłam na nogi czerwone trampki, a następnie opuściłam mieszkanie. Pragnęłam odpocząć od tego świata.Świata,który mnie przytłaczał, to wszystko wywierało na mnie zbyt dużą presję. Miałam dość życia, ale tak zwyczajnie nie potrafiłam go zakończyć, muszę walczyć. Gdy tylko wyszłam na dwór moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru. Mrok otulał miasto, wyludnione ulice były zupełnie ciemne, oświetlone słabym blaskiem nielicznych latarni oraz świateł padających z okien domów. Teraz nie dbałam o siebie.Zależy mi tylko na tym, by w tej chwili pozostać sama, by móc spokojnie przemyśleć wszystko, rozpatrzeć negatywne i pozytywne strony mojego życia. Mrok gęstniał i spowijał ulicę, długo spacerowałam po pustym mieście, po dłuższym czasie chodzenia bez celu powędrowałam pod most. On był moim miejscem do przemyśleń na temat życia, mnie, moich błędów, problemów. Wszystkiego. Podniosłam puszkę z farbą i zaczęłam tworzyć kolejny malunek, poprzez graffiti wyrażałam co czuję. Tworzyłam spokojnie moje, następne dzieła.Ciche kroki, szepty, głosy, to były dźwięki, które zakłóciły moje rozmyślania, a może to tylko wymysł mojej, chorej wyobraźni? Przeżyłam naprawdę wiele w swoim życiu, akurat w moim przypadku były to same traumatyczne wydarzenia.Moja psychika jest niezrównoważona, niespełna rozumu, chora, słyszę głosy oraz dźwięki , które w rzeczywistości nie mają miejsca. Jednak przeraźliwe odgłosy nie cichły, a nawet nasilały się. Nie mogłam się poruszyć, sparaliżował mnie strach, kiedy ni stąd ni zowąd zjawiła się przede mną wysoka postać w kapturze. Zaciskając mocno wargi, przełknęłam nerwowo ślinę oraz odruchowo cofnęłam się o krok, wstrzymując oddech. Na widok tajemniczego nieznajomego bicie mojego serca gwałtownie przyśpieszyło, a nogi stały się jak z waty,zaczęło kręcić mi się w głowie, nie mogłam utrzymać równowagi, a wszystko było spowodowane strachem ogarniającym moje ciało. Z każdym kolejnym ruchem nieznajomy przybliżał się, zaprzestałam cofania,kiedy moje plecy dotknęły zimnej ściany mostu, jestem w pułapce. Do głowy zaczęły napływać mi tysiące myśli. "On mnie pobije, zgwałci, a co najgorsze zabije" pomyślałam i gwałtownie nabrałam powietrza. Chłopak przyległ swoją dobrze zbudowaną sylwetką do mojego drobnego ciała, nie mogłam wiele dostrzec w ciemnościach, lecz jedyne co ujrzałam to jego oczy, no właśnie te oczy były najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek było mi dane zobaczyć. Jednak jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce, mimo jego nieziemskich tęczówek on wciąż może być dla mnie niebezpieczny, boję się,że dzisiaj nie wrócę do domu. Boję się,że moje ciało zamiast leżeć w przytulnym łóżku, będzie gniło na zimnym betonie pod mostem. Nie chcę umierać, pomimo, że moje życie nie należy do najpiękniejszych ja chcę żyć, chcę pokazać, że jestem silna i dam radę zerwać z nałogiem.
-Co taka piękna dziewczyna jak ty znajduje się w takim okropnym miejscu jak to?-zapytał cicho swoim seksownym, ochrypłym głosem lekko dmuchając na moją twarz, bałam się mu odpowiedzieć, przełknęłam głośno ślinę i niepewnie spojrzałam w jego brązowe tęczówki.
-Chciałam od wszystkiego odpocząć-szepnęłam przerażona, natychmiast spuściłam wzrok na czubki swoich butów, chłopak zapewne wyczuł mój strach, bo cicho zachichotał. Przerażenie sparaliżowało mnie od czubka głowy, aż po stopy, nie wiedziałam co zrobi tajemniczy nieznajomy. Moje serce biło w zawrotnym tempie, jestem zdana na siebie, tylko na siebie. Nawet, gdyby mnie bił, gwałcił to i tak nikt, by nie usłyszał mojego płaczu, ani krzyku, nikt nie przyszedłby mi z pomocą.
-To niebezpieczne miejsce kotku-mruknął delikatnie się uśmiechając, a tym samym pokazując szereg swoich idealnych zębów-Uważaj na siebie księżniczko-szepnął, po czym delikatnie musnął moje wargi, nasze usta zaczęły poruszać się w zsynchronizowanym rytmie. Zatraciłam się w tym idealnym pocałunku, nieznajomy chłopak przejechał swoim ciepłym językiem po mojej dolnej wardze, tym samym prosząc o dostęp, oczywiście natychmiast go uzyskał, nasze języki ruszały się w namiętnym tańcu. Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie, brązowooki powoli oderwał swoje gorące wargi od moich ust, ostatni raz spojrzał w moje oczy, a następnie znikł w ciemności. Stałam osłupiała, wciąż oparta o lodowatą ścianę, lekko dotknęłam swoich warg, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. W mojej głowie zaczęło pojawiać się mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Kim był ten chłopak? Co go skłoniło do pocałunku? Zadowolona oraz pogrążona w swoich własnych myślach powoli ruszyłam w kierunku mojej kamienicy. Tajemniczy nieznajomy zaprzątał moje myśli, jego usta były inne, takie miękkie oraz delikatne, nie jak tych wszystkich mężczyzn, których było mi dane całować. Po około paru godzinach wróciłam szczęśliwa do mieszkania, ostrożnie położyłam moją trzęsącą się dłoń na klamce i nacisnęłam ją, miałam nadzieję,że wszyscy śpią,jednak przeliczyłam się, gdyż jak tylko przekroczyłam próg pomieszczenia w moich uszach rozbrzmiał rozgniewany głos jednego z moich lokatorów, a mianowicie Nicka
-Lily! Martwiłem się o ciebie! Gdzie ty do jasnej cholery byłaś!?-wrzasnął na mnie, a ja odruchowo się skuliłam, jednak nie zważałam na jego krzyki, ani także nie raczyłam mu odpowiedzieć. Nick jest dla mnie jak ojciec, którego tak mi brakuję, martwi się o mnie, opiekuję, bywa zazdrosny, kocha mnie.Wszyscy moi współlokatorzy są teraz moją, nową rodziną. Zdjęłam buty oraz jak najszybciej udałam się do swojego pokoju.Zsunęłam z siebie wszystkie ubrania, pozostając w samej bieliźnie położyłam się do łóżka, nakryłam się kołdrą, a mój wzrok wlepiłam w sufit. Z twarzy nie znikał mi uśmiech, wciąż myślałam o nieznajomym mi chłopaku, o jego miękkich, czarujących ustach, nawet nie zauważyłam kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
Justin's POV
Długo błądziłem po okolicy myśląc nad sensem swojego życia. Nasze problemy finansowe w rodzinie są coraz gorsze. Staram się jak tylko mogę, zostaję po nadgodzinach, w pełni oddaję się pracy. To nie wystarczy, wciąż mamy zbyt mało pieniędzy, aby się utrzymać, być może będę musiał poszukać drugiej roboty. Sam staram się zarabiać na rodzinę, zarabiam na siebie, moją mamę oraz najukochańszą siostrę na świecie Jazzy. Człowiek,który brał udział w moim poczęciu tak po prostu zniknął, zostawił nas, przerosło go ojcostwo. Nigdy mu tego nie wybaczę. W moim życiu są dwie kobety, które kocham całym sercem. Moja mama, to właśnie ona samotnie mnie wychowywała, nosiła mnie przez dziewięć miesięcy w brzuchu, razem ze mną cierpiała,gdy dotykały mnie jakieś nieprzyjemności, to ona nauczyła mnie jak kochać oraz być kochanym, gdyby nie ta kobieta nie byłoby mnie tutaj. Moja siostrzyczka Jazmyn jest dla mnie całym światem, gdy patrzę na jej uśmiechniętą buzię, oczy płynące radością, rozbrykane ciało, aż sam mam ochotę się uśmiechnąć. Chcę,aby moja rodzina miała w końcu normalne,beztroskie życie. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi.Jak pomóc swojej rodzinie? Co zrobić,aby Jazmyn miała lepsze życie niż ja? Moje nogi naprowadziły mnie w stronę starego mostu, może on okaże się odpowiedzim miejscem do przemyśleń.
Ujrzałem tam coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Pod mostem zobaczyłem śliczną dziewczynę o jasnozłocistych włosach, była doprawdy piękna, wyglądała na taką niewinną, beztroską.Powoli zacząłem kierować się w stronę dziewczyny, na jej twarzy malował się strach, przywarłem swoim ciałem do ślicznotki i nachyliłem się nad nią. Patrzyłem w jej idealne niebieskie oczy, nawet nie zauważyłem kiedy moje usta naparły na jej miękkie wargi, to był impuls,po prostu jej błękitne tęczówki zahipnotyzowały mnie, byłem jak w transie.Niebieskooka powoli zaczęła oddawać pocałunek, kąciki moich ust delikatnie powędrowały do góry, nasze usta poruszały się w namiętnym rytmie, jednak musiałem to przerwać. Niechętnie oderwałem się o jej rozkosznych ust, odwróciłem się napięcie i rozpłynąłem się w gęstej mgle,która spowijała okolicę. Udałem się do warsztatu, przez całą drogę myślałem o niewinnej piękności. Ona była taka idealna, widać było tą jej beztroskość wymalowaną na twarzy, chciałbym czuć to uczucie, lecz niestety nigdy go nie doświadczę, może życie jest zbyt trudne. Westchnąłem w głębi duszy, dotarłem do pracy, mimo, iż była noc musiałem pracować. Pragnąłem zarobić jak najwięcej pieniędzy,pragnąłem, by naszej rodzinie było lżej, byśmy mieli normalne życie. Naprawiałem samochody, siedziałem dobre parę godzin w warsztacie, aż wreszcie zmęczony, na wpół przytomny skierowałem się do domu. Spojrzałem na zegarek, wskazówki pokazywały szóstą na ranem. Wziąłem jeszcze tylko szybki prysznic, a następnie położyłem się do łóżka,momentalnie zasnąłem.
Rano wstałem kompletnie niewyspany. Dzisiaj miałem czas tylko dla siebie, a więc umówiłem się na meczyk z chłopakami. Założyłem czyste spodnie oraz koszulkę, zbiegłem po schodach,a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech,gdy zobaczyłem moją rodzicielkę oraz siostrzyczkę. Pocałowałem mamę oraz Jazzy w policzek na powitanie, zjedliśmy razem śniadanie, a po skończeniu posiłku pomogłem posprzątać. Była godzina dziewiąta, więc to czas,by odprowadzić Jazmyn do przedszkola, ubrałem moją małą księżniczkę, wziąłem jej plecaczek i wyszliśmy. Jak zwykle, gdy tam dotarliśmy nie chciała się ze mną rozstawać, jednak udało mi się ją przekonać, by pozwoliła mi odejść nową lalką. Tak Jazmyn kocha lalki oraz różne, dziewczęce pierdoły. Zaśmiałem się w duchu i pobiegłem na umówiony mecz koszykówki, szybko dotarłem na miejsce. Od razu przejąłem piłkę i zacząłem grać.
-Witaj Bieber- przywitał mnie sarkastycznie Mike, gdy kolejny raz wrzuciłem do kosza, bądźmy szczerzy jestem w tym dobry. Grałem już w koszykówkę od wczesnego dzieciństwa, trenowałem dzień w dzień, z każdą chwilą stając się coraz lepszym.
Mam nadzieję,że się wam spodoba.Jeśli to czytacie zostawiajcie komentarze,będę wdzięczna.Dziękuję;)Pomysł na pierwszy rozdział oraz kolejne zawdzięczam Agaci;* Dziękuję kochana;)
Zapraszam was do mojej,szarej rzeczywistości.Rzeczywistości,która zrujnowała mi życie. Nazywam się Lilly Collins, pytacie "Kim jest ta dziewczyna?". Jestem zwykłą siedemnastolatką, która zmarnowała sobie życie, zażywając to świństwo potocznie zwane również narkotykami. Nastolatka, która została zniszczona, jej ciało, dusza, mózg, serce. Wszystko. Mam dwa oblicza, na zewnątrz jestem niewinną dziewczyną,która nie wie co to strach, ból, lęk przed jutrem, zaś wewnątrz ukryła się osoba, która boi się, jest zagubiona, potrzebuję pomocy. Osoba, która pragnie od tego wszystkiego uciec sięgając po kolejną dawkę używek. Narkotyki miały mi pomóc zapomnieć, a uzależniły mnie. Pamiętam tą datę, dzień, w którym wszystko się zaczęło.Dzień, kiedy pierwszy raz poczułam chęć spróbowania dopalaczy, to na zawsze zostanie wyryte w mojej pamięci. Dragi wyniszczają mój organizm centymetr po centymetrze, a ja nic nie mogę na to poradzić, mogę jedynie modlić się do Boga oraz prosić, by skrócił moje życie, a wraz z tym moje cierpienie.
Moja egzystencja jest jednym, wielkim bałaganem. Mieszkam z pięcioma chłopakami Nickiem, Maxem, Marco, Joshem oraz Jackiem. To właśnie ci mężczyźni pokazali mi nowy, lepszy świat, cóż przynajmniej miałam takie przekonanie, jednak prawda okazała się zupełnie inna. Oprócz chłopaków mieszka z nami , także jedna dziewczyna o imieniu Kelsey. Ta kobieta mnie nienawidzi, nie wiem w jaki sposób sobie na to zasłużyłam, od pierwszego dnia, kiedy się pojawiłam na każdym kroku próbowała mnie upokorzyć, jednak chłopcy zawsze stawali w mojej obronie. Mój świat, moje życie to jedna wielka pomyłka. Dowodem na to jest, iż każdej nocy wszyscy gromadzimy się w salonie, siadamy w kółku, a następnie zażywamy środki odurzające w formie cieczy w strzykawce. Mimo,iż wiedziałam, że to jest złe ciągle to robiłam, to był nałóg, nie mogłam się zatrzymać, nie potrafiłam. Wpadłam w stan, w którym człowiek, bierze bo musi, bo ma taką potrzebę.
Zawsze po spożyciu tego świństwa w moim umyśle panował spokój, zero problemów, chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Byłam nieświadoma swoich poczynań. Zarówno nie pamiętałam także, gdy szłam do łóżka z jednym z pięciu moich lokatorów. Nie czułam nic, ani przyjemności, ani bólu.Mój umysł po zetknięciu się z substancjami odurzającymi nie kontaktował ze światem zewnętrznym. Seks powinnien być przyjemny i namiętny, a w moim przypadku jest po prostu błędem, pomyłką. Zawsze podczas stosunku ja leżę na miękkiej pościeli,natomiast mój partner wykonuje kolejne pchnięcia w mój kobiecy narząd. Ciche pormuki zadowolenia, jęki mężczyzny, tylko te dźwięki odbijają się o moje uszy podczas współżycia, ja nie czerpię z tego korzyści. Moje ciało nigdy nie doznało tego błogiego uczucia, jakim jest orgazm, po prostu żaden mężczyzna nie potrafił zaspokoić mnie oraz moich potrzeb. Po seksie postanowiłam wziąć relaksującą kąpiel, odkręciłam zawór z wodą i już po chwili gorąca ciecz wypełniała porcelanową wannę po brzegi. Powolnie zanurzyłam swoje ciało w wodzie,odchyliłam czaszkę oraz zamknęłam oczy. Czułam się taka odprężona, ale po mojej głowie wciąż krążyły tak znane mi myśli, starałam się je ignorować, choć to nie łatwe. Napełniłam swoją dłoń żelem brzoskwiniowym, po czym zaczęłam rozcierać go na mojej, gładkiej skórze. Bezwartościowość, ból, rozpacz, to tak znane mi uczucia. Czułam, iż jestem nikim, jestem niepotrzebna, nie mam po co żyć. Westchnęłam w duchu, a następnie dokładnie wyszorowałam swoje ciało, chciałam zmyć z siebie ten brud, ten wstręt, który mi towarzyszył. Po kąpieli założyłam na siebie czyste ubrania, które przygotowałam wcześniej. Zestaw składał się z jasnych, wytartych rurek, zwyczajnej koszulki oraz ciepłej bluzy, moje włosy upięłam w luźnego koka, dzięki czemu moje kości policzkowe były widoczne. Nie żegnając moich współlokatorów wsunęłam na nogi czerwone trampki, a następnie opuściłam mieszkanie. Pragnęłam odpocząć od tego świata.Świata,który mnie przytłaczał, to wszystko wywierało na mnie zbyt dużą presję. Miałam dość życia, ale tak zwyczajnie nie potrafiłam go zakończyć, muszę walczyć. Gdy tylko wyszłam na dwór moje ciało przeszedł zimny podmuch wiatru. Mrok otulał miasto, wyludnione ulice były zupełnie ciemne, oświetlone słabym blaskiem nielicznych latarni oraz świateł padających z okien domów. Teraz nie dbałam o siebie.Zależy mi tylko na tym, by w tej chwili pozostać sama, by móc spokojnie przemyśleć wszystko, rozpatrzeć negatywne i pozytywne strony mojego życia. Mrok gęstniał i spowijał ulicę, długo spacerowałam po pustym mieście, po dłuższym czasie chodzenia bez celu powędrowałam pod most. On był moim miejscem do przemyśleń na temat życia, mnie, moich błędów, problemów. Wszystkiego. Podniosłam puszkę z farbą i zaczęłam tworzyć kolejny malunek, poprzez graffiti wyrażałam co czuję. Tworzyłam spokojnie moje, następne dzieła.Ciche kroki, szepty, głosy, to były dźwięki, które zakłóciły moje rozmyślania, a może to tylko wymysł mojej, chorej wyobraźni? Przeżyłam naprawdę wiele w swoim życiu, akurat w moim przypadku były to same traumatyczne wydarzenia.Moja psychika jest niezrównoważona, niespełna rozumu, chora, słyszę głosy oraz dźwięki , które w rzeczywistości nie mają miejsca. Jednak przeraźliwe odgłosy nie cichły, a nawet nasilały się. Nie mogłam się poruszyć, sparaliżował mnie strach, kiedy ni stąd ni zowąd zjawiła się przede mną wysoka postać w kapturze. Zaciskając mocno wargi, przełknęłam nerwowo ślinę oraz odruchowo cofnęłam się o krok, wstrzymując oddech. Na widok tajemniczego nieznajomego bicie mojego serca gwałtownie przyśpieszyło, a nogi stały się jak z waty,zaczęło kręcić mi się w głowie, nie mogłam utrzymać równowagi, a wszystko było spowodowane strachem ogarniającym moje ciało. Z każdym kolejnym ruchem nieznajomy przybliżał się, zaprzestałam cofania,kiedy moje plecy dotknęły zimnej ściany mostu, jestem w pułapce. Do głowy zaczęły napływać mi tysiące myśli. "On mnie pobije, zgwałci, a co najgorsze zabije" pomyślałam i gwałtownie nabrałam powietrza. Chłopak przyległ swoją dobrze zbudowaną sylwetką do mojego drobnego ciała, nie mogłam wiele dostrzec w ciemnościach, lecz jedyne co ujrzałam to jego oczy, no właśnie te oczy były najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek było mi dane zobaczyć. Jednak jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce, mimo jego nieziemskich tęczówek on wciąż może być dla mnie niebezpieczny, boję się,że dzisiaj nie wrócę do domu. Boję się,że moje ciało zamiast leżeć w przytulnym łóżku, będzie gniło na zimnym betonie pod mostem. Nie chcę umierać, pomimo, że moje życie nie należy do najpiękniejszych ja chcę żyć, chcę pokazać, że jestem silna i dam radę zerwać z nałogiem.
-Co taka piękna dziewczyna jak ty znajduje się w takim okropnym miejscu jak to?-zapytał cicho swoim seksownym, ochrypłym głosem lekko dmuchając na moją twarz, bałam się mu odpowiedzieć, przełknęłam głośno ślinę i niepewnie spojrzałam w jego brązowe tęczówki.
-Chciałam od wszystkiego odpocząć-szepnęłam przerażona, natychmiast spuściłam wzrok na czubki swoich butów, chłopak zapewne wyczuł mój strach, bo cicho zachichotał. Przerażenie sparaliżowało mnie od czubka głowy, aż po stopy, nie wiedziałam co zrobi tajemniczy nieznajomy. Moje serce biło w zawrotnym tempie, jestem zdana na siebie, tylko na siebie. Nawet, gdyby mnie bił, gwałcił to i tak nikt, by nie usłyszał mojego płaczu, ani krzyku, nikt nie przyszedłby mi z pomocą.
-To niebezpieczne miejsce kotku-mruknął delikatnie się uśmiechając, a tym samym pokazując szereg swoich idealnych zębów-Uważaj na siebie księżniczko-szepnął, po czym delikatnie musnął moje wargi, nasze usta zaczęły poruszać się w zsynchronizowanym rytmie. Zatraciłam się w tym idealnym pocałunku, nieznajomy chłopak przejechał swoim ciepłym językiem po mojej dolnej wardze, tym samym prosząc o dostęp, oczywiście natychmiast go uzyskał, nasze języki ruszały się w namiętnym tańcu. Niestety ta chwila nie mogła trwać wiecznie, brązowooki powoli oderwał swoje gorące wargi od moich ust, ostatni raz spojrzał w moje oczy, a następnie znikł w ciemności. Stałam osłupiała, wciąż oparta o lodowatą ścianę, lekko dotknęłam swoich warg, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. W mojej głowie zaczęło pojawiać się mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Kim był ten chłopak? Co go skłoniło do pocałunku? Zadowolona oraz pogrążona w swoich własnych myślach powoli ruszyłam w kierunku mojej kamienicy. Tajemniczy nieznajomy zaprzątał moje myśli, jego usta były inne, takie miękkie oraz delikatne, nie jak tych wszystkich mężczyzn, których było mi dane całować. Po około paru godzinach wróciłam szczęśliwa do mieszkania, ostrożnie położyłam moją trzęsącą się dłoń na klamce i nacisnęłam ją, miałam nadzieję,że wszyscy śpią,jednak przeliczyłam się, gdyż jak tylko przekroczyłam próg pomieszczenia w moich uszach rozbrzmiał rozgniewany głos jednego z moich lokatorów, a mianowicie Nicka
-Lily! Martwiłem się o ciebie! Gdzie ty do jasnej cholery byłaś!?-wrzasnął na mnie, a ja odruchowo się skuliłam, jednak nie zważałam na jego krzyki, ani także nie raczyłam mu odpowiedzieć. Nick jest dla mnie jak ojciec, którego tak mi brakuję, martwi się o mnie, opiekuję, bywa zazdrosny, kocha mnie.Wszyscy moi współlokatorzy są teraz moją, nową rodziną. Zdjęłam buty oraz jak najszybciej udałam się do swojego pokoju.Zsunęłam z siebie wszystkie ubrania, pozostając w samej bieliźnie położyłam się do łóżka, nakryłam się kołdrą, a mój wzrok wlepiłam w sufit. Z twarzy nie znikał mi uśmiech, wciąż myślałam o nieznajomym mi chłopaku, o jego miękkich, czarujących ustach, nawet nie zauważyłam kiedy Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
Justin's POV
Długo błądziłem po okolicy myśląc nad sensem swojego życia. Nasze problemy finansowe w rodzinie są coraz gorsze. Staram się jak tylko mogę, zostaję po nadgodzinach, w pełni oddaję się pracy. To nie wystarczy, wciąż mamy zbyt mało pieniędzy, aby się utrzymać, być może będę musiał poszukać drugiej roboty. Sam staram się zarabiać na rodzinę, zarabiam na siebie, moją mamę oraz najukochańszą siostrę na świecie Jazzy. Człowiek,który brał udział w moim poczęciu tak po prostu zniknął, zostawił nas, przerosło go ojcostwo. Nigdy mu tego nie wybaczę. W moim życiu są dwie kobety, które kocham całym sercem. Moja mama, to właśnie ona samotnie mnie wychowywała, nosiła mnie przez dziewięć miesięcy w brzuchu, razem ze mną cierpiała,gdy dotykały mnie jakieś nieprzyjemności, to ona nauczyła mnie jak kochać oraz być kochanym, gdyby nie ta kobieta nie byłoby mnie tutaj. Moja siostrzyczka Jazmyn jest dla mnie całym światem, gdy patrzę na jej uśmiechniętą buzię, oczy płynące radością, rozbrykane ciało, aż sam mam ochotę się uśmiechnąć. Chcę,aby moja rodzina miała w końcu normalne,beztroskie życie. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi.Jak pomóc swojej rodzinie? Co zrobić,aby Jazmyn miała lepsze życie niż ja? Moje nogi naprowadziły mnie w stronę starego mostu, może on okaże się odpowiedzim miejscem do przemyśleń.
Ujrzałem tam coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Pod mostem zobaczyłem śliczną dziewczynę o jasnozłocistych włosach, była doprawdy piękna, wyglądała na taką niewinną, beztroską.Powoli zacząłem kierować się w stronę dziewczyny, na jej twarzy malował się strach, przywarłem swoim ciałem do ślicznotki i nachyliłem się nad nią. Patrzyłem w jej idealne niebieskie oczy, nawet nie zauważyłem kiedy moje usta naparły na jej miękkie wargi, to był impuls,po prostu jej błękitne tęczówki zahipnotyzowały mnie, byłem jak w transie.Niebieskooka powoli zaczęła oddawać pocałunek, kąciki moich ust delikatnie powędrowały do góry, nasze usta poruszały się w namiętnym rytmie, jednak musiałem to przerwać. Niechętnie oderwałem się o jej rozkosznych ust, odwróciłem się napięcie i rozpłynąłem się w gęstej mgle,która spowijała okolicę. Udałem się do warsztatu, przez całą drogę myślałem o niewinnej piękności. Ona była taka idealna, widać było tą jej beztroskość wymalowaną na twarzy, chciałbym czuć to uczucie, lecz niestety nigdy go nie doświadczę, może życie jest zbyt trudne. Westchnąłem w głębi duszy, dotarłem do pracy, mimo, iż była noc musiałem pracować. Pragnąłem zarobić jak najwięcej pieniędzy,pragnąłem, by naszej rodzinie było lżej, byśmy mieli normalne życie. Naprawiałem samochody, siedziałem dobre parę godzin w warsztacie, aż wreszcie zmęczony, na wpół przytomny skierowałem się do domu. Spojrzałem na zegarek, wskazówki pokazywały szóstą na ranem. Wziąłem jeszcze tylko szybki prysznic, a następnie położyłem się do łóżka,momentalnie zasnąłem.
Rano wstałem kompletnie niewyspany. Dzisiaj miałem czas tylko dla siebie, a więc umówiłem się na meczyk z chłopakami. Założyłem czyste spodnie oraz koszulkę, zbiegłem po schodach,a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech,gdy zobaczyłem moją rodzicielkę oraz siostrzyczkę. Pocałowałem mamę oraz Jazzy w policzek na powitanie, zjedliśmy razem śniadanie, a po skończeniu posiłku pomogłem posprzątać. Była godzina dziewiąta, więc to czas,by odprowadzić Jazmyn do przedszkola, ubrałem moją małą księżniczkę, wziąłem jej plecaczek i wyszliśmy. Jak zwykle, gdy tam dotarliśmy nie chciała się ze mną rozstawać, jednak udało mi się ją przekonać, by pozwoliła mi odejść nową lalką. Tak Jazmyn kocha lalki oraz różne, dziewczęce pierdoły. Zaśmiałem się w duchu i pobiegłem na umówiony mecz koszykówki, szybko dotarłem na miejsce. Od razu przejąłem piłkę i zacząłem grać.
-Witaj Bieber- przywitał mnie sarkastycznie Mike, gdy kolejny raz wrzuciłem do kosza, bądźmy szczerzy jestem w tym dobry. Grałem już w koszykówkę od wczesnego dzieciństwa, trenowałem dzień w dzień, z każdą chwilą stając się coraz lepszym.
Mam nadzieję,że się wam spodoba.Jeśli to czytacie zostawiajcie komentarze,będę wdzięczna.Dziękuję;)Pomysł na pierwszy rozdział oraz kolejne zawdzięczam Agaci;* Dziękuję kochana;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)